Co sprawia, że Joan po kilkudziesięciu latach chce odejść od swojego męża, Joego? Jaki miała udział w jego karierze literackiej? Jakie trudy spotykają początkujące pisarki, które pragną wejść do świata, którym żądzą zapatrzeni w siebie literaci?
Jeśli chcecie poznać odpowiedź na te pytania, koniecznie przeczytajcie powieść Meg Wolitzer. To bardzo dobra książka. Pełna refleksji, melancholii, smutku… Ale nie można się od niej oderwać. Twist, który spotyka czytelnika na samym końcu, nawet, jeśli dla części odbiorców do przewidzenia, to i tak potrafi nieźle sponiewierać. Najgorsze jest jednak to, że z główną bohaterką, Joan, bardzo łatwo się utożsamić.
I tutaj czytelniczki zapewne podzielą się na dwie grupy. Jedne będą pełne oburzenia krzyczeć: ja nie mogłabym tak postępować! To się w głowie nie mieści, ile ona dla niego zrobiła! A druga grupa, ze spuszczoną głową, wzruszy tylko ramionami. Takie jest życie, doda potulnie.
To, że warto przeczytać Żonę, chyba ustaliłyśmy, co?
Ale teraz troszkę o tym, dlaczego
książka wywarła na mnie aż tak wielki wpływ.
Przede wszystkim, kocham pisać. Marzę o literackiej karierze. A dodatkowo fascynują mnie piszący mężczyźni. Twórczość Szczepana Twardocha, Jakuba Żulczyka, Krzysztofa Vargi czy mojego mistrza, Johna Irvinga, przez wiele lat były dla mnie ideałem. Chciałam pisać, tak jak oni i robić taką karierę. Nie widziałam w tym nic złego. Sęk w tym, że oni są mężczyznami, a ja kobietą. Sporo dzieli nasze płcie i nie warto o tym zapominać. Wręcz przeciwnie. Dobrym posunięciem w twórczości będzie to wyeksponować. Przytoczę Wam fragment z rozmowy młodej Joan oraz innej młodej autorki, Elaine Mozell.
— Powiadają, że masz talent, hm? — zapytała.
— No, może… — zaczęłam.
— W takim razie miej się na baczności! — ostrzegła krótko. — […] Nie daj się im zwieść. Nie myśl, że naprawdę zdobędziesz ich uwagę.
— Czyją uwagę?
— Mężczyzn — odpowiedziała z westchnieniem. — Tych, którzy piszą recenzje, którzy szefują wydawnictwom, wydają gazety, czasopisma, którzy decydują, kto ma być potraktowany poważnie, kto ma stanąć na parnasie i zostać tam do końca swoich dni. Kto ma zostać Panem na Kupie Gnoju… […] Nie szukaj u nich uznania. Znajdź własną drogę. Tylko niewielu kobietom udaje się coś osiągnąć, głównie tym, które piszą opowiadania, tak jakby kobiety łatwiej było im zaaprobować w miniaturach.
— Może kobiety różnią się od mężczyzn? […]
— Tak […], to niewykluczone. Ale mężczyźni […] są zawsze hojniej wynagradzani. To oni są ważni. A wiesz dlaczego? — Pochyliła się do mnie. — Bo sami tak twierdzą!
Najważniejsze przesłanie Żony to chyba to, że nigdy nie jest za późno, i że zawsze mamy wybór. I nawet, jeśli jesteśmy tylko kobietami a mężczyźni, los czy koszmary przeszłości kładą nam kłody pod nogi, to nadal nasze życie jest naszym życiem! Od nas wszystko zależy! Tylko że niektóre z nas nie potrafią udźwignąć tego słodkiego, acz czasami przygniatającego ciężaru decydowania o sobie.
Jak widać, Żona trafia do mojej biblioteczki feministycznej, a ja mam nadzieję, że trafi też do Waszej!
Może to być ciekawa książka. Też bym ją chętnie przeczytała.
Pozdrawiam