Ostatnio po raz kolejny w trakcie moich agencko-literackich, tak to ujmijmy, poczynań, spotkałam się z przekonaniem, że jeśli jakieś medium zgadza się na byciem patronem medialnym i przekazuje swoje logo do wydrukowania na czwartej stronie okładki, na tym kończy się jego robota. Jakby to logo miało cudowną moc. Może nie uzdrawiania ran czy spełniania trzech życzeń, ale na przykład magicznego rozmnażania sprzedanych egzemplarzy książki. Tymczasem to tylko logo. Bez nakładu działań, które za tym znaczkiem stoją, jest zupełnie bezużyteczne.
Czy moja książka potrzebuje patrona medialnego?
I tak, i nie.
Zależy, czy Tobie zależy.
Jeśli masz już w miarę wyrobione nazwisko (to znaczy, że publikowałeś już tu i ówdzie, masz co najmniej kilkanaście zaprzyjaźnionych bibliotek, które tylko czekają na kolejny wydany przez Ciebie tytuł, by zorganizować spotkanie autorskie, lubi Cię kilka tysięcy osób na Facebooku, a wywiad z Tobą ukazał się w prasie drukowanej), niekoniecznie potrzebujesz patrona. Może drukujesz książkę w małym nakładzie (500, 700 egz.) i jesteś na tyle obrotny i samodzielny, że z pomocą wydawnictwa uda Ci się sprzedać wszystkie egzemplarze?
Ale jeśli zależy Ci na rozmachu i tym, by jak najwięcej osób dowiedziało się o Twojej książce, a już na pewno, jeśli jest to debiut i planujesz dalszą karierę literacką, uważam, że dobry patron to podstawa.
Kim jest dobry patron medialny?
To instytucja lub osoba, której zależy na promowaniu dobrej literatury, a przy okazji stosunek jej zasięgów do przeprowadzonych działań i ceny jest całkiem korzystny.
Co to oznacza w praktyce?
To, że jeśli jakaś stacja radiowa decyduje się objąć patronat medialny nad Twoją książką, w zamian życząc sobie 3 tysiące złotych netto i zamieszczenia logotypu na czwartej stronie okładki, a Ty masz z tego tylko tyle, że możesz pochwalić się dodatkowym znaczkiem na książce, zrobiłeś słaby interes. (Przykład z doświadczenia).
Tu bardzo pomocni są blogerzy, portale literackie i czasopisma. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by współpracować z dużymi stacjami radiowymi oraz programami telewizyjnymi. Trzeba tylko pamiętać, by wyegzekwować od nich godziwe warunki promocji Twojej książki.
Jak pozyskać patrona medialnego dla książki?
Przede wszystkim, działalność patrona Twojej książki musi być powiązana z jego zainteresowaniami lub wyznawanymi wartościami.
Zacznij zatem od zrobienia listy wszystkich mediów związanych z literaturą, jakie znasz. A najlepiej również z tematyką, którą poruszasz w swojej książce, bo jeśli np. piszesz o schorzeniach psychicznych, to dobrym patronem może być czasopismo psychologiczne, w którym jest tylko rubryka o książkach, ale możecie działać wspólnie inaczej (bo redakcja takiego czasopisma dysponuje jeszcze newsletterem, mediami społecznościowymi, zapewne bywa na targach, itd.). Pomyśl też o swoich znajomych – jakie oni mogą mieć kontakty z mediami? Przegadaj z nimi tę sprawę, może znają kogoś, do kogo akurat chcesz dotrzeć? Nie lekceważ potęgi społeczności!
Gdy lista będzie już gotowa, wybierz z niej kilka najbardziej wartościowych instytucji lub osób. Do nich napiszesz w pierwszej kolejności. Kiedy oferty z tej pierwszej puli nie do końca przypadną Ci do gustu, nawet po negocjacjach (bo za drogo, patron za mało proponuje, a za dużo chce), nie poddawaj się i pisz do kolejnych. Ale dlaczego nie do wszystkich na raz? Czytaj dalej, odpowiedź znajdziesz na końcu artykułu.
