A zatem stało się. Albo za wiele razy usłyszałeś, że blogowanie jest żałosne, albo straciłeś motywację do pisania, albo po prostu jeszcze nie zacząłeś i zastanawiasz się, czy to w ogóle ma sens. W każdym razie potrzebna Ci spora doza motywacji do pisania. Bardzo proszę! Oto moja historia. Bierz z niej, co tylko chcesz!
Zaczęłam blogować, chodząc do gimnazjum. Grubo ponad dziesięć lat temu. Pisałam potterowskie fanfiction o Lily Evans i Huncwotach. I jakieś tam drobne przemyślenia o nastoletnim życiu. Nie wiedziałam, po co ani dla kogo. Po prostu chciałam prowadzić bloga, napisałam to nawet w pamiętniku w ramach postanowień noworocznych.
Gdyby ktoś mi powiedział, że za nieco ponad dziesięć lat dzięki blogowi będę w stanie się utrzymać, stwierdziłabym…
OK, zawsze miałam nosa w kwestii pisania, jestem w stanie w to uwierzyć.
Ale jak wytrzymać aż dziesięć lat?! Jak znaleźć motywację do pisania bloga na taki szmat czasu?!
Nie wiedziałam. Po prostu pisałam. Poznawałam ludzi i ich teksty. Robiłam to, co czułam, że trzeba zrobić. Bo skąd miałam się dowiedzieć, jak prowadzić bloga?
Jako nastolatka nie miałam zielonego pojęcia o Jasonie Huncie (który zresztą wówczas był Kominkiem, przecierającym szlaki innym blogerom), bo nikt, absolutnie nikt nie użyłby epitetu sławny w zestawieniu z rzeczownikiem bloger. O Krzysztofie Gonciarzu usłyszałam dopiero w 2015 roku, kiedy razem z Kominkiem i Segrittą zaczęli reklamować Somersby. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że na blogu faktycznie można zarobić, ale nie obeszło mnie to specjalnie, bo właśnie wydawałam swoją debiutancką książkę, Piromanów, a wszystko inne miałam w pompie.
Aż w 2018 roku, czyli w szóstym roku prowadzenia bloga, zaczęło zgłaszać się do mnie mnóstwo ludzi, potrzebujących przewodnika w świecie literackim. Niektórzy potrzebowali recenzji, inni, jak się okazywało, pracy nad tekstem swojej książki, jeszcze inni chcieli znaleźć wydawcę. Pomyślałam sobie: może czas skończyć z odpisywaniem im tak, chciałabym pomóc, ale nie mogę, bo nie mam czasu? Pracuję na pełen etat, piszę książkę, nie dam rady?
Już chciałam przekazywać bloga w ręce najlepszego przyjaciela, ale… nie byłam w stanie tego zrobić. Fabryka Dygresji jest od początku do końca moja, taka prawda. Prędzej zrezygnuję z posady w wydawnictwie niż odpuszczę pisanie.
I tak też się stało.
Wiele razy, między innymi na Blog Conference Poznań, słyszałam z ust innych blogerów, że
siódmy rok prowadzenia bloga jest przełomowy dla kariery.
Albo odpuszczasz i niszczysz wszystko, albo wypływasz i zaczynasz sobie dawać radę. Wierząc kolegom z branży, stwierdziłam, że błędem będzie skupienie się na pracy dla kogoś innego, kiedy mogę pracować sama dla siebie. Siódmy rok już niedługo!
Złożyłam więc wypowiedzenie, a gdy znowu napisała do mnie na maila jakaś osoba, prosząc o recenzję swojego tekstu, napisałam: Bardzo dziękuję za wiadomość. Pańska książka ma objętość x arkuszy wydawniczych. Moja stawka za recenzję wynosi x zł. Jeśli opinia o książce będzie niekorzystna, zwracam 50% kosztów, a recenzję podsyłam Panu i nigdzie jej nie publikuję.
Dwa dni później trzymałam w ręku pierwsze kilka stów za przeczytanie książki.
Dwa miesiące później założyłam jednoosobową działalność gospodarczą Fabryka Dygresji Emilia Nowak.
Wnioski?
Nie trzeba być celebrytą ani super influencerem z kilkuset tysięcznymi zasięgami, by zarabiać na blogu. Nie trzeba reklamować produktów, tylko umiejętnie zaprezentować swoje talenty i wykorzystać je do zbudowania biznesu. Wszystko, czego trzeba, to chcieć i działać. Ja się przecież nawet praktycznie nie reklamowałam, nie wkładałam żadnej kasy w AdWords i dwa razy ustawiłam reklamę strony na Facebooku, na co wydałam łącznie niespełna 100 zł.
Po prostu pisałam.
I Ty też będziesz pisać.
