Zbliżają się Walentynki. Czas, kiedy jeszcze kilka lat temu chciałam się utopić w kubeczku cytrynówki. Tym razem chciałabym opowiedzieć Wam o tym, co (w przeciwieństwie do cytrynówki) nigdy mnie nie zawiodło, a więc o miłości, która towarzyszy mi od najmłodszych lat. O mojej pasji i namiętności do literatury. Mam nadzieję, że uda mi się Was zarazić tym wirusem przenoszonym drogą tekstową!
Początkowo łatwo nie było, bo pamiętam, że kiedy w zerówce wyjęłam instrukcję planszówki i zaczęłam ją czytać na głos, dzieciaki wokół miały dosyć kwaśne miny. Wolały spytać panią niż samym posiłkować się z trudnym tekstem, bo nie wszystkie litery i sformułowania były dla nich jasne. Toteż byłam w pewnym sensie odludkiem. Potem moje życie zdominowała inna dziedzina sztuki, czyli muzyka, więc nie miałam tyle czasu na nawiązywanie relacji z koleżankami, ile inne dziewczynki z mojej klasy. Bywało mi smutno i ciężko, ale teraz absolutnie nie żałuję, że wakacje najczęściej spędzałam w namiocie na podwórku, obtoczona kilkunastoma lekturami z biblioteki.
Nigdy jednak nie czułam się naprawdę samotna. Nawet kiedy moje koleżanki zaczęły się umawiać z chłopakami, ja miałam ich na pęczki. Co z tego, że w książkach? Byli zdecydowanie lepsi od tych rzeczywistych. Aż wreszcie przyszedł i taki moment, że to książki dały mi prawdziwe spełnienie w miłości… Przedtem jednak kilka innych rzeczy. Jak choćby:
Pieniądze
Tak, kochani, dzięki pasji do czytania książek, zaczęłam zarabiać. Czytam książki autorów jeszcze przed wydaniem i piszę recenzję, w których uwzględniam, nad czym jeszcze warto popracować. Pomagam selfpublisherom wydawać książki oraz współpracuję z wydawnictwami na zasadach komercyjnych. Podsyłają mi wybrane przeze mnie nowości, a ja czytam je uważnie, publikuję o nich swoją opinię i promuję w mediach społecznościowych, za co otrzymuję wynagrodzenie.
Czas
Nie muszę jeździć do biura w centrum miasta, bo pracuję w cichym, domowym zakątku, nierzadko w dresach. Tak naprawdę mogę czytać i pisać w każdym miejscu naszego globu, o ile znajdzie się w nim wiaderko internetu, bo to niezbędne do publikacji materiałów. Jestem panią swojego czasu, więc kiedy źle się czuję, mogę dać sobie luz i wykonać zadanie za dzień lub dwa.
Wyobraźnię
Gdyby nie to, że od dziecka czytam, prawdopodobnie nie chciałabym zostać pisarką. Mój mózg nie potrafiłby sprawnie poruszać się w świecie fantazji, symboli i abstrakcji, a głównie na tych ostatnich oparte jest moje opowiadanie O trzech wykastrowanych kotach, które gorąco polecam. W momentach kryzysu, by uspokoić nerwy, tuż przed zaśnięciem wyobrażałam sobie nierzeczywiste światy, które potem zaczęłam przelewać na papier. Ale to wszystko wynik tego, że moje neurony były już wyćwiczone w poruszaniu się po nierealnych rzeczywistościach, wykreowanych przez innych pisarzy.
Spokój ducha i zdrowie
Jeszcze równo rok temu byłam kłębkiem nerwów. Podskakiwałam na dźwięk powiadomienia w komórce i oblewałam się potem, gdy przychodził na skrzynkę nowy mail. Odpowiednie lektury pomogły mi opanować mój stres, bo uświadomiły mi, co tak naprawdę jest przyczyną mojej nerwowości. Kolejne książki przedstawiły mi filozofię wschodu, z której wypływa błogi spokój, a dzięki poradnikom psychologicznym zrozumiałam mechanizmy, rządzące naszym organizmem oraz umysłem. Poradniki żywieniowe zaszczepiły we mnie czujność, by zwracać uwagę na to, co i jak się je, a część tekstów zachęciła mnie do aktywności fizycznej. Ergo: przeszłam metamorfozę i odzyskałam równowagę, której chyba nigdy wcześniej nie miałam, bo nie wiedziałam o jej istnieniu.
Mądrość
Wiem, że nic nie wiem, ale ta wiedza to i tak niezły punkt wyjścia. Literatura dostarcza nie tylko mnóstwa rzetelnie opracowanych informacji o świecie (zatem lepsza jest nieporównywalnie od internetu). Przekazuje też doświadczenie innych ludzi. Czytając, żyjemy tak naprawdę kilka razy dłużej. Możemy postawić się na miejscu bohaterów książek i wspólnie z nimi przeżywać przygody oraz pokonywać problemy. Jeśli mamy jakiś kłopot, sięgnijmy do książki! Na sto procent ktoś już o tym napisał! I znalazł idealne rozwiązanie (a być może nawet kilka) sytuacji, które nas trapią.
Ale, jak pisze św. Paweł w 1 Kor 13,
największa z nich [jednak] jest miłość.
Wiele miałam przyjaźni w życiu, ale nie wszystkie przetrwały próbę czasu oraz zmiany, jakie następowały w moim charakterze. Od zarozumiałego dzieciaka cierpiącego na chroniczne napady śmiechu… Przez niespełnioną artystkę, romansującą ze wszystkim, co pojawia się w zasięgu wzroku… Aż po (moja aktualna wersja) wielbicielkę zieleniny w każdym wydaniu, która cieszy się, że jest częścią Wszechświata. Bardzo często zmieniałam towarzystwo, ale zauważyłam, że najsilniejsze więzi, które kiedykolwiek zawarłam, przetrwały dzięki książkom.
Z moimi najlepszymi przyjaciółkami nieraz chodziłyśmy do biblioteki lub szwędałyśmy się po księgarniach. Z Jagodą na przykład godzinami potrafię rozmawiać o książkach i mogą to być jedyne tematy, jakie poruszamy podczas rozmów telefonicznych. Weronika zaś dzieli się ze mną własnym księgozbiorem i staram się jej odwdzięczać tym samym. Pod moimi bookstagramowymi fotkami często znajdzie się jej komentarz o treści: pożycz.
Miłość do książek skłoniła mnie też do pracy w wydawnictwie, gdzie poznałam mojego obecnego partnera.
I pomimo początkowej antypatii, kiedy zrozumiałam, jak wielką część jego życia wypełnia literatura i chęć wzbogacania swojej wiedzy, przepadłam totalnie. Teraz szwędamy się po dyskontach książkowych, informujemy o promocjach w księgarniach internetowych, obgadujemy ciekawe wydania nowych tytułów i… Tak, wokół książek toczy się nasze wspólne, wypełnione miłością życie. Poza tym to on właśnie inspiruje mnie bardzo do pisania, bo gdyby nie nowa miłość, O trzech wykastrowanych kotach nie miałoby racji bytu…
Na koniec… o zakończeniach. Literatura daje jeden morał. To, że sami możemy wykreować własne zakończenie, a wręcz jesteśmy do tego zobligowani. Jeśli jesteśmy wielbicielami katastrof, tragedii i rozdzierających serce dramatów, nasze życie raczej nie wygląda sielankowo. I odwrotnie. To my jesteśmy jednocześnie pisarzem i głównym bohaterem naszego życia, a to, jaki czeka nas koniec, zależy tylko od tego, jak poprowadzimy fabułę.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Życzę Wam z okazji nadchodzących walentynek, byście kochali książki i dali się przez nie pokochać! Nie wiecie, od czego zacząć książkową przygodę?Dajcie znać. Na pewno razem znajdziemy to, czego potrzebujecie! Śmiało piszcie na kontakt@fabrykadygresji.pl
Wasza
Po sesji szybko pochłonęłamndwa zbiory opowiadań i mam refleksję na temat książek – jedną z wielu podobnych – że dają mi one przede wszystkim impuls. Przy ostatnim opowiadaniu miałam taki nawał myśli, że notatnik i pióro wypadały mi z rąk, gdy próbowałam je blyskawicznie zapisać. Przez całe dni nudnego, rutynowego życia interesujące myśli nachodzą mnie rzadko; po jednym dobrym opowiadaniu jestem nimi zalana jak wodospadem. Dlatego też nie lubię marnować czasu na kiepskie książki, które tego efektu nie dają. Książki to przede wszystkim impuls intelektualny, przerywający znużenie codziennością, rutynowe myślenie, zapętlenie w jednym temacie. Bez książek chyba bym dawno zginęła z nudów.
„Bardzo często zmieniałam towarzystwo, ale zauważyłam, że najsilniejsze więzi, które kiedykolwiek zawarłam, przetrwały dzięki książkom.” Dziękuję, piękne słowa i podpisuję się pod nimi, mam tak samo. I mądrość – poprzez słowa przekazywana od wieków była, czy to na piśmie czy w dźwięku i w tym wielka Moc. Pozdrawiam 🙂