Nie było lekko, kolorowo, nic z tych rzeczy. Duże sukcesy i ogromne przyjemności przemijały, by zostać zastąpione nizinami emocjonalnymi. I tak w kółko. Na szczęście zima wreszcie się skończyła i jest już wiosna! To zdecydowanie coś, za co chciałabym podziękować Wszechświatu. Ale nie tylko, bo styczeń, luty i marzec były bardzo intensywne.
Weszłam w Nowy Rok z zupełnie innym niż kiedykolwiek stanem świadomości. Będąc świeżo po lekturze Siła czy moc Davida R. Hawkinsa, coś mi się w głowie poprzestawiało i spojrzałam na świat z innej perspektywy. Rewelacyjny Spadek Vigdis Hjorth również przyczynił się do mojego rozwoju. Nauczył mnie, by z większą wrażliwością podchodzić do ludzi, bo nigdy nie wiemy, jakie krzywdy spotkały ich w życiu. Po powrocie z krótkich zimowych wakacji w Manchesterze i Maladze skończyłam zaś Wprowadzenie do buddyzmu zen.
Niestety, zaczęłam stresować się projektami, a cudowne uczucie błogiego spokoju odfrunęło hen, daleko.
Pracy wcale nie było za dużo, bo po blisko 3,5 roku pracy w wydawnictwie stałam się mistrzem ogarnięcia, ale za dużo o niej myślałam. W pewnym momencie straciłam poczucie własnej wartości, jakbym zamiast bycia swoim szefem, była pracownikiem. Chora ambicja i sabotujące ego przejęły nade mną kontrolę.
Pewnie przez to, że przestałam biegać. W Nowym Tomyślu było zdecydowanie za dużo zanieczyszczeń w powietrzu. Gryzło mnie gardło, ciężko było poruszać się po oblodzonych trasach.
Skutkiem tego na blogu ukazało się tylko 7 wpisów i to wynik dalece mnie niezadowalający, a potem było już tylko gorzej. Jestem bardzo zadowolona z tekstu Jak promować książkę podróżniczą?, bo tęskniłam za tego typu literaturą. Wpis powstał dzięki współpracy z poznańskim festiwalem podróżniczym Śladami Marzeń. Fabryka Dygresji na początku lutego objęła patronat medialny nad wydarzeniem, więc w lutym przeprowadziłam jeszcze bardzo ciekawy wywiad z organizatorami, Jaśminą i Tomkiem Labusami.
W tym samym momencie do moich drzwi zapukała jedna z czytelniczek, mieszkająca blisko Poznania i opowiedziała o pewnej podróży. Póki co nie mogę zdradzić szczegółów, ale w szalonym tempie pod szyldem Fabryki ukazała się kolejna książka, tym razem podróżnicza. #10do100 ma zatem już towarzyszkę, ale ćśśś, szczegóły zdradzę niebawem.
Niestety byłam obecna tylko pierwszego dnia na Śladami Marzeń.
Pierwszy raz od kiedy zmieniłam dietę, zaatakowała mnie migrena, no i ewidentnie z powodu stresu.
Czułam, że coś robię źle, choć wszystko miałam dobrze zaplanowane. Dlaczego tak się przejmowałam, do bólu wręcz? Odpowiedź na to pytanie nie chciała się zjawić. Musiałam odwołać wizytę we Wrocławiu, gdzie miałam się spotkać m.in. z pisarką Iwoną Dylewicz, bo czułam, że mój organizm tego nie zniesie.
Ledwo doczłapałam się tak naprawdę do Zimnego na nową sesję zdjęciową. Starałam się potem odpoczywać, czytając Amerykę.pl oraz Madame Pylinską i sekret Chopina. Obie gorąco polecam. Tak jak i dwa w pełni wartościowe wpisy, które wtedy stworzyłam, skupiając się na pozytywnych emocjach, a w tych wpisach jest ich bardzo dużo, więc mam nadzieję, że dadzą Wam kopa energetycznego do tworzenia. Jak pisanie zmieni Twoje życie? Poznaj niezwykłą, ponadczasową moc słów! oraz walentynkowy post pt. Moja miłość, czyli ile zyskałam dzięki książkom i dlaczego literatura to życie? A dla odstresowania możecie sprawdzić 3 filmy o pisarkach, które Cię uwrażliwią.
