Bergljot, główna bohaterka Spadku, odcięła się od rodziny lata temu. Jest uznaną krytyczką teatralną, ma wspaniałe dzieci oraz wspierającego partnera życiowego. Wydawać by się mogło, że tuż przed sześćdziesiątką, ta dojrzała kobieta zerwała toksyczne więzy z matką i ojcem. Okazuje się jednak, że okrutne dzieciństwo wraca jak bumerang, kiedy rozpoczyna się sprawa spadkowa, dotycząca bohaterki oraz jej trójki rodzeństwa.
To pierwszy raz, kiedy spotykam się z twórczością Vigdis Hjorth, norweskiej pisarki, mającej w swoim dorobku literackim już trzydzieści opublikowanych utworów. Jest wielokrotną laureatką najznamienitszych nagród, m.in. Honorowej Nagrody Bragego czy Nagrody Księgarzy. Nie interesowałam się do tej pory prozą skandynawską, zapewne zniechęcona przez ogrom thrillerów i kryminałów, które zdominowały chyba rynki wydawniczego każdego państwa. I przez to zapomniałam, że obok tych najpopularniejszych gatunków, kraj ma jeszcze do zaoferowania literaturę współczesną. I to jaką!
Spadek Vigdis Hjorth napisany jest bardzo ciekawie. Obfity w powtórzenia nie tylko słów czy zdań, ale całych akapitów, uwypukla charakter głównej bohaterki, ale nie tylko. Pokazuje, z jaką siłą i częstotliwością mogą powracać do nas wydarzenia z dzieciństwa czy słowa ludzi, którzy nas zawiedli. Mimo tego zabiegu, który część czytelników być może zmęczy, powieść jest niebywale wciągająca. Czyta się ją doskonale i w trakcie lektury zapomina o świecie wokół.
Ale nie jest to przyjemna proza, dzięki której się zrelaksujemy. Spadek nie dostarcza odbiorcy rozrywki, tylko wiedzy o mechanizmach rządzących człowiekiem.
Autorka często cytuje Carla Gustava Junga czy Zygmunta Freuda. Dosyć dużą część tekstu stanowią nie tylko jej przeżycia związane z interakcją z bliskimi czy te, które wypływają ze świadomego wnętrza. Akcja toczy się również w polu snów Bergljot. To, że narracja odbywa się również za pośrednictwem marzeń sennych bohaterki, jest dla mnie bardzo ciekawym zabiegiem, zahaczającym o majstersztyk. Ale i wzorowo odzwierciedlone relacje między chorą rodziną świadczą o kunszcie, wielkiej świadomości i sprycie Vigdis Hjorth.
W skrócie: kobieta wiedziała, o czym pisze.
Mamy tu do czynienia z uwypukleniem relacji ofiary i kata. Z mocnym zaznaczeniem tego, że nasze dzieciństwo oddziałuje na nasze dorosłe życie zdecydowanie intensywniej niż dziesięciolecia, które następują później. Relacja matka-córka, relacja ojciec-syn i wypaczenia, jakie się w nich zdarzają, są okrutnie wręcz interesujące.
Jeśli chcesz spędzić kilka wieczorów w towarzystwie znakomitej prozy norweskiej, koniecznie sięgnij po Spadek. Zwłaszcza, jeśli interesujesz się psychologią oraz relacjami rodzinnymi. W trakcie lektury możesz dużo dowiedzieć się o swoim wnętrzu. O spadku, który przekazali ci rodzice, ale nie mam tu na myśli wcale nieruchomości czy pieniędzy. Tylko to, co tkwi w Twojej głowie oraz Twoim sercu.
Polecam gorąco!!!
Na temat literatury skandynawskiej nie słyszałam zbyt wiele dobrego, ale może ta książka zmieniłaby moje zdanie 🙂
Trudno mi zdecydować czy jest to książka dla mnie
Bardzo fajny wpis! Cudownie się czytało
Nie jest to chyba mój ulubiony gatunek literacki ale muszę przyznać, ze opis brzmi zachęcająco 🙂
Czuję w kościach, że to coś zdecydowanie dla mnie! 😉 Mam już lekturę na luty 😉
Skoro literatura skandynawska – musi być super.
Jedna uwaga, czcionka podtytulow jest troche za duza. Tekst konkretny, dobrze sie czyta.