Nawet wtedy, gdy będą się z Ciebie śmiać, wymawiać słowo blogerka z pogardą albo uważać, że blogowanie jest dla dzieciaków, a nie poważnych ludzi.
W sumie, co racja, to racja. Nie czuję się poważnym człowiekiem. Wiem jednak, że
blogowanie to zajęcie dla osób kreatywnych i nieprzeciętnych.
Pasjonatów życia. Ludzi ogarniętych szałem działania, którzy są na bakier z malkontenctwem.
Takich ludzi uwielbiam i z nich biorę przykład. Do takiego grona ludzi chcę przynależeć i to z nimi pragnę być utożsamiana.
Moja przygoda z blogowaniem to chyba wcale nie jest przygoda. To część mojego życia, z której próbowałam zrezygnować, ale po prostu nie potrafiłam.
Niskie słupki w statystykach nigdy za bardzo mnie nie obchodziły. Kiedy widziałam spadek, po prostu zastanawiałam się, co zrobić, by były wyższe. Zmuszało mnie to do wytężenia mózgownicy i poszukania ciekawszych tematów. Do lepszego pisania. Ale przenigdy nie pomyślałam, by przestać pisać, bo za mało ludzi odwiedza moją stronę! Przecież nawet jeśli pomogę moim pisaniem jednej osobie (a oto mój cel, by tworzyć treści z pożytkiem dla czytelników), to moja misja będzie w 100% zrealizowana!
Jak znaleźć motywację do pisania bloga?
Nie szukaj, ona jest w Tobie i Twoim blogowaniu! Przeczytaj sobie poprzednie teksty, popatrz, o czym piszą inni blogerzy. Porozmawiaj z nimi. Zapoznaj się z wcześniejszymi komentarzami swoich czytelników. Może o coś zapytali i z odpowiedzi na to pytanie zrodzi się cały tekst?
Tak jak właśnie ten i kilka kolejnych o blogowaniu?
Trzymam za Ciebie kciuki!
Twoja
PS!
Jeśli wpis przyniósł Ci pożytek, nie zapomnij dokonać subskrypcji!
Coś w tym jest, że to styl życia. Jak cię raz wciągnie, to małe szanse, że uda ci się wyrwać; mi przynajmniej się nigdy nie udało, chociaż miałam kilka długich przerw, dwa razy zupełnie zmieniałam styl bloga i w końcu przebranżowiłam się zupełnie, z czego w końcu jestem zadowolona. Gdy tylko robiłam sobie przerwy od blogowania, łapałam się na tym, że sama sobie opowiadam tematy na nowe wpisy!
Nie myślę o tym, żeby zarabiać na blogu, bo wolałabym, żeby pozostał niewinnym hobby – nie tak, jak książki, które stały się studiami, ani jak historia, która stała się źródłem zarobku. Potrzebuję jakiegoś hobby, z którego nikt nie będzie mnie rozliczał na egzaminach. Ale Twój przykład mogłabym podawać męczącym mnie ludziom, którzy uważają, że poza biurem, sklepem i fabryką nie może być pracy i inne sposoby zarobku to głupie wymysły millenialsów, które na pewno upadną 😛
Prawie rok temu zaczęłam pisać bloga o ogrodnictwie. Jak na razie nie mam dużo czytających – w większości rodzina i znajomi, ale nie przejmuję się tym. Czasem tracę motywację, ale systematyczność to podstawa i tego się trzymam. Nie oferuję żadnych usług i na razie nie zarabiam, chociaż może kiedyś coś z tego wyjdzie. Na razie jest to moje hobby i cieszę się, że z czasem komuś się mój blog przyda 😉
Oczywiście wiele osób też mnie krytykuje, bo twierdzą, że w internecie nie można zarobić. To jest „staromodne myślenie”. Dla tych osób liczy się praca fizyczna lub umysłowa, bo jeśli ktoś siedzi kilkanaście godzin przed komputerem w domu to twierdzą, że nic nie robi. Właśnie szkoda mi takich ludzi, a Twój wpis będę pokazywać właśnie takim ludziom 😉
Słuszna uwaga, czas wrócić do wcześniejszych wpisów 🙂
Masz rację – ta motywacja po prostu jest w nas i pozwala wrócić do pisania nawet wtedy, gdy okoliczności nie pozwalają pisać, albo gdy dopada nas niechęć i spadek formy. A Twoja historia jest wybitnie inspirująca – obserwuję, co się z Tobą dzieje i podziwiam! <3
No i o to chodzi. Do przodu! Przecież i tak najważniejsze jest, by zostawić ślad. Nie o kasę, nie o słupki.. Tu gra jest o nieśmiertelność (ale mi wyszło, całkiem przypadkiem 🙂 Powiedzieć chcę, kawał dobrej roboty.
Warto pisać bloga. Motywacji można znaleźć od groma. Dla mnie blog może być źródłem na książkę, A na początku do niej przymiarką.