Miałam totalnie odsunąć się od projektów wydawniczych, które prowadzę pod szyldem Fabryki Dygresji i skupić się na pisaniu kolejnych powieści. Nie wyszło, trudno, takie życie. Ale to nie znaczy, że moje wakacje nie były udane. Wręcz przeciwnie. To były jedne z najciekawszych miesięcy w moim życiu.
Muszę jednak zaznaczyć, że najwspanialsze chwile wcale nie wynikły ze spontanicznych decyzji. O dziwo to, co zaplanowane, okazało się najbardziej wartościowe. Chociaż nie mogę tego stwierdzić jednoznacznie. Momenty, w których nie realizowałam planu, starałam się wypełnić kulturą.
Letni kącik filmowy
Kobieta idzie na wojnę w reżyserii Benedikta Erlingssona to według mnie absolutny sztos, który każdy miłośnik Islandii, zwolennik feminizmu czy dbający o środowisko powinien zobaczyć. Cudowna muzyka, genialne islandzkie krajobrazy i prosta fabuła poruszająca ważne problemy to coś, co idealnie wpasowało się w mój gust.
Za niegorszy uważam również najnowszy obraz Woody’ego Allena, W deszczowy dzień w Nowym Jorku. Z kina wyszłam z szerokim uśmiechem na twarzy. Była to tak sympatyczna, zabawna historia, że nie dało się inaczej. Problem relacji głównego bohatera z matką i jego zaskakujące rozwiązanie było dla mnie niemałą niespodzianką. Młoda obsada aktorska sprawdziła się świetnie, zwłaszcza Elle Fanning, która pokazała prawdziwy kunszt aktorski.
Trochę później odświeżyłam też dzięki Netlixowi starsze dzieło Allena, którego nie widziałam. Blue Jasmine z bardzo lubianą przeze mnie Cate Blanchett w roli głównej. Wiem, że film ukazał się już sześć lat temu, ale… Cóż, 2013 rok chyba był najgorszym rokiem w moim życiu, więc nie miałam ochoty na chadzanie do kina. W sumie szkoda, bo może gdybym zobaczyła, w jakim bagnie tkwi postać tytułowej Jasmine, szybciej otrząsnęłabym się z ponurych myśli? Jeśli myślicie, że jesteście w dupie, obejrzyjcie. Polecam.
Jeśli chodzi o seriale, to na Netlix wyszły dwa absolutne sztosy. Stranger Things 3 oraz Dark Crystal: Age Of Resistance. Będę się nimi jeszcze długo zachwycać i na pewno nieraz do nich wrócę.
Do zjedzenia przez mole książkowe
Przeczytałam Zadymę w dzikim sadzie Kiran Desai. Dawno już się tak nie uśmiałam podczas lektury. Była zabawna i głęboka jednocześnie. A do tego na wskroś orientalna. Razem z bohaterami cierpiałam z gorąca albo wdychałam boskie zapachy, panujące w sadzie guawy. Chyba będę musiała Wam o tej książce napisać nieco więcej w osobnym poście. Jest o czym.
Nieco wcześniej spędziłam bardzo miłe chwile z Wariatem na wolności, czyli autobiografią Wojciecha Eichelbergera, którą swoimi świetnymi pytaniami do wywiadów wspomógł Wojciech Szczawiński.
Bardzo mile zaskoczyła mnie także Wielka Samotność Kristin Hannah. Po dosyć banalnym początku, nie spodziewałam się, że powieść tak bardzo mnie wciągnie, a nawet wywoła potoki łez!
Chciałam w tym roku sprostać wyzwaniu 52 książki w roku, ale ponieważ do moich wakacyjnych lektur dołączyły Niksy Nathana Hilla, prawdopodobnie się nie uda. Lektura była naprawdę solidna. Przyniosła mi sporo frajdy, zwłaszcza że jednym z bohaterów Hill uczynił samego Allena Ginsberga. Fabuła powieści jest dobrze zapleciona, ale spokojnie można by jej początek odchudzić o jakieś dwieście stron. Może znajdę chwilę czasu, by napisać na ten temat osobnego posta. Kto wie?
Na pewno będę musiała dokładniej zrelacjonować Wam moje wrażenia po lekturze Królestwa Szczepana Twardocha. W końcu powieść została nominowana w finale Nagrody Nike! I to razem z Krótką wymianą ognia Zyty Rudzkiej, o której również pisałam. Będę musiała przyjrzeć się w najbliższym czasie również innym wyróżnionym w tym roku tytułom…
Wyświetl ten post na Instagramie.
Podróże
Wyświetl ten post na Instagramie.
Ponieważ zagranicą w tym roku byłam już dwa razy (najpierw w Hiszpanii, potem na Islandii), w wakacje nadszedł czas na podróżowanie po Polsce. Najpierw wylądowałam w puszczy noteckiej pod namiotem, by cieszyć się pięknem natury. Potem zaliczyłam pierwsze w życiu rodzinne wakacje w Trójmieście. To było bardzo pozytywne doświadczenie. Nie spodziewałam się, że będzie tak super. A potem pojechaliśmy do Bukowiny Tatrzańskiej, gdzie znajomi zorganizowali open house. O tym ostatnim z ogromną chęcią opowiem Wam, gdy spotkamy się w cztery oczy, ale wyjechałam stamtąd jako nieco inny człowiek.
W międzyczasie wpadłam też na wystawę Krzysztofa Gonciarza w krakowskim muzeum Manggha. Tokio24 wprawiło mnie w melancholię, ale i zachwyciło pięknem przemijających chwil. W filmie znalazłam kilka znaczących metafor, natomiast towarzyszące wystawie sale instagramowe dały sporo frajdy.
Rozwój
Absolutnie najważniejsze, co się wydarzyło w te wakacje, to ukończenie przeze mnie kursu pierwszej serii Ashtangi w poznańskiej Yoga Academy. To był mój prezent urodzinowy. W kwietniu zarezerwowałam trzytygodniowy kurs, który rozpoczął się w lipcu. Ponieważ wcześniej nie miałam do czynienia z jogą, było dosyć trudno, ale… Chyba znamy się już na tyle, że wiecie, jaki jest mój stosunek do trudnych tematów. Jak trudno, znaczy, że warto!
Jeśli ktoś myśli, że joga to taki delikatny sport dla dziewczyn, to srogo się myli.
Dostałam epicki wycisk. Przez te trzy tygodnie zdarzało się, że chodziłam jak połamana. Używałam mięśni, z których istnienia nie zdawałam sobie wcześniej sprawy. Zakwasy i fizyczne zmęczenie towarzyszyły niesamowitemu relaksowi psychicznemu. Jednocześnie zmieniło się też moje postrzeganie w kilku dziedzinach życia. Joga podarowała mi mnóstwo odwagi, asertywność i niesamowitą energię. Zaczęłam jeszcze bardziej być, a parę niewyjaