Napisałeś już książkę, więc wydaje Ci się, że najtrudniejsze już za Tobą. Nic bardziej mylnego! Prawdziwe schody dopiero się zaczynają. Są w dodatku strome i łatwo z nich spaść. Sama na szczęście uniknęłam takiego obtłuczenia, a poza tym nauczyłam się po drodze mnóstwa rzeczy, więc postanowiłam się nimi z Tobą podzielić.
Zajmuję się pisaniem. Robię to z pasji. I z poczucia obowiązku, bo uważam, że jakaś kosmiczna siła powołała mnie właśnie do tworzenia literatury.
W marcu 2015 r. ukazała się moja debiutancka książka pt. Piromani. Kilka miesięcy wcześniej pochłaniało mnie rozsyłanie maszynopisu po wydawcach, pukanie do różnych drzwi, wreszcie prowadzenie kampanii crowdfundingowej…
Ostatecznie prawie podpisałam umowę, która byłaby ogromnym ciosem dla mojej kieszeni. I przyszłej ewentualnej kariery.
Na szczęście ktoś nade mną czuwał.
Przez trzy i pół roku zajmowałam się kontaktem z autorami, opracowywaniem harmonogramu wydawniczego i marketingiem książki. Byłam tą osobą, która otrzymuje propozycje wydawnicze i zapoznaje się z nadesłanymi tekstami, czy to debiutantów, czy bardziej doświadczonych literatów. Jeżeli zostałam przekonana przez autora, że jego tekst warto wydać, walczyłam o to. Czuwałam nad twórcą i przeprowadzam go przez wszystkie etapy wydania książki, jednocześnie opracowując strategie promocyjne. Jeżeli nie, przypominałam sobie, jak to było, kiedy w wieku nastu lat rozsyłałam swój zbiorek opowiadań do różnych domów wydawniczych. I jak się czułam, kiedy otrzymywałam odmowę. Choć gorsza była niepewność, bo niektóre wydawnictwa w ogóle nie informują autora, co się dzieje z ich tekstem. Więc pisałam wiadomość do autora i miałam nadzieję, że poradzi sobie z prawdą o swoim tekście.
Teraz, kiedy piszcie do mnie na kontakt@fabrykadygresji.pl, z pytaniem: napisałem książkę i co dalej?, czytam Wasze dzieła i mówię, krok po kroku, jak rozwijać Waszą literacką karierę. Oto część porad, dotyczących konkretnie kontaktu z wydawcą.
Co zrobić, żeby propozycja wydawnicza została przyjęta, a wydanie okazało się sukcesem?
To dopiero tajemnica prosto z Archiwum X! Myślę, że gdyby odpowiedź na to pytanie była nam znana, wszystkim piszącym byłoby o wiele łatwiej żyć i każdy mógłby zostać pisarzem. Niestety, zależy to od mnóstwa czynników i nie da się jednoznacznie określić, który z nich jest tym decydującym. Na pewno jest kilka ważnych punktów, o których warto pamiętać, i które sprawiają, że szansa na przyjęcie wzrasta. Warto też dowiedzieć się, czego zdecydowanie nie robić.
1. Zgłaszanie książki, co do której nie masz pewności, że jest dobra
Wydawca nie powie Ci, że tekst, który napisałeś, jest zły albo dobry. Po prostu się nie odezwie.
Nie będąc przekonanym co do wartości własnego tekstu, nie będziesz umiał prawidłowo się przedstawić (o czym nieco później).
Dlatego na początku, by poznać prawdziwe walory swojego tekstu tudzież wyeliminować nachalne błędy ortograficzne, językowe lub fabularne, powinieneś skonsultować się z recenzentem! Zamówienie profesjonalnej recenzji to opcja, której w 2015 r. prawie nikt nie proponował. Na szczęście rynek się rozwija i taka cudowna opcja jest dostępna. Gdybym z niej wcześniej skorzystała, być może nie miałabym jeszcze kilkudziesięciu egzemplarzy Piromanów upchniętych w szafie (a piszę ten fragment 4 lata po premierze).
2. Kontaktowanie się z wydawnictwem, jeżeli nie masz jeszcze całości materiału, jest w głównej mierze bezcelowe.
Zdarzają się osoby, które wysyłają część swojego tekstu, bo tyle napisali do tej pory. Chcą wiedzieć, czy fragmenty są dobrze napisane, i czy jest w ogóle szansa na wydanie. A autor przede wszystkim powinien pisać nie ze świadomością wydania dzieła, tylko jego zakończenia. To ogromna różnica.
Wyobraźcie sobie, że napisaliście kilka stron, wysyłacie je do wydawnictwa, tam odpisują, że tekst nie nadaje się do wydania. Co robicie? Rzucacie pisanie tego utworu, zaczynacie następną książkę. I znowu ta sama historia; piszecie, wysyłacie, odmowa lub brak zainteresowania. W ten sposób niczego się nie nauczycie. Rozmowy z wydawcą powinny zaczynać się po zakończeniu tworzenia utworu, by był materiał i jakakolwiek podstawa do dalszych pertraktacji. Ponadto praca nad tekstem to nie tylko napisanie, ale głównie wykreślanie i redagowanie, w czym redakcja oczywiście pomaga, jeśli już dochodzi do nawiązania współpracy. Ale jak zająć się czymś, co nie wiadomo, jak się kończy?
Najpierw miej co zgłosić do wydawnictwa, a później dowiaduj się różnych rzeczy, które Cię interesują. Pisarz musi przede wszystkim pisać, a nie wydawać. Niektórzy zapaleńcy niestety o tym zapominają.
W pracy staram się doradzić każdemu, nawet takiej osobie, która dopiero myśli o napisaniu tekstu. Ale, uwierzcie, nie wszyscy są tak życzliwi.
Jeżeli wysyłasz poezję tam, gdzie wydają utwory tylko i wyłącznie prozatorskie, to bardzo mi przykro, ale nie dziw się, że Twoja propozycja nie zostanie rozpatrzona.
3. Niesprawdzenie oferty wydawnictwa
Jesteś zły na swojego wydawcę, że Twoja książka leży i się nie sprzedaje? A zapytałeś go kiedykolwiek o rodzaj prowadzonego marketingu książki? No właśnie.
Nagle się okazuje, że gotowa książka przychodzi pod Twój dom, a Ty przecież nie masz miejsca na pomieszczenie tysiąca egzemplarzy? To faktycznie skrajna sytuacja i można się wściekać, ale nie na wydawcę, raczej na siebie, bo w umowie wydawniczej na pewno znalazłby się na to paragraf.
Ernest Hemingway, przeglądający swój maszynopis; artdaily.com
4. Wysyłanie „gołego” maszynopisu autorskiego
Generalnie polecam wysyłanie swojego utworu w wersji elektronicznej. Jest taniej, ekologiczniej, a redaktorowi łatwiej sprawdzić różne techniczne rzeczy. Nie róbcie tego w PDF. Wybierzcie Worda i nie bójcie się, że ktoś skopiuje Wasz utwór i bez Waszej zgody go wyda. To mit. Redaktorzy mają lepsze rzeczy do roboty, a nawet, jeśli znajdzie się jakiś psychopiernik (bo wariaci są wszędzie, bez względu na profesję, płeć, wiek czy stan konta), to sprawę bardzo łatwo wygrać w sądzie. Dzięki zapisaniu pliku w .doc, .docx lub .rtf, łatwiej będzie oszacować objętość arkuszy wydawniczych, a zatem koszty oraz czas potrzebny na wyprodukowanie książki.
Do maszynopisu dołącz informacje o sobie, wraz z danymi kontaktowymi (pamiętaj o numerze telefonu). Zrób sobie literackie CV. Co osiągnąłeś w dziedzinie literatury, czyli czy jesteś laureatem jakiegoś konkursu, czy może piszesz bloga albo czy Twoje artykuły ukazują się w prasie. To zdecydowanie dodatkowy atut i jest mile widziany.
Wszyscy będą również wdzięczni za przesłanie streszczenia książki i planu wydarzeń. To nie tak, że redaktorzy nie czytają książek, że są odmóżdżeni i bazują tylko na streszczeniach. To nieprawda. Otrzymujemy jednak momentami tak dużo propozycji, że – nawet, jeśli literatura to nasze życie – po prostu się nie wyrabiamy. Nie jesteśmy w stanie przestudiować każdej książki od deski do deski. A chcemy być sprawiedliwi. Dzięki takim pomocniczym materiałom jesteśmy w stanie szybciej zapoznać się z interesującymi fragmentami.
wdbj7.com
5. Podpisywanie umowy w ciemno
Niesamowite! Jakieś wydawnictwo zgodziło się wreszcie wydać moją książkę! Świetnie! Każą mi za to zapłacić? To nieistotne, kasa się znajdzie, przecież oszczędzałem na to tak długi czas. Teraz wystarczy podpisać!
Albo:
Rety, będę wydawać książki i nawet nie muszę za to płacić! Skoro tak, na pewno na nic nie muszę już zwracać uwagi!
Ale bzdury.
Bez względu na to, w jakim wydawnictwie podpisujesz umowę, najpierw ją przeanalizuj. W ogóle, komunikowanie się tylko z jednym wydawcą, uważam za przejaw skajnej głupoty. Kontaktuj się z wieloma domami wydawniczymi, porównuj umowy, oferty i przede wszystkim pamiętaj, że masz własny rozum oraz intuicję, której warto słuchać. Nikt się o to nie obrazi. Związek autora z wydawnictwem to relacja o wiele głębsza niż klient-firma. Często to tak wygląda aktualnie, niestety, ale umowy są po to, by zabezpieczyć interesy nie tylko domu wydawniczego, ale i autora. Ma to być porozumienie, które wyjaśni w razie sporu każdą zawiłość. A od siebie dodam, że już po kontakcie telefonicznym można zobaczyć, kto jest dobrym gliną, a kto złym. Tam, gdzie ludzie są mili i skorzy do pomocy, tam warto wydać. Tam, gdzie traktują Cię oklepanymi formułkami, lepiej jak najszybciej wiać.
Jak zweryfikować, czy nie trafiłeś na wydawnictwo, które po prostu chce zedrzeć z Ciebie hajs? W bardzo prosty sposób. Zapytaj osobę, z jaką się kontaktujesz, o trzy najmocniejsze strony Twojej książki. Myślę, że po odpowiedzi poznasz, czy masz do czynienia z profesjonalistą i kompetentną osobą, czy kimś, komu w ogóle na Tobie nie zależy.
Musisz zrozumieć, że wydawnictwo to nie Olimp, w którym chodzą bogowie spełniający Twoje marzenia o wydaniu książki. To przede wszystkim firma, gdzie pracują ludzie, tacy jak Ty. Nie czuj się od nich gorszy, bo oni decydują o Twoim sukcesie; to Ty możesz również zadecydować o ich powodzeniu w dalszych latach. Nie czuj się też lepszy, bo jesteś wielkim artystą, a oni po prostu szarymi pracownikami; nie znasz się na książkach tak dobrze jak oni, a żeby dokładnie poznać branżę, trzeba naprawdę wielu lat ciężkiej pracy i tęgich umysłów. Dlatego przyzwyczaj się do myśli, że w pewnym sensie będziesz wraz ze swoją książką postrzegany jako produkt, który trzeba sprzedać, żeby zarobić. Wydanie tekstu do ogromne finansowe przedsięwzięcie, więc nie dziw się, że wydawnictwo chce, byś pokrył część lub całe koszty. Nawet, jednak trafisz pod skrzydła wydawnictwa, które sponsoruje Ci wydanie książki, są wciąż rzeczy, na jakie warto zwrócić uwagę.
Matt Morgan, A day’s work ended, s3.amazonaws.com
Sprawdź na przykład, czy nie stajesz się niewolnikiem. Pracujesz pięć lat, żeby napisać dobrą powieść, a potem się okazuje, że ze sprzedaży jednego egzemplarza otrzymasz trzy złote netto na rękę. Sprzedaje się, powiedzmy, pięć tysięcy egzemplarzy, czyli całkiem nieźle. Wychodzi piętnaście tysięcy złotych, no ale pracowałeś pięć lat. To tak jakbyś zarabiał 250 złotych miesięcznie. Czyli około 35 groszy na godzinę. No cóż. Słabo, ale jeszcze nie najgorzej. Może się jeszcze okazać, że kontrakt obejmuje nie tylko jedną Twoją książkę, ale i cztery następne. Albo po prostu dziesięć lat Twojego życia i wszystko, co będziesz chciał opublikować, będzie musiało ukazać się nakładem jednego wydawnictwa. To jest dosyć poważna decyzja, prawda?
Dlatego nie spiesz się i myśl, a będzie dobrze. Masz wątpliwości? Zapytaj śmiało! Jestem do Twojej dyspozycji pod adresem fabrykadygresji@gmail.com!
Jeśli chcesz być ze mną w stałym kontakcie, otrzymywać zniżki na szkolenia i informacje o promocjach na pakiety marketingowe dla Twojej książki, zapisz się na newsletter!
Możesz też podziękować mi za przydatne rady, lajkując mój fanpage na Facebooku. Tam również znajdują się cenne wskazówki, które warto obserwować na bieżąco!
A jeśli spodobał Ci się wpis, to może zainteresują Cię również te:
Bardzo mi się podobało, nie ma co ukrywać, że wydałaś ksiiążkę i jesteś dla innych blogerów cennym źródłem informacji 🙂 mnie natomiast interesuje kwestia Twojej pracy, czyzbys pracowała obecnie w jakiejś agencji literackiej czy coś w tym stylu? 🙂
"Zajmuję się pisaniem. Robię to z pasji. I robię to z poczucia obowiązku, bo uważam, że jakaś kosmiczna siła powołała mnie właśnie do tworzenia literatury."
Powiało egocentryzmem. Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że narcyzm jest wśród literatów dość powszechną przypadłością, ale ciężko jest wygłaszać tego typu kwestie bez jednoczesnego popadania w śmieszność.
Generalnie większość wymienionych przez Ciebie rad jest dość oczywista i można je bez trudu odnaleźć na każdym lepszym forum dla początkujących pisarzy (a imię ich Legion). Myślę, że uniwersalną zasadą jest prymat finansowy. Jeśli wydawca oczekuje od autora jakiegokolwiek wkładu finansowego przy publikacji jego dzieła, to oznacza, że chce wydymać autora. Takie to proste. Poważne wydawnictwa płacą swoim autorom, niepoważne wymagają, by to autor płacił.
Może to nieistotne pytanie, ale czasem szczegóły, także mają znaczenie. Proszę o doradzenie o której godzinie (i w ktory dzien tygodnia) wysyłać maila z książką 🙂 Tak aby była największa szansa jej przeczytania 🙂
Widzę, Emilka, że masz pierwszą zaciętą i zaciekłą krytyczkę. Też się zajmuję pisaniem, a co. Też wydałam książkę, a co razy dwa. I nie będę się z tym kryła, choć nie było to rozwiązanie racjonalne. I lubię bardzo pisać o sobie i o tym, co robię. Dużo bardziej, niż o tym mówić ludziom prosto w oczy.
Moim zdaniem te porady są cenne, bo taki autor, niesamowicie podjarany wizją wydania swojego dzieła, nie myśli zazwyczaj o tym, by wszystko racjonalnie sprawdzić, łącznie z tym, jaki jest profil wydawniczy upatrzonego wydawcy. I w ogóle niewiele myśli taki autor, bo już się cieszy i ma przed oczami wizję chwały i uwielbienia czytelników.
Chyba czytamy sobie w myślach, albo – ha ha – między słowami, bo u mnie dzisiaj pojawił się tekst o moim debiucie, cofniętym debiucie. Zerknij w chwili wolnej 🙂
Dzięki za opinię! Mówi się, że niektórzy mierzą innych ludzi swoją miarą, więc jeśli powiało Ci egocentryzmem, to cóż… 😀 Osobiście patrzyłabym na wyjęty przez Ciebie fragment z większym dystansem, ale nie mam do Ciebie żadnych pretensji, bo a) faktycznie, zdarza mi się być egoistką i b) zapoznawszy się z jednym zaledwie wpisem, nie wiesz, że często na blogu (i w życiu) stosuję autoironię. Zgadzam się całkowicie, że większość z tych wskazówek to banały i faktycznie można znaleźć je na rozmaitych forach. Niemniej, postanowiłam o tym napisać, gdyż wciąż bardzo dużo piszących nie jest uświadomionych, więc to ważne, by miały jak najwięcej źródeł, z których mogą korzystać w taki sposób, jaki im się podoba. Poza tym sama chętnie czytam podobne posty na innych blogach i bardzo mi się podobają. Wreszcie postanowiłam napisać coś od siebie i dodać własne trzy grosze do tematu. Czasem coś się wie, ale przeczytanie o tym pozwala wcielić nam to w życie.
A widzisz, z tym ostatnim akurat się nie zgodzę, bo to, że wydawnictwo publikuje książki za pieniądze autora, to nie znaczy, że chce z niego zedrzeć. Znam bardzo dobre wydawnictwa, które działają na takich zasadach, i nikt nie jest pokrzywdzony. Znam też wydawnictwa określane przez Ciebie jako "poważne", bo płacą swoim autorom, ale przez to zamykają ich w klatce, ograniczają wolność i traktują jak produkt.
Niemniej, bardzo dziękuję za cenną wypowiedź i pozdrawiam!
Cześć, Julko kochana! Bardzo dziękuję za wypowiedź. Wiesz, coraz częściej odnoszę wrażenie, że nasze umysły są w jakiś sposób ze sobą połączone. 😛 Już lecę do Ciebie i patrzę! Buziaki! 🙂
Bardzo ciekawy poradnik dla osób, które faktycznie marzą o wydaniu książek. O tym, że za jeden egzemplarz autor dostać może 3 złote czy nawet 2,50 czytałam ostatnio u Jakuba Ćwieka. Widać, że trzeba dobrze przeanalizować wszystkie okazje i wybrać tę najlepszą 😉
Ale fajny artykuł! Muszę tu zaglądać częściej. 🙂 Ktoś tam w komentarzu wspomniał, że to, co piszesz, jest oczywiste, ale myślę, że obecnie jest tyle osób, które chcą publikować i wydawać, że przyda się taki tekst. Swoją drogą, to trochę zastanawiające, skąd obecnie tak duże parcie na bycie pisarzem, skoro tak trudno na tym zarobić?
A co sądzisz o wydawnictwach, które utrzymują się wyłącznie z tego, że wydają na koszt autorów gnioty? (tzn – wydają wszystko jak leci, bo za całość płaci autor, pewnie wiesz, o czym mówię). Jestem bardzo ciekawa opinii osoby, która się na tym zna, bo kiedyś czytałam, że pewien bloger zrobił prowokację – napisał strasznie nieskładny tekst, celowo popełniając błędy w konstruowaniu fabuły, wysłał go do 8 tego typu wydawnictw i wszystkie zgodziły się wydać książkę na jego koszt, pisząc, że to świetny utwór… 😉
Jakiś czas temu miałam okazję wydać mój pierwszy zbiorek opowiadań, Niemego Śpiewaka, w paru wydawnictwach, jeśli zapłacę. Olałam to, bo nie będę płacić za własną pracę. Skoro ktoś uważa, że nie napisałam na tyle dobrze, by mógł za to zapłacić, trudno, ale z własnej kieszeni na pewno bym nie wyłożyła, bo wydawnictwa też były małe i nieznane.
Dzięki. No i polecam się na przyszłość. 😉 Nie mam pojęcia, skąd takie parcie na pisanie. Może z tej przyczyny, że co chwilę ukazują się książki celebrytów, a ludzie zawsze chcieli się do nich upodabniać? Hm, sama nie wiem, o co chodzi.
Ciężka sprawa z takimi wydawnictwami, czyli tzw. vanity press. Biznes to biznes, wiadomo, każdy chce zarobić, ale wydawanie gniotów to już przesada. Rozumiem natomiast pomoc w pisaniu – ktoś może mieć dobry pomysł, ale brakuje mu zdolności literackich. Wówczas zatrudnia się ghostwritera i wydaje świetną książkę, jednak po zasadniczej obróbce albo i napisaniu na nowo. Wychodzę z założenia, że autor musi zostać uświadomiony co do faktycznej wartości jego tekstu. Śmieszy mnie też, że w niektórych wydawnictwach zamawia się płatną recenzję redakcyjną. Halo, coś tu nie tak. Natomiast znam wydawnictwa, które wydają beznadziejne książki i dziwię się, że ludzie wciąż się do nich zwracają, bo tam redakcja w zasadzie nie istnieje (no, może jest ktoś, kto robi drobną korektę, ale i z tym różnie bywa).
Zaś co do Twojego zbiorku opowiadań – być może napisałaś bardzo dobry zbiór opowiadań, ale bez potencjału marketingowego, czyli po prostu "za dobrze". Takie sytuacje też się zdarzają. Zobacz, co teraz się sprzedaje na półkach. To nie jest wysoka literatura. Ale próbuj w większych wydawnictwach albo uderzaj w konkursy literackie. Nieprzejmowanie się odmowami to 50% sukcesu, wiesz? 🙂
Dzięki, absolutnie nie przejmuję się tym, bo próbowałam wydać Niemego ze dwa lata temu. Potencjału marketingowego faktycznie mu brakuje, to raczej historia dla zapaleńców. 😉 Wystarczy mi, że dzięki niemu poznałam fantastycznych ludzi, z którymi od czasu do czasu się spotykam. Właściwie… opiszę to u siebie na blogu, bo to dłuższa historia, ale bardzo ciekawa. 🙂
Co do tych wydawnictw – rozumiem, że biznes to biznes, tylko mam wrażenie, że to bardzo krótkowzroczne – wydawać słabe książki. Przecież to nakręcanie spirali – inni zobaczą, że książki są słabe i nie będą chcieli być kojarzeni z takim wydawnictwem, więc ono straci klientów… Jeśli kiedyś coś o tym napiszesz, przeczytam to jako pierwsza. 😀
ciekawe informacje, ale powinnas unikac egzaltowanych wyrazen typu „jestes kretynem” „nie obwiniaj nikogo za swoja glupote” itp. to po prostu nie przystoi, jesli chcesz byc traktowana serio.
Yyy dzień dobry 😉 ciekawi mnie Twoja czysto subiektywna opinia na temat wydawania blogów pamiętnikarskich. Ot tak po prostu wrzucić całe archiwum do Worda i puścić w eter. No i umówmy się, że blog prezentuje jakąś jakość, acz nigdy nie dorobił się milionów odsłon, więc potencjalny wydawca nie może bazować na popularności samego autora. Azaliż ma to sens?
Dziękuję za ten tekst. Ukończyłam właśnie swoją pierwszą interaktywną książeczkę dla dzieci. Druga część właśnie się tworzy. Jestem laikiem w kwestii wydawania. Chętnie skorzystam z podpowiedzi.
Pozdrawiam ciepło
Myślę, że najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie, czy chcę być wydany, czy chcę mieć czytelników? 🙂 To są dwa różne cele. Świetnie, że zebrałaś to wszystko, o czym przekonuje się każdy, kto chce wyjść poza ostatnią kropkę w swim utowrze.
Realistka do bólu
dnia 9 stycznia 2021 o godz. 14:55
A ja trochę inaczej powiem: 1. Czy ja mam faktycznie coś ciekawego do powiedzenia lub opowiedzenia i to w wartościowy sposób. Bo „pisać każdy może – jeden lepiej, drugi gorzej”. Czytelników można zdobyć publikując fragmenty swej twórczości w Internecie. Marzący o wydaniu własnej książki i sięgający np. po selfpublishing, często ostają ze stertą swojej książki. Bo już za darmo, komu mogli , to wcisnęli – znajomym, rodzinie… Wbrew pozorom, nie każda biblioteka z otwartymi ramionami przyjmie czyjś tomik wierszy. Jak biblioteka ma mało miejsca i każdy nowy zakup okupuje nie tylko pieniędzmi, ale i decyzją, co z aktualnych zbiorów usunąć, by było miejsce na nowości, to raczej nie bierze wszystkiego jak leci, nawet za darmo – wiem, bo likwidowałam część swojej biblioteczki. Oddałam kilka dosyć głośnych tytułów z ostatnich kilkunastu lat i to w b.dobrym stanie. Biblioteka ich na stanie nie miała (sprawdzałam katalog). Z 10 wzięli 3 tytuły robiąc laskę. Resztę albo wyłożyłam przy bibliotece albo z trudem znalazłam chętnego przez Internet, ale musiało być „za darmo”.
Emilio czy mogłabyś podać nazwy tych dobrych wydawnictw, które działają na zasadach współfinansowania a nie zdzierają ze swoich autorów, będę bardzo wdzięczna poniewaz dostałam kilka podobnych ofert a niestety opinie o niektórych brak, więc ciężko jest je ocenić.
Czy orientujesz się ile powinno takie wydawnictwo zaproponować zysku od sprzedanej książki, chodzi mi o procentowy wynik już od ceny zbytu?
Dziękuję
Świetny blog i kanał YouTube 🙂 Twoje rady były bardzo pomocne w przygotowaniu mojej propozycji wydawniczej. Z Twojego doświadczenia- ile trwa wewnętrzna recenzja wydawnictwa?
Cześć! A co w sytuacji, kiedy znane wydawnictwo wydało 1. tom książki (wcale przy tym nie wywiązało się z promocji, więc nie chcę mieć z nim więcej do czynienia), a ja mam gotowy tom2.? Jak postąpić w tej sytuacji? Może machnęłąbym ręką na wydanie tomu 2. , gdyby nie to, że czuję wewnętrzny przymus zakończenia tej mojej pisarskiej przygody. Ci którzy przeczytali pierwszą książkę proszą o jej zakończenie.
No i droga Emilio, jaka jest Twoja opinia o wydawnictwach, które reklamują się w sieci? (książkę wydadzą, wypromują, wszędzie sprzedadzą… itd.)
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Hej!
Co do pierwszej części Twojego komentarza, to odpisałam Ci na mailu, jak to wszystko widzę.
Natomiast moja opinia o wydawnictwach, które reklamują się w sieci…? Hmmm. Jeśli to wydawnictwa usługowe, to napisałam na ten temat obszerny wpis: https://fabrykadygresji.pl/2018/09/17/10-pulapek-ktore-czyhaja-na-ciebie-w-wydawnictwie-uslugowym-vanity-press/ Nie mogę ogólnie ocenić wszystkich wydawnictw, wrzucając je do jednego worka. Za każdą marką stoją ludzie z różnymi motywacjami. Jeśli ich motywacją jest tylko i wyłącznie hajs, a w ich działaniach wydawniczych nie ma pewnej wyższej narracji, to mogę śmiało rzecz, iż nic dobrego z tego nie wyniknie.
Pozdrawiam ciepło!
Na temat trafiłem przypadkiem, gdy szukałem tematu, gdy wydawnictwo odmówi wydania książki, i trafiłem na Pani blog. Ja sam napisałem książkę z informatyki dotyczący CMS WordPress. Niestety, trzeba poprawić grafiki, bo zawierały czarne ramki. Ale co gorsza, redaktor odmówił mi z powodu ciężkiego pióra i trzeba całą książkę zredagować. Zrezygnowałem, bo gdybym zdecydował się, to musiałbym zapłacić. Pytanie, komu taką książkę można zlecić, aby zrecenzowała tanio? Redaktor napisał, że zły jest styl treści, i nie zgadzam się z tym.
Co prawda trafiłeś właśnie do Fabryki, ale postaraj się czuć jak u siebie w domu.
Jestem Emilia Teofila i uważam, że słowa mają moc. Kocham historie. Wierzę, że mogą zmienić ludzi i świat na lepsze. Prowadzę kursy kreatywnego pisania i tworzenia treści do Internetu. Jestem autorką książek oraz prelegentką. Pomagam twórcom w procesie, wydawaniu i promocji ich utworów utworów. Wspieram w budowaniu marki osobistej. Prywatnie podróżuję, także po rubieżach własnego umysłu. Wyznaje wiarę w wielką trójcę: literaturę, tenis i pierogi. Jeśli uważasz, że w życiu nie musi być pięknie, ale koniecznie ma być ciekawie — odwiedzaj mnie częściej.
Piromani
Intryguje Cię Poznań po zmroku?
Sięgnij po mój debiut. Poznaj pragnącą zostać pisarką Lidkę i jej niezwykłych przyjaciół: szaloną Szoszanę, czarodzieja Piernika i rycerskiego Kiryła! Zobacz, do czego prowadzi młodych ludzi brak zrozumienia ze strony rodziców oraz niewystarczająca dawka miłości.
Hotel Aurora
Powieść obyczajowa, w której różne pokolenia i temperamenty spotykają pod tym samym dachem w przeuroczej górskiej scenerii. Niebezpieczny romans, rodzinne sekrety, siła kobiet i dużo czarnego humoru!
Grand Hotel Granit
Duchy domagają się, by ich historia została opowiedziana.
Żywi milczą zaciekle, a upchane głęboko w szafie trupy nie są do końca martwe…
Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Czy ten, kto mówi, że kocha, może skrycie nienawidzić?
Zapraszam do lektury mojej trzeciej powieści!
Dołącz do nas i rozwijaj się!
Zapraszam do grupy kobiet z pasją, dla których pisanie stanowi treść życia. Wspólnie rozwijamy się, uczymy, motywujemy i promujemy.
W grupie można więcej!
Chcesz napisać książkę, która będzie się dobrze sprzedawać? Dołącz do Załogi Fabryki Dygresji!
Razem pokonujemy literackie sztormy. Niestraszna nam twórcza blokada czy góra lodowa w postaci nieuczciwego wydawcy. Jeżeli potrzebujesz motywacji oraz profesjonalnej wiedzy o pisaniu, wydawaniu i marketingu książki, która poprowadzi Cię prosto do wymarzonego celu, jesteś w dobrym miejscu! Zapraszam na pokład!
Dziękuję za zapis, a teraz sprawdź swoją skrzynkę mailową i potwierdź subskrypcję!
Świetny artykuł 😀 Bardzo pomocny
Dziękuję za ten wpis 🙂
Bardzo mi się podobało, nie ma co ukrywać, że wydałaś ksiiążkę i jesteś dla innych blogerów cennym źródłem informacji 🙂 mnie natomiast interesuje kwestia Twojej pracy, czyzbys pracowała obecnie w jakiejś agencji literackiej czy coś w tym stylu? 🙂
Notka niestety bardzo słaba.
"Zajmuję się pisaniem. Robię to z pasji. I robię to z poczucia obowiązku, bo uważam, że jakaś kosmiczna siła powołała mnie właśnie do tworzenia literatury."
Powiało egocentryzmem. Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że narcyzm jest wśród literatów dość powszechną przypadłością, ale ciężko jest wygłaszać tego typu kwestie bez jednoczesnego popadania w śmieszność.
Generalnie większość wymienionych przez Ciebie rad jest dość oczywista i można je bez trudu odnaleźć na każdym lepszym forum dla początkujących pisarzy (a imię ich Legion). Myślę, że uniwersalną zasadą jest prymat finansowy. Jeśli wydawca oczekuje od autora jakiegokolwiek wkładu finansowego przy publikacji jego dzieła, to oznacza, że chce wydymać autora. Takie to proste. Poważne wydawnictwa płacą swoim autorom, niepoważne wymagają, by to autor płacił.
Bardzo proszę i zawsze do usług! Kłaniam się i cieplutko pozdrawiam!
Może to nieistotne pytanie, ale czasem szczegóły, także mają znaczenie. Proszę o doradzenie o której godzinie (i w ktory dzien tygodnia) wysyłać maila z książką 🙂 Tak aby była największa szansa jej przeczytania 🙂
Dzięki.
Nie, nie pracuję w agencji literackiej, tylko w wydawnictwie. 🙂
Widzę, Emilka, że masz pierwszą zaciętą i zaciekłą krytyczkę.
Też się zajmuję pisaniem, a co.
Też wydałam książkę, a co razy dwa.
I nie będę się z tym kryła, choć nie było to rozwiązanie racjonalne. I lubię bardzo pisać o sobie i o tym, co robię. Dużo bardziej, niż o tym mówić ludziom prosto w oczy.
Moim zdaniem te porady są cenne, bo taki autor, niesamowicie podjarany wizją wydania swojego dzieła, nie myśli zazwyczaj o tym, by wszystko racjonalnie sprawdzić, łącznie z tym, jaki jest profil wydawniczy upatrzonego wydawcy. I w ogóle niewiele myśli taki autor, bo już się cieszy i ma przed oczami wizję chwały i uwielbienia czytelników.
Chyba czytamy sobie w myślach, albo – ha ha – między słowami, bo u mnie dzisiaj pojawił się tekst o moim debiucie, cofniętym debiucie. Zerknij w chwili wolnej 🙂
Całusy i nie dajmy się!
Dzięki za opinię!
Mówi się, że niektórzy mierzą innych ludzi swoją miarą, więc jeśli powiało Ci egocentryzmem, to cóż… 😀 Osobiście patrzyłabym na wyjęty przez Ciebie fragment z większym dystansem, ale nie mam do Ciebie żadnych pretensji, bo a) faktycznie, zdarza mi się być egoistką i b) zapoznawszy się z jednym zaledwie wpisem, nie wiesz, że często na blogu (i w życiu) stosuję autoironię.
Zgadzam się całkowicie, że większość z tych wskazówek to banały i faktycznie można znaleźć je na rozmaitych forach. Niemniej, postanowiłam o tym napisać, gdyż wciąż bardzo dużo piszących nie jest uświadomionych, więc to ważne, by miały jak najwięcej źródeł, z których mogą korzystać w taki sposób, jaki im się podoba. Poza tym sama chętnie czytam podobne posty na innych blogach i bardzo mi się podobają. Wreszcie postanowiłam napisać coś od siebie i dodać własne trzy grosze do tematu. Czasem coś się wie, ale przeczytanie o tym pozwala wcielić nam to w życie.
A widzisz, z tym ostatnim akurat się nie zgodzę, bo to, że wydawnictwo publikuje książki za pieniądze autora, to nie znaczy, że chce z niego zedrzeć. Znam bardzo dobre wydawnictwa, które działają na takich zasadach, i nikt nie jest pokrzywdzony. Znam też wydawnictwa określane przez Ciebie jako "poważne", bo płacą swoim autorom, ale przez to zamykają ich w klatce, ograniczają wolność i traktują jak produkt.
Niemniej, bardzo dziękuję za cenną wypowiedź i pozdrawiam!
Cześć, Julko kochana!
Bardzo dziękuję za wypowiedź. Wiesz, coraz częściej odnoszę wrażenie, że nasze umysły są w jakiś sposób ze sobą połączone. 😛
Już lecę do Ciebie i patrzę!
Buziaki! 🙂
Bardzo ciekawy poradnik dla osób, które faktycznie marzą o wydaniu książek. O tym, że za jeden egzemplarz autor dostać może 3 złote czy nawet 2,50 czytałam ostatnio u Jakuba Ćwieka. Widać, że trzeba dobrze przeanalizować wszystkie okazje i wybrać tę najlepszą 😉
Ale fajny artykuł! Muszę tu zaglądać częściej. 🙂 Ktoś tam w komentarzu wspomniał, że to, co piszesz, jest oczywiste, ale myślę, że obecnie jest tyle osób, które chcą publikować i wydawać, że przyda się taki tekst. Swoją drogą, to trochę zastanawiające, skąd obecnie tak duże parcie na bycie pisarzem, skoro tak trudno na tym zarobić?
A co sądzisz o wydawnictwach, które utrzymują się wyłącznie z tego, że wydają na koszt autorów gnioty? (tzn – wydają wszystko jak leci, bo za całość płaci autor, pewnie wiesz, o czym mówię). Jestem bardzo ciekawa opinii osoby, która się na tym zna, bo kiedyś czytałam, że pewien bloger zrobił prowokację – napisał strasznie nieskładny tekst, celowo popełniając błędy w konstruowaniu fabuły, wysłał go do 8 tego typu wydawnictw i wszystkie zgodziły się wydać książkę na jego koszt, pisząc, że to świetny utwór… 😉
Jakiś czas temu miałam okazję wydać mój pierwszy zbiorek opowiadań, Niemego Śpiewaka, w paru wydawnictwach, jeśli zapłacę. Olałam to, bo nie będę płacić za własną pracę. Skoro ktoś uważa, że nie napisałam na tyle dobrze, by mógł za to zapłacić, trudno, ale z własnej kieszeni na pewno bym nie wyłożyła, bo wydawnictwa też były małe i nieznane.
Dzięki. No i polecam się na przyszłość. 😉
Nie mam pojęcia, skąd takie parcie na pisanie. Może z tej przyczyny, że co chwilę ukazują się książki celebrytów, a ludzie zawsze chcieli się do nich upodabniać? Hm, sama nie wiem, o co chodzi.
Ciężka sprawa z takimi wydawnictwami, czyli tzw. vanity press. Biznes to biznes, wiadomo, każdy chce zarobić, ale wydawanie gniotów to już przesada. Rozumiem natomiast pomoc w pisaniu – ktoś może mieć dobry pomysł, ale brakuje mu zdolności literackich. Wówczas zatrudnia się ghostwritera i wydaje świetną książkę, jednak po zasadniczej obróbce albo i napisaniu na nowo. Wychodzę z założenia, że autor musi zostać uświadomiony co do faktycznej wartości jego tekstu. Śmieszy mnie też, że w niektórych wydawnictwach zamawia się płatną recenzję redakcyjną. Halo, coś tu nie tak. Natomiast znam wydawnictwa, które wydają beznadziejne książki i dziwię się, że ludzie wciąż się do nich zwracają, bo tam redakcja w zasadzie nie istnieje (no, może jest ktoś, kto robi drobną korektę, ale i z tym różnie bywa).
Zaś co do Twojego zbiorku opowiadań – być może napisałaś bardzo dobry zbiór opowiadań, ale bez potencjału marketingowego, czyli po prostu "za dobrze". Takie sytuacje też się zdarzają. Zobacz, co teraz się sprzedaje na półkach. To nie jest wysoka literatura. Ale próbuj w większych wydawnictwach albo uderzaj w konkursy literackie. Nieprzejmowanie się odmowami to 50% sukcesu, wiesz? 🙂
Dzięki, absolutnie nie przejmuję się tym, bo próbowałam wydać Niemego ze dwa lata temu. Potencjału marketingowego faktycznie mu brakuje, to raczej historia dla zapaleńców. 😉 Wystarczy mi, że dzięki niemu poznałam fantastycznych ludzi, z którymi od czasu do czasu się spotykam. Właściwie… opiszę to u siebie na blogu, bo to dłuższa historia, ale bardzo ciekawa. 🙂
Co do tych wydawnictw – rozumiem, że biznes to biznes, tylko mam wrażenie, że to bardzo krótkowzroczne – wydawać słabe książki. Przecież to nakręcanie spirali – inni zobaczą, że książki są słabe i nie będą chcieli być kojarzeni z takim wydawnictwem, więc ono straci klientów… Jeśli kiedyś coś o tym napiszesz, przeczytam to jako pierwsza. 😀
Martyna, ja bardzo lubię historie dla zapaleńców. Jeśli byłabyś skłonna udostępnić wspomniany zbiór, to chętnie bym przeczytał.
ciekawe informacje, ale powinnas unikac egzaltowanych wyrazen typu „jestes kretynem” „nie obwiniaj nikogo za swoja glupote” itp. to po prostu nie przystoi, jesli chcesz byc traktowana serio.