Zima skończyła się raz na zawsze, kiedy pochłonęłam audiobooka Potęga teraźniejszości Eckharta Tolle’a.
Po wysłuchaniu, w moim umyśle znów zagościł nieskończony spokój, a w serduszku gorąca radość. Koniec lutego skutkował nawiązaniem współpracy z Varsztatovnią. Grupa ochotników na zajęcia z kreatywnego pisania zebrała się w błyskawicznym tempie i stało się! Od marca zaczęłam być belfrem.
Ale przedtem poznałam krainę lodu i ognia. Diana zmusiła mnie do napisania bardzo praktycznego wpisu o kosztach podróży na Islandię, ale mam nadzieję, że kiedyś napiszę Wam, co udało nam się tam zobaczyć. Wycieczka była po prostu epicka. I w wyborowym towarzystwie. Na pewno jeszcze tam wrócimy, bo każdy spacer obfitował w niemal mistyczne przeżycia, a zorza… Ach. Dzięki temu, że zobaczyłam jej namiastkę, dopisałam kilka słów do mojej powieści i wysłałam ją wreszcie do wydawnictw. Uff.
Wiecie co, teraz, jak tak sobie wszystko wypisuję, co się wydarzyło, to ja już wiem, czemu się tak stresowałam.
Zapierniczałam jak dziki dzikus, tyle rzeczy ogarnęłam, a przecież ledwo wspomniałam o indywidualnej współpracy z autorami, która stała się pełnoetatową pracą. Dodając do tego kwestie rodzinne, nic dziwnego, że byłam taka rozdygotana umysłowo. A przecież tuż po powrocie z Islandii już pędziłam na Kolosy! Obejrzałam rewelacyjną prezentację Kamili Kielar, fenomenalne wystąpienie Tomka Michniewicza, świetną reportersko prelekcję Tomasza Owsianego i…
trzeba było pędzić z powrotem do Poznania na spotkanie autorskie Emi Jakk wokół #10do100! Ach, jakaż to była frajda, rozmawiać z Emilią o książce i różnych perypetiach dokoła niej, wreszcie przy publiczności! Atmosfera była genialna, miejsce rewelacyjne, a ludzie, jak zawsze, cudowni!
Zaraz potem też nie miałam odpoczynku, bo zaczęliśmy się przeprowadzać!
Od połowy marca mieszkam na Jeżycach, czyli w Jądrze Wszechświata, jak pokazuje Instagram.
Mieszkam z ukochanym oraz jednym z naszych najlepszych przyjaciół we wspaniałym mieszkaniu, w którym mam ogromną przestrzeń do tworzenia. Miałam już dosyć dojazdów ze wsi do Poznania, tłuczenie się pociągiem po 40 minut w jedną stronę to może nie jest jakoś specjalnie dużo, ale męczy. Najgorsze, że mój rodzinny Nowy Tomyśl dostał się na listę 50 najbardziej zanieczyszczonych miejsc w całej Europie, więc choć mieszkałam na wsi, to czułam się jak w centrum Śląska. (Choć tam de facto mieli czystsze powietrze). Jeżyce bardzo mnie inspirują, jest tu bardzo dużo wegetariańskich i vegańskich knajpek, wspaniałe kwiaciarnie, dużo rzeczy się dzieje. Tutaj mogę naprawdę odetchnąć.
Wczoraj zrobiliśmy parapetówkę, na której zjawiło się mnóstwo super ludzi. Dostaliśmy piękne rośliny doniczkowe i ochrzciliśmy mieszkanie. Moje frytki z selera i batatów przypadły gościom do gustu, więc będzie więcej eksperymentów kulinarnych w najbliższym czasie. Cieszę się też, że pojawia się coraz więcej osób, które nie piją alkoholu. Może to wiek, a może rosnąca świadomość? Nieistotne. W każdym razie wreszcie nie ja jedyna spędziłam wieczór ze smoothie i czułam się z tym rewelacyjnie!
A dziś, 31 marca, zakończyło się głosowanie w konkursie Gala Twórców. Fabryka Dygresji zajęła 30 miejsce. Bardzo dziękuję Wam za wszystkie głosy, bo tuż przed rozpoczęciem konkursu zrozumiałam, co tak naprawdę chcę robić. I co było nie tak przez te wszystkie miesiące, co mnie męczyło, gryzło i nie dawało spać.
