Wyobraź sobie, że przez wiele lat mozolnie pracowałeś, by odnieść materialny sukces. Pokonywałeś mnóstwo przeszkód. Jeszcze w trakcie studiów urodziło ci się dziecko, musiałeś użerać się z apodyktyczną matką i trudną sytuacją finansową, nie miałeś czasu wyjść na piwo z kolegami, a dziewczyna, w której się kochałeś, była poza zasięgiem.
Po wielu latach stałeś się przodownikiem pracy w korpo, z własnym mieszkaniem, piękną żoną i możliwością wyjazdu na ekskluzywne wakacje. A chwilę później wszystko bierze w łeb i chcesz zapomnieć, jak się nazywasz. Dlaczego?
Bohaterem Exodusu Łukasza Orbitowskiego jest Janek, przeciętny chłopak, który wychowuje się bez ojca. Jest taki, jak większość z nas. Walczy z wewnętrznymi demonami, przyjmuje rzeczywistość taką, jaka jest, stara się utrzymać na powierzchni i wreszcie mu to wychodzi. Do momentu, w którym wydarza się tragedia.
Janek staje się w jednej chwili uciekinierem. Porzuca swoje dotychczasowe życie i zaczyna podróżować. Okazuje się, że bez dowodu osobistego, bez matki i żony, bez środków na karcie, staje się nikim. To, co miał, czyniło go osobą. Kimże więc będzie, gdy pozna nowych ludzi? Co im o sobie powie i jak zachowa się, gdy na jego drodze staną kolejne przeszkody do pokonania?
Jak łatwo się domyślić, polecam Wam Exodus, bo inaczej bym o nim nie pisała. Choć początkowo lektura nie sprawiła mi przyjemności z powodu zbyt wielkiego jak na mnie natężenia szczegółów, już po stu stronach nie byłam w stanie się oderwać. To książka, w której nie ma uśmiechu, więc nie będzie stanowiła relaksu. Ale historia Janka, na którego miejscu może się znaleźć każdy z nas w najbardziej niespodziewanym momencie, wstrząsa do głębi. Robi momentami z mózgu papkę, ale otwiera serce. Po skończeniu lektury, utwierdzam się w przekonaniu, by przestać oceniać. By więcej słuchać a mniej mówić.
Początkowo tekst bardzo przypominał mi losy głównego bohatera Czadu. W poszukiwaniu straconego… autorstwa Aruna Milcarza. Choć w obu książkach bohaterowie momentami zachowują się jak szaleńcy, u Orbitowskiego dochodzi do smutnej konkluzji.
Czy aby na pewno jesteśmy w stanie oderwać się od tego, co było?
Czy możemy zmienić siebie, jeśli wcześniej byliśmy nikim?
Czy kiedykolwiek zaczniemy uczyć się na własnych błędach?
Jeśli macie ochotę pochylić głowę nad Exodusem, gwarantuję Wam, że poświęcony tej książce czas nie będzie stracony. Będziecie mogli zachwycić się rzetelnie skonstruowaną fabułą, prawdziwymi do szpiku kości bohaterami, realiami różnych zakątków Europy i zachłysnąć tragiczną prozą życia.
Za możliwość zapoznania się z tym wartościowym tytułem bardzo dziękuję Wydawnictwu
A jeśli spodobał Wam się tekst i chcecie być na bieżąco z kolejnymi, koniecznie polubcie mój fanpage na Facebooku:
Oj, tak długo mi już ten Orbitowski czeka na półce 🙁 Już tyle różnych głosów na temat „Exodusu” słyszałam, że muszę w końcu do niego dojść i sama się przekonać, co w nim tkwi. Dzięki za przypomnienie 🙂