Masz rację i dziękuję za cenną uwagę!
Yyy dzień dobry 😉 ciekawi mnie Twoja czysto subiektywna opinia na temat wydawania blogów pamiętnikarskich. Ot tak po prostu wrzucić całe archiwum do Worda i puścić w eter. No i umówmy się, że blog prezentuje jakąś jakość, acz nigdy nie dorobił się milionów odsłon, więc potencjalny wydawca nie może bazować na popularności samego autora. Azaliż ma to sens?
Dziękuję za ten tekst. Ukończyłam właśnie swoją pierwszą interaktywną książeczkę dla dzieci. Druga część właśnie się tworzy. Jestem laikiem w kwestii wydawania. Chętnie skorzystam z podpowiedzi.
Pozdrawiam ciepło
Myślę, że najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie, czy chcę być wydany, czy chcę mieć czytelników? 🙂 To są dwa różne cele. Świetnie, że zebrałaś to wszystko, o czym przekonuje się każdy, kto chce wyjść poza ostatnią kropkę w swim utowrze.
A ja trochę inaczej powiem: 1. Czy ja mam faktycznie coś ciekawego do powiedzenia lub opowiedzenia i to w wartościowy sposób. Bo „pisać każdy może – jeden lepiej, drugi gorzej”. Czytelników można zdobyć publikując fragmenty swej twórczości w Internecie. Marzący o wydaniu własnej książki i sięgający np. po selfpublishing, często ostają ze stertą swojej książki. Bo już za darmo, komu mogli , to wcisnęli – znajomym, rodzinie… Wbrew pozorom, nie każda biblioteka z otwartymi ramionami przyjmie czyjś tomik wierszy. Jak biblioteka ma mało miejsca i każdy nowy zakup okupuje nie tylko pieniędzmi, ale i decyzją, co z aktualnych zbiorów usunąć, by było miejsce na nowości, to raczej nie bierze wszystkiego jak leci, nawet za darmo – wiem, bo likwidowałam część swojej biblioteczki. Oddałam kilka dosyć głośnych tytułów z ostatnich kilkunastu lat i to w b.dobrym stanie. Biblioteka ich na stanie nie miała (sprawdzałam katalog). Z 10 wzięli 3 tytuły robiąc laskę. Resztę albo wyłożyłam przy bibliotece albo z trudem znalazłam chętnego przez Internet, ale musiało być „za darmo”.
Warto dokładnie przyglądać się takim umowom
Ciekawy tekst, dla początkujących pisarzy, polecam
Emilio czy mogłabyś podać nazwy tych dobrych wydawnictw, które działają na zasadach współfinansowania a nie zdzierają ze swoich autorów, będę bardzo wdzięczna poniewaz dostałam kilka podobnych ofert a niestety opinie o niektórych brak, więc ciężko jest je ocenić.
Czy orientujesz się ile powinno takie wydawnictwo zaproponować zysku od sprzedanej książki, chodzi mi o procentowy wynik już od ceny zbytu?
Dziękuję
Świetny blog i kanał YouTube 🙂 Twoje rady były bardzo pomocne w przygotowaniu mojej propozycji wydawniczej. Z Twojego doświadczenia- ile trwa wewnętrzna recenzja wydawnictwa?
Dzięki za dobre słowo! Cieszę się, że to, co napisałam, przydało Ci się. Recenzja trwa czasem trzy miesiące, a kiedy indziej trzy dni. 🙂
Cześć! A co w sytuacji, kiedy znane wydawnictwo wydało 1. tom książki (wcale przy tym nie wywiązało się z promocji, więc nie chcę mieć z nim więcej do czynienia), a ja mam gotowy tom2.? Jak postąpić w tej sytuacji? Może machnęłąbym ręką na wydanie tomu 2. , gdyby nie to, że czuję wewnętrzny przymus zakończenia tej mojej pisarskiej przygody. Ci którzy przeczytali pierwszą książkę proszą o jej zakończenie.
No i droga Emilio, jaka jest Twoja opinia o wydawnictwach, które reklamują się w sieci? (książkę wydadzą, wypromują, wszędzie sprzedadzą… itd.)
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Hej!
Co do pierwszej części Twojego komentarza, to odpisałam Ci na mailu, jak to wszystko widzę.
Natomiast moja opinia o wydawnictwach, które reklamują się w sieci…? Hmmm. Jeśli to wydawnictwa usługowe, to napisałam na ten temat obszerny wpis: https://fabrykadygresji.pl/2018/09/17/10-pulapek-ktore-czyhaja-na-ciebie-w-wydawnictwie-uslugowym-vanity-press/ Nie mogę ogólnie ocenić wszystkich wydawnictw, wrzucając je do jednego worka. Za każdą marką stoją ludzie z różnymi motywacjami. Jeśli ich motywacją jest tylko i wyłącznie hajs, a w ich działaniach wydawniczych nie ma pewnej wyższej narracji, to mogę śmiało rzecz, iż nic dobrego z tego nie wyniknie.
Pozdrawiam ciepło!
Na temat trafiłem przypadkiem, gdy szukałem tematu, gdy wydawnictwo odmówi wydania książki, i trafiłem na Pani blog. Ja sam napisałem książkę z informatyki dotyczący CMS WordPress. Niestety, trzeba poprawić grafiki, bo zawierały czarne ramki. Ale co gorsza, redaktor odmówił mi z powodu ciężkiego pióra i trzeba całą książkę zredagować. Zrezygnowałem, bo gdybym zdecydował się, to musiałbym zapłacić. Pytanie, komu taką książkę można zlecić, aby zrecenzowała tanio? Redaktor napisał, że zły jest styl treści, i nie zgadzam się z tym.