Sagi rodzinne z licznymi sekretami w tle — kocham. Kobiety orientu i ich historie — ubóstwiam. Na mandze się wychowałam, a czerwień jest kolorem mojej duszy, dlatego nic dziwnego, że Czerwone dziewczyny Kazuki Sakuraby tak bardzo przypadły mi do gustu.
Akcja dzieje się w prefekturze Tottori, w miasteczku zbudowanym na wzgórzu, u którego szczytu mieści się czerwony dom. To posesja rodu Akakuchibów, w jakiej przez aż trzy pokolenia toczyć będzie się akcja sagi: począwszy od losów Manyō, porzuconej przez tajemniczych ludzi gór i zaadoptowanej przez rodzinę jednego z pracowników huty Akakuchibów, poprzez wyjątkowo barwną historię jej zbuntowanej córki Kemari, a skończywszy na śledztwie prowadzonym przez żyjącą przeszłością, spokojną wnuczkę o imieniu Tōko.
Każda z trzech części powieści różni się od siebie drastycznie stylem narracji. Pierwsze kilkadziesiąt lat życia Manyō opisane zostały w sposób bliski snuciu legendy. Kazuki Sakuraba obdarzyła swoją bohaterkę darem jasnowidzenia, ale w zamian za to upośledziła poprzez analfabetyzm. W historii kobiety bardzo dużo jest onirycznych fragmentów, niesamowitych zbiegów okoliczności, niepokojącej symboliki i przepięknych opisów natury. Kiedy czytałam o Manyō, przypominała mi się inna piękna książka o losie kobiety w Japonii, Plebejka Johna Burnhama Schwartza czy jeszcze popularniejsze Wyznania Gejszy Arthura Goldena.
Historia Kemari jest jak gwałtowny obrót o 180 stopni. Choć córka Manyō podobna była do matki posturą i wyglądem, nie miały ze sobą zbyt wiele wspólnego. Jako porywcza nastolatka Kemari dowodziła gangiem motocyklowym dziewcząt, a później została sławną rysowniczką mangi… I akcja tej właśnie części przypomina kadry z mangi, bardziej kolejne fragmenty komiksu niż powieści. Dynamiczny rozwój akcji, burza emocji, narysowane ostrą kreską postaci i przepiękne pocztówki krajobrazów, kiedy Kemari pędzi motocyklem pośród wirujących płatków kwiatów wiśni… Druga część książki z pewnością przypadnie do gustu bardziej młodszym czytelniczkom oraz fankom prozy young adult.
Kiedy zaś czytamy o życiu Tōko Akakuchiby, stykamy się ze współczesnym kryminałem. Głęboko ukryta tajemnica rodowa staje się obsesją dziewczyny. Suchy język narracji odpowiada jej pragmatycznemu usposobieniu. I choć jesteśmy w stanie domyślić się rozwiązania zagadki, będącej klamrą kompozycyjną całej fabuły, jest ona tylko jednym z ciekawszych elementów ostatniej części Czerwonych dziewczyn.
Z jednej strony można być zatem (jak w moim przypadku) zauroczonym takim zróżnicowaniem narracyjnym. Z drugiej strony zrozumiem osoby, których zagranie to rozczaruje. I faktycznie, najbardziej zdecydowanie do gustu przypadła mi snuta w spokojnym tempie, czarodziejska momentami historia Manyō. O Japonii, której już później nie uświadczymy. Ale całą powieść warto przeczytać nie tylko dla mniej lub bardziej wciągającej fabuły. Mam tu na myśli role, jakie musimy odegrać w życiu. Co tak naprawdę znaczy być kobietą czy być mężczyzną? Gdzie pośród priorytetów usytuować przyjemności, gdzie obowiązki, a gdzie miłość i czy w istocie naprawdę jest tak ważna? Czym jest rodzina? I kiedy stajemy się dorośli?
Czerwone dziewczyny nie odpowiadają do końca na te pytania. Ale są punktem, dzięki któremu możemy zacząć rozmyślać. A to jest właśnie to, co w lekturach cenię najbardziej. Wszystkim fanom Japonii, kobiet i silnych charakterów — polecam gorąco.
Hmmm… zaintrygowałaś mnie! Z pewnością sięgnę po tę książkę!
Jak dotąd moją ulubioną sagą kobiecą są „Matki, żony, czarownice” Joanny Miszczuk, ale tu chyba uda się znaleźć coś więcej. Dzięki! 🙂
Coś nowego. Przynajmniej jak dla mnie 😉
Najbardziej lubilam opowiesc babci ale rowniez przypadla mi szalona dziewczyna na motorze! Chociaz opowiesc jest smutna to daje do myslenia. Zwlaszcza ze pokazuje jak bardzo sie spoelczenstwo zmienialo w tak krotkim czasie. Zetkniecie sie pokolen, tradycji i kultury. Dla mnei to cudowna powiesc 🙂
Poza tym ciesze sie ze jest Ciebie wiecej i wiecej 🙂
Boże w Polsce potrzeba komisji która powinna chronić kobiety czytające (zaliczam je do elity waszej płci ) przed niektórymi pozycjami niedopuszczac ich do sprzedaży… Zadaj sobie pytanie co poza mydlana pusta rozrywka i paroma westchnieniami dostajesz po przeczytaniu tego rodzaju koktajli w zamian oddając czas który mogła byś poświęcić na rzeczy ważne… Np chwilę w ramionach mężczyzny lub myśli o własnej tożsamości
Aha, tak tak, i w tej komisji niech siedzą:
– ojciec Rydzyk,
– Jarosław Kaczyński,
– stado dinozaurów.
I w ogóle najlepiej niech głównym celem komisji będzie spalenie wszystkich książek i ustanowienie dotacji dla każdego obywatela płci męskiej na darmowe łańcuchy, by przykuwać swe wybranki do zlewozmywaków.