Olśnienie przyszło stopniowo i z pewnym slow motion, ale główka już znowu dobrze pracuje! 😉
Mianowicie: skupiając się na wybranych autorach, czyli tych, którzy skorzystali z usług, nie byłam w stanie pomóc wszystkim tym, którym chciałam. A uważam, że dostęp do wiedzy powinien być darmowy i powszechny. W związku z powyższym, Fabrykę Dygresji muszę poprowadzić w takim kierunku, w jakim prowadzę ją od początku. Kiedy bowiem promuję jednego autora, nie mam czasu na pisanie nowych tekstów i przekazywanie swojej wiedzy oraz doświadczeń w postaci tekstów czy filmików na moim YouTube. A w taki sposób nie zmienię niesprawiedliwego i problematycznego rynku wydawniczego w Polsce. Musimy robić to razem, pomagać sobie bez względu na to, kto ile ma pieniędzy.
Dlatego oto, co możemy dla siebie zrobić. Wy polecacie moje teksty znajomym i rozszerzamy społeczność Fabryki Dygresji, bo to oznacza, że marka rośnie w siłę. Większe zasięgi to większe szanse na współprace z firmami. Współprace z firmami to pieniądze od firm, a nie od autorów indywidualnych, którym będę mogła pomagać na dużo większą skalę, bez ograniczeń.
Oczywiście to plan na wiele lat. Nie od razu Rzym zbudowano.
Ale wiem już, gdzie gra dobry jazz i idę tę stronę. A Wy ze mną, bo Fabryka bez Was nie istnieje!
Jeszcze raz zatem dzięki za wszystkie głosy! To za nie jestem najbardziej wdzięczna w tym kwartale. I za to, że olśnienie wreszcie nadeszło i znów jestem spokojnym kwiatem lotosu pośród niezmąconej tafli jeziora.
A o co u Was dobrego, złego? Odezwijcie się w komentarzach. Albo zapiszcie do newslettera, bo fajne rzeczy się tam dzieją ostatnio.
Bardzo czekam na wpis o Islandii od strony zwiedzania 😀 I Jeżyce – moja ulubiona dzielnica – na której jeszcze mieszkam, więc wiem, jaka to radość odkryć, ile tutaj da się fajnych rzeczy zjeść i jaki niepowtarzalny jest Rynek Jeżycki. Jeżyce też nie są zbyt czyste, ale w ciągu miesiąca maskę wyciągam może na kilka dni – da się żyć. Biegać po Jeżycach nie polecam, próbowałam – jeżeli nie masz blisko do parku, to bieganie między samochodami i kamienicami jest niezbyt satysfakcjonujące.
Powodzenia w planach edukowania o rynku wydawniczym – to w Polsce jest na pewno ważne i cel brzmi szlachetnie.
Przy takim natłoku spraw coś się musiało posypać – nie ma mocnych. 🙂 Dobrze, że przeanalizowałaś to i wyciągnęłaś wnioski. Super, że zmieniłaś miejsce zamieszkania i jesteś z tego zadowolona. Liczba Twoich projektów i działań zwala z nóg, ale wiem, że niektórzy po prostu lubią takie zabójcze tempo i wtedy czują, że żyją. Fajnie Cię czytać, trzymaj się!
Mieszkałam na Jeżycach podczas studiów – bardzo miło wspominam ten czas, a więc gratuluję przeprowadzki, jak i wszystkich pozostałych sukcesów. Oby tak dalej! Na Gali Twórców zagłosowałabym, ale… nie potrafię! Jakieś wskazówki?
To chyba cecha ludzi ambitnych (przynajmniej do momentu, kiedy tego nie poukładają), że nabiorą sobie na głowę tyle zadań, że aż wreszcie jest tyle do zrobienia, że się stresują, zamiast się z tego cieszyć ; ) Znam z autopsji.
Gratuluję przeprowadzki i nowej przestrzeni – niech sprzyja tworzeniu ; )
Chyba każdy tak ma, że nastrój i samopoczucie to bardzo zmienne jest. Jednego dnia możesz góry przenosić, a innego wszystko wydaje się nie do przejścia. Najważniejsze, by szukać takich pozytywnych bodźców, które zmotywują do działania nawet w gorsze dni. Fajnie, że u Ciebie na blogu taki rozwój, oby tak dalej! 🙂