Nadeszła wiekopomna chwila. Zakończenie cyklu Bohater prawdziwy. Dziś odsłona szósta, ostatnia. Tym samym najważniejsza, od której być może powinnam zacząć, ale wierzę, że dzięki wcześniejszym postom z serii o Bohaterze prawdziwym zrozumiesz w pełni, co chcę Ci dzisiaj przekazać o wprowadzeniu postaci.
Czyli to, że bardzo łatwo możesz spartolić tekst, jeśli zapomnisz o czytelniku.
Akcja książki nabiera rozpędu, kiedy wprowadzasz kolejne postaci. Gorąco apeluję, byś z każdej swojej postaci uczynił bohatera prawdziwego. Wielowymiarowy charakter, który pozostanie w pamięci czytelnika na bardzo długi czas. Pomogą Ci w tym karty pracy.
Wszystkie wpisy z Cyklu Bohater Prawdziwy:
- Wygląd postaci, czyli czyste paznokcie zawsze w cenie
- Przeszłość postaci, czyli jak wielki cień może rzucić pizza
- Przyszłość postaci, czyli co nas kręci, co nas podnieca
- Teraźniejszość postaci, czyli jesteś średnią pięciu osób, z którymi spędzasz najwięcej czasu
- Teraźniejszość postaci, czyli przechodzimy do trzeciego wymiaru
6. Wprowadzenie postaci, czyli jak szybko spieprzyć całą powieść i odstraszyć czytelnika
To, w jakich okolicznościach przedstawisz odbiorcy swojego bohatera, jest niezwykle istotne.
Kojarzysz Stranger Things? Mamy tam wzorowy przykład, jak scenografia wpływa na odbiór postaci przez widza, ale podświadomie. Zwróć uwagę na to, że depresja postaci granej przez Winonę Ryder podkreślana jest przez duszące, brudnożółte światło. Zaś im straszniejsze wydarzenia w kolejnych odcinkach, tym więcej cieni i mroku. Jaka lekcja z tego płynie?
Skuteczniej zadziałasz na psychikę czytelnika, nie będąc dosłownym. Nie musisz pisać, że Twój bohater choruje na depresję. Wystarczy, że opiszesz pokrywające się pleśnią naczynia w zlewozmywaku i fakt, iż postać nie pamięta, kiedy uśmiechnęła się po raz ostatni. Wykorzystaj opis wnętrza lub zewnętrznej aury, by umiejętnie wprowadzić bohatera.
W kwestii jego imienia, nazwiska bądź pseudonimu
nie mam dla Ciebie żadnej wskazówki.
To żart. W kwestii pisania zawsze mam coś do powiedzenia.
Postawiłabym na coś, co łatwo zapadnie w pamięć. Nazwisko Scalinmandagoofer jest dosyć trudne do przeczytania, więc zupełnie nie wiem, jak czytelnik miałby je zapamiętać. Chyba że byłaby to ważna postać. Zobacz! Jeśli sporządzisz ciekawy rys charakterologiczny i nie schrzanisz trywialnym pisaniem swojej postaci, przestanie być istotne to, jak się nazywa, więc nie ma co tracić kolejnych godzin na wymyślanie pięknego imienia i nazwiska. Można przez całą książkę pisać o jakimś bohaterze per X i dopiero na etapie redakcji nadać mu mniej lub bardziej adekwatne pseudo.
Zdecydowanie warto bardziej skupić się nad tym, by
wyeksponować przy wprowadzeniu postaci coś, co będzie się nam z nią nieodmiennie kojarzyć do końca książki.
Albo uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej bohatera prawdziwego, która zostanie ujawniona dopiero na koniec konkretnego wątku.
Wymyśliłam kiedyś, że główna bohaterka mojej powieści, zanim natknie się przypadkiem w mieście na swojego przyszłego ukochanego, będzie miała do czynienia z jagodami. Zatem kiedy znajdzie się w sklepie, kupując między innymi konfiturę jagodową, prędzej czy później zza którejś półki wyskoczy właśnie on. Później spotka się z nim w klubie Blueberry, a ich pierwszy raz być może odbędzie się w lesie, pośród jagodowych krzewów… Choć lepiej nie, z uwagi na kleszcze. No cóż, trzeba być nie tylko finezyjnym, ale i przede wszystkim praktycznym, jeśli chodzi o tworzenie prozy.
Największym grzechem u młodych lub starych, ale po prostu niezbyt zdolnych twórców,
jest banalne wprowadzanie postaci. Wysil się! Wymyśl coś oryginalnego, to nie boli, a satysfakcjonuje. Nie musisz opisywać postaci od razu od twarzy, zwróć uwagę na jej ubrudzone buty albo wykwintną poszetkę. Przedstaw ją czytelnikowi w dziwnej sytuacji. Niechże się tłumaczy z tego, że wyskakuje przez okno w stroju królika albo rzuca zgniłymi jajami w szybę auta. Czy to jest takie trudne?
Tymczasem, XXI wiek, polska literatura popularna:
Moja przyjaciółka, sprawczyni dzisiejszego wypadu, wisiała właśnie na szyi jakiegoś blondyna, wyglądającego na dwadzieścia trzy lata.
(Jak można wyglądać na dokładnie 23 lata?! Dlaczego nie 22 albo 24?!Co to za różnica)?
Uśmiechnęłam się pod nosem. Michalinie z pewnością to nie przeszkadzało.
(Co miało jej nie przeszkadzać? Uśmiech kumpelki? Albo że ona wisi komuś cielskiem na szyi i przyprawia go o ból kręgosłupa czy wiek młodziana? Jeśli tak, to ile sprawczyni dzisiejszego wypadu miała lat? O kim jest ten akapit, do cholery)?!
Mimo iż zawsze byłam bardziej przebojowa
(znowu oderwanie uwagi od wprowadzanej postaci, skupienie na głównej bohaterce, fuj, w dodatku na cholerę ta bezpośredniość, fuj, fuj!),
to jednak ona stanowiła uosobienie męskich pragnień – niewysoka blondynka, z zadartym, małym nosem i niewinnymi niebieskimi oczami budziła w mężczyznach opiekuńcze instynkty.
Cóż za ohydny, banalny, powierzchowny wpis.
Paulino Świst, autorko Prokuratora, prawniczką to ty może jesteś, ale dobrą pisarką długo jeszcze nie.
Nie martw się jednak, wszak i o wiele sławniejsze niż ty, polskie autorki, również tak powierzchownie traktują swoich bohaterów.
Młody, pewnie dwudziestoletni mężczyzna wszedł do małego pokoiku, uginając się pod ciężką adamaszkową kołdrą i ogromną puchową poduchą. […] Bogusia zaśmiała się, patrząc z sympatią na chłopaka, bo od pierwszego wejrzenia wzbudzał przyjazne uczucia: jasne włosy, grzywka opadająca na orzechowe oczy, dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechał. Stanowczo dało się go lubić.
Pozdrowienia dla Katarzyny Michalak i jej Sklepiku z niespodzianką.
Nie pisz tak! Błagam! Na twarzy nie ma tylko oczu, ust i nosa! Włosy pozytywnych postaci nie muszą być jasne!
Pięćdziesięcioletni mężczyzna… Błagam… Spotkanie ze starością? Z niepełnosprawnością- zgoda… To może się przydarzyć każdemu. Ale ta starość to chyba jednak przesadzona 😉 Poza tym fajny wpis, dzięki!
Hej! Dzięki za odwiedziny.
Chyba faktycznie mnie poniosło! Dziękuję Ci za zwrócenie uwagi… Że też nikt wcześniej się za to na mnie nie obraził, upiekło mi się. 😛
Pozdrawiam Cię serdecznie i jeszcze raz dziękuję za czujność! 🙂