Pamiętaj, by dobrze się zaprezentować. Wiadomość do patrona najlepiej zacząć od bardzo, bardzo krótkiej prezentacji swojej osoby. Kim jesteś, o czym jest Twoja książka? Niech będą to maksymalnie trzy, cztery zdania! O reszcie możesz napisać szczegółowiej w dokumencie, który dodasz do załącznika. Potencjalny patron go przeczyta, jeśli zainteresujesz go swoją wiadomością.
To one niech będą główną częścią Twojego maila. Bądź konkretny. Co zaoferujesz patronowi swojej książki? 10, 20 egzemplarzy? Pieniądze? Jeśli tak, to ile – zaznacz od razu, jakimi środkami dysponujesz. Miejsce na logotyp na czwartej stronie okładki? A może całostronicową reklamę we wnętrzu książki? To są konkrety, cenniejsze od pitolenia w stylu: Państwa logotyp zamieszczony z tyłu okładki mojej książki będzie dla Państwa nobilitacją.
Reasumując: ma być krótko, zwięźle i na temat.
Fabryka dygresji też jest patronem medialnym – sprawdź!
Czego oczekiwać od patrona medialnego?
To, czego się nauczyłam jeszcze w pierwszych dniach mojej pracy w wydawnictwie, to zasada: coś za coś.
W dalszej części swojego maila napisz, czego Ty pragniesz od swojego patrona. Co Cię interesuje najbardziej? By zamieścił w swoim czasopiśmie wywiad z Tobą? By na okładce czasopisma znalazła się informacja o premierze Twojej książki? By przeprowadzono półgodzinny wywiad z Tobą na antenie radia lub przeczytano fragmenty Twojego tekstu? A może chcesz recenzji, zorganizowania konkursu, udostępnienia informacji o książce w mediach społecznościowych? Wyraź się klarownie.
I nie bój się.
Ani własnych oczekiwań, ani odpowiedzi.
Nawet, jeśli potencjalny patron napisze: jasne, zrobimy to, za stawkę taką i taką, to jeśli nie są to pieniądze, którymi dysponujesz, zawsze możesz spuścić nieco z tonu.
Co w razie odmowy?
Wzruszasz ramionami i idziesz dalej, jak ze wszystkim w życiu, gdy coś nie wychodzi. W Polsce są dziesiątki świetnych blogerów, czasopism literackich, instytucji, stacji radiowych, programów kulturalnych, fundacji propagujących czytelnictwo… Działaj.
A na koniec najważniejsze.
Nie liczy się ilość, a jakość.
Nie zaśmiecaj swojej okładki kilkunastoma logotypami. Wybierz trzech, w porywach pięciu, i właśnie dlatego wybieraj patronów stopniowo, w kolejności od najbardziej upragnionego. Jeśli od razu napiszesz do wszystkich czterdziestu mediów na liście i zdarzy się, że odezwie Ci się dwudziestu zainteresowanych, to co wtedy? Czy starczy Ci środków i czasu na zrealizowanie swoich zobowiązań wobec nich? A jeśli im odmówisz, pisząc, że sorry, jednak nie chcę, żebyś był moim patronem, pomyśl, jak to może rzutować na Twoją przyszłość i kolejne książki.
Świat jest bardzo mały, a środowisko literackie jeszcze mniejsze. Maleńkie. Hermetyczne. Każdy zna każdego, łatwo o przypał. Pamiętaj zatem o tym, by być grzecznym. Nawet, jeśli współpraca z jednym patronem nie wypali, nie obrabiaj mu tyłka, rozmawiając z innym, który zachował się naprawdę super. Może się ze sobą znają?
Czy pozyskanie patrona dla mojej książki to rola moja czy wydawcy?
Jeśli jesteś selfpublisherem, naturalnie, Twoja.
Jeśli wydajesz w systemie tradycyjnym (kiedy wydawca inwestuje całkowicie w wydanie Twojego utworu), oczywiście domu wydawniczego, o ile będzie miał taką potrzebę.
