Oglądam sobie czasami Drugie śniadanie mistrzów, taki program publicystyczny w tej lewackiej tv, no bo skoro już oglądam tv, to tylko lewacką, żeby mnie szlag nie trafił. Wiecie, o co chodzi. Patrzę, a tam Sylwia Chutnik. Myślę sobie: to jest mądra kobieta. To jest mój człowiek.
Kiedy indziej buszuję sobie po YT, po tym lesie dziwów, i kiedy znudzi mi się Mieciu albo Gonciu, sprawdzam, co inni mają do powiedzenia na temat tego, czym żyję najbardziej, czyli à propos książek. Klikam, a tam Sylwia Chutnik i jej Barłóg Literacki. Stwierdzam: dobry program. Wartościowy. Lezę na Warszawskie Targi Książki, wlokę się w znoju i pocie na ten stadion, oglądam się przez ramię, a tam element nie z tego świata: różowe włosy. Nadnaturalna pink power. I chciałabym podejść, zagadać, powiedzieć, że podziwiam… Ale Sylwia Chutnik to jest przede wszystkim pisarka, a ja, wstyd się przyznać, no siara totalna, jeszcze z jej twórczością się nie zapoznałam. No to co ja mam powiedzieć? Że lubię pani słuchać, pani Sylwio, bo pani tak zawsze konstruktywnie i z humorem się wypowie? A co z najważniejszym, czyli literaturą?
Pierwsze, co wpadło mi w ręce, to zbiór opowiadań W krainie czarów. I o tym jest dzisiejszy wpis.
Znacie to uczucie, kiedy oglądacie zwiastun jakiegoś filmu i po jego zakończeniu macie mindfuck? Takie: o kurwa, co tu się wydarzyło? Zajebisty film! Dlaczego w kinie dopiero za miesiąc? Muszę obejrzeć! Wreszcie idziecie na premierowy seans. Tak długo wyczekiwany, całe trzydzieści dni. Pełni nadziei. I po trzydziestej minucie filmu wiara w to, że wydarzy się cokolwiek ciekawego, po prostu Was opuszcza. Nie wiecie już sami, dlaczego chcieliście to obejrzeć. Nie wiecie, jak to się stało, że wydaliście na tę wątpliwą przyjemność 12 zł (bo jesteście mądrzy i na mainstreamowe filmy chodzicie tylko do Multikina, na Czwartki z Kinder Bueno). Wiecie tylko jedno: this is totalne gówno. No, macie tak? Kojarzycie ten zawód? Tę pustkę w żołądku?
Otóż ja z opowiadaniami Sylwii Chutnik tak nie miałam.
Wiedziałam, że jeśli to będzie gówno, to tylko dobre, takie, które można jeść bez końca, bo jest bezkresnie smaczne. Co tam lubicie jeść najbardziej? Bułkę z Nutellą bez masła? Chałwę? Otóż ja najbardziej na świecie kocham pierogi ruskie i każde opowiadanie W krainie czarów było dla mnie jak dobry ruski pieróg. Gdybym miała babcię, to robiłaby tylko takie.
W krainie czarów to jedenaście opowiadań o ludziach, którym nie jest w życiu lekko. Czyli o ludziach z krwi i kości, którzy żyją, bo cierpią i cierpienie to akceptują, co czyni ich wyjątkowymi. Hm, z wyjątkiem wyjątkowego bohatera opowiadania pt. Przeszkadzały. Od początku wiedziałam, że coś jest z nim nie tak i że go nie polubię, nie sądziłam tylko, że będzie tak źle. I ten tekst, jeśli mam być szczera, był takim pierogiem ruskim, który można zjeść w schronisku młodzieżowym Szwajcarka. W sumie nie wiadomo, czy zimny, czy ciepły, czy cebulka to cebulka, a nie papier toaletowy, no, ale jednak, pieróg ruski, a nie jakieś frytki czy inne paskudztwo.
Mam taki problem, że boję się starości, wiecie? Może jej nie doczekam, bo jak sobie czegoś nie potrafię wyobrazić, to to się nie dzieje, ale może po prostu moja fantazja jest wciąż za słabo wyćwiczona. I Sylwia Chutnik W krainie czarów porusza tę sprawę. Starość jest normalna. Tak jak złamana noga, tęsknota za kochankiem oraz naczynia do pozmywania. Nic przyjemnego, ale da się znieść. Autorka pisze o tym w kilku utworach, jak choćby opowiadaniu Pola, o kobiecie, która miała nadzieję, że związanie się z mężczyzną będzie cenniejsze niż zrobienie kariery i po wielu, wielu latach dopiero okazuje się, czy miała rację, czy też nie. Albo w historii Bożeny z Poznańskiej, prostytutki, która łudzi się, że oddana do adopcji córka wiedzie szczęśliwe życie. Czy też ukazują losy tytułowej Anny oraz jej matki, osobliwego duetu, połączonego z pozoru jedynie negatywnymi uczuciami. Nieważne, jak jest źle. Mamy obowiązek, by żyć, w każdym wieku, bo inni nie mieli takiej okazji.
Muranooo i Piwnica to teksty o drugiej wojnie światowej. O piekle, które nie chce wywietrzeć z naszych umysłów, i dobrze. Może jeśli będziemy przechowywać w szkatułkach pamięci zło, rozpoznamy je, kiedy znów będzie chciało zaatakować? Chutnik nam w tym pomoże. Autorka pisze z niebywałą empatią. Czasem i sarkazmem, bo o niektórych sprawach nie sposób pisać wprost. Ale język, jakim się posługuje, trafia prosto do serca czytelnika.
Jedyny dysonans, jaki odczułam, taki dosyć nieprzyjemny zgrzyt, to brak konotacji między tytułem a treścią zbiorku. No bo, kurczę, można to interpretować na wiele sposobów. Jako żart, jako właśnie taki oksymoron, sarkazm, co kto wymyśli, będzie dobre. Ale mi jakoś nie do końca pasuje, nie wiem.
W krainie czarów mimo tego naturalnie polecam, bo to zbiór opowiadań mądrych i nierzadko zaskakujących. Ich lektura momentami mnie wstrząsnęła, zasmuciła, ale ostatecznie, kiedy myślę o tekstach autorstwa Sylwii Chutnik, czuję ciepło. Dobrze byłoby, gdyby z opowiadaniami zapoznał się każdy Polak… Wiem, marzenie ściętej głowy. Polecam zatem szczególnie osobom takim, jak ja: kobietom, które być może są dorosłe, lecz jeszcze nie do końca się na to godzą. Z krainy czarów można się naprawdę dużo nauczyć. To lektura, dzięki której czytelnik zyskuje dużo więcej niż tylko rozrywkę.
Następny krok? Kieszonkowy atlas kobiet. Mam przeczucie, że dokarmi moją feministyczną naturę i porządnie zainspiruje.
Jeśli jesteście fanami twórczości Sylwii Chutnik i chcecie mi polecić jakąś jej książkę, dajcie znać. A jeśli podobał Wam się wpis, to miło będzie, jeśli dacie lajka na fejsiaczku. Z góry dzięki!
;
Zgadzam się z każdym słowem tego wpisu! Sylwia Chutnik pisze fenomenalnie, sugestywnie, mądrze. To jedna z najciekawszych współczesnych polskich pisarek. Przybijam Ci piątkę i polecam „Jolantę”. Serdeczności 🙂
Cześć, Matko Polko! Super sprawa z tą Sylwią Chutnik, jestem właśnie w trakcie poleconej przez Ciebie „Jolantę”. Pozdrowienia ciepłe!
Pierwsze slysze. Doslownie peirwszy raz. Poczatek tekstu to az mnie w fotel bo wiadomo ja i jezyk ale jakos tak mam ze Ciebie moge czytac bez zgrzytow 😉 I wtedy zaczyna sie czesc wlasciwa. Patrze i co? A tu wielkie boom przez ktore zaczyna grzebac w necie co to takeigo i kim jest ta Pani 😀 Dzieki za dobry kopniak w sobote 🙂 pozdrawiam i zapraszam
Cieszę się bardzo, DeVi! Polecam!