Wydajesz debiut w ramach selfpublishingu? Nie masz jeszcze wokół siebie zbyt wielkiej społeczności? Spokojnie, to nie oznacza, że Twoja książka trafi do sprzedażowego piekiełka! Wcale nie musi pokrywać jej gruba warstwa kurzu na jednej z półek magazynu. Oczywiście, będzie trudniej, ale dzięki trzem świętym prawdom o marketingu książki, które zamierzam Ci właśnie objawić, masz spore szanse na odkupienie! I wykupienie nakładu Twojego tytułu przez zainteresowanych czytelników!
Zabawa z marketingiem jest zdecydowanie jeszcze bardziej pracochłonna niż proces wydawniczy książki. Jeżeli traktować książkę jako całościowy projekt, to z mojej perspektywy czas, który trzeba jej poświęcić, rozkłada się mniej więcej w takich proporcjach: 25% pisanie, 25% wydanie, 50% promocja. Jeśli więc piszecie książkę trzy miesiące, trzy miesiące pewnie zajmie jej proces wydawniczy, ale na opracowanie promocji (podkreślam: opracowanie, czyli zaplanowanie) dwa razy więcej. Samo wykonywanie promocji danego tytułu powinno się zacząć najlepiej już wtedy, kiedy siadamy do pisania. I kończyć się dopiero rok po premierze, ale! Najlepiej, by promocja danej książki nie kończyła się nigdy. Są tytuły, o których głośno jest przez lata. I są takie, które umierają już w trzy miesiące po premierze…
Co się dzieje z książkami bez marketingu?
Są sobie, wydrukowane, popakowane w paczki. Leżą i kurzą się na półkach magazynu. A może i się nie kurzą, bo są cały czas przerzucane z kąta w kąt, by zrobić miejsce innym tytułom. Ku nieszczęściu pracowników, którzy głośno przeklinają, zwłaszcza, jeśli książka została wydrukowana na papierze kredowym z twardą oprawą. Kontuzja pleców murowana. Po tym, gdy okazuje się, że księgarnie nie chcą zamawiać danego tytułu z hurtowni, następuje zwrot do wydawnictwa. A stamtąd książka znów trafia do autora.
Będzie miał czym w piecu napalić.
Swoimi zainwestowanymi pieniędzmi i wielogodzinną pracą. Swoją wyobraźnią, kreatywnością i poświęconym czasem.
Dosyć nieprzyjemna wizja książkowego piekła, prawda? Sprawdźcie zatem, co zrobić, by jej uniknąć.
I Nie stawiaj tylko i wyłącznie na promowanie debiutanckiej książki. Promuj siebie!
Debiuty bywają różne. Sporo ludzi może ominąć Twoją książkę, bo okładka nie przypadnie im do gustu. Tematyka wyda się mało intrygująca. Albo po prostu słowo debiut podziała na nich odstraszająco, w końcu nie każdy już na samym początku pisarskiej drogi jest wirtuozem pióra…
Ale jeśli Ty dasz się poznać czytelnikom jako osoba, którą warto poznać, mająca do przekazania tak wiele ważnych wartości, że wprost trzeba czytać wszystko, co wychodzi spod Twojego pióra… Wówczas tak, Ty i Twoja twórczość jesteście ocaleni! Nie bój się pokazać, kim jesteś. Jakie książki sam czytasz. Zaprzyjaźnij się z czytelnikami i powiedz im, że warto czytać Twoje utwory! Zastanów się, jakie są Twoje mocne strony, czym się wyróżniasz i wyeksponuj to. Stań się marką pisarza nie tylko na potrzeby debiutu, ale i całej Twojej kariery pisarskiej.
II Zna Cię Twój region, pozna Cię cały świat.
III Trójpodział marketingu. Bądź wszędzie tam, gdzie Twoi czytelnicy.
Jak ja pomaga Emilia z Fabryki Dygresji?

Funkcja trackback/Funkcja pingback