Jeśli publikujesz za pośrednictwem wydawnictwa usługowego (zwanego również vanity), możesz zająć się tym sam albo skorzystać z pomocy wydawcy. To kwestia do ustalenia koniecznie przed podpisaniem umowy wydawniczej. Pamiętaj, że znalezienie patrona też może być traktowane jako usługa, więc wydawca może doliczyć Ci do kosztorysu wydania Twojej książki kilkaset lub nawet kilka tysięcy złotych. Możesz zająć się tym sam, jeśli lubisz zawierać nowe kontakty i masz sporo wolnego czasu, poprosić o pomoc bliską, ogarniętą osobę albo zatrudnić profesjonalistę.
Krótkie podsumowanie:
1. Stwórz listę potencjalnych patronów.
2. Przygotuj mailing, uwypuklający korzyści ze współpracy.
3. Wyślij wiadomość najpierw do mediów, na których najbardziej Ci zależy.
4. Negocjuj i szanuj swoich nowych partnerów.
5. Wywiązuj się ze swoich zobowiązań, jeśli chcesz egzekwować obietnice od patronów.
Mam nadzieję, że udało mi się dobrze przybliżyć ten temat. Jeśli masz do mnie dodatkowe pytania albo jesteś zainteresowany współpracą, pisz śmiało na fabrykadygresji@gmail.com
Zapraszam też do polubienia mojej strony na Facebooku, będzie mi bardzo miło.
Świetny artykuł! Na pewno pomoże wiele osobom, które mają w planach wydanie własnej książki.
Patroni są potrzebni, jednak uważam, że wszystko powinno mieć swoje granice. Zgadzam się z tym, że lepiej poprosić o patronat mniejszą markę, bowiem bardziej zależy im na wypromowaniu tytułu. Więksi zaś myślą, że sprawa jest załatwiona, gdy wrzucą notkę na swój profil…
Czasem na okładce to cała lista takich patronów medialnych. Nigdy się nie interesowałam tym tematem, ale bardzo ciekawy artykuł 🙂
Dodałabym jeszcze z doświadczenia w zdobywaniu patronów (parę lat pracy w dziale promocji), że jeżeli ktoś już idzie w ilość, to niech zorientuje się, czy przypadkiem pewni patroni nie życzą sobie wyłączności. Duże radia i czasopisma zazwyczaj nie lubią sytuacji, w których ich logo pojawia się obok loga konkurencji. Dlatego zawsze warto bardzo uważnie przyglądać się każdemu patronowi z osobna i z każdym rozmawiać indywidualnie, zamiast wysyłać setki takich samych maili. Do tego rzecz, która może się wydawać oczywista, ale często nie jest. Przywykliśmy załatwiać sprawy mailem, tymczasem znacznie więcej drzwi może otworzyć zwykła rozmowa telefoniczna. Jeśli ktoś nie odpisuje Ci na maila – może wysłałeś go pod zły adres? Może w danej firmie jest specjalna osoba od patronatów, której nazwisko nie jest podane na stronie? Podobnie z ustaleniami wzajemnych zobowiązań – zupełnie inaczej to wygląda, gdy rozmawiamy jak człowiek z człowiekiem i dopiero potem spisujemy wzajemne ustalenia 🙂
Niestety, i to też jest przykra rzecz z doświadczenia – patroni bez wsparcia promocyjnego w sieciach handlowych niewiele zdziałają. Zdarzyło mi się, że książka miała wywiad w Newsweeku, w programach śniadaniowych, Dużym Formacie itp. ale Empik spóźnił się z jej wystawieniem na półki… i jebs. Dlatego płacenie za promocję w dużych mediach przy wydawnictwach typu vanity, które sprzedają w ograniczonej dystrybucji, zupełnie mija się z celem. Wtedy lepiej znaleźć poczytne blogi czy portale, linkujące prosto do miejsca, gdzie można książkę kupić.
Święte słowa!!! I jakże celne.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz, masz absolutną rację. Bardzo Ci dziękuję za postawienie wisienki na tym torcie.
Faktycznie, wszystko musi mieć ręce i nogi. Jeśli robimy wielką promocję, a sprzedaż będzie niska, bo wydawca nie ogarnął dystrybucji, no to szkoda czasu i pieniędzy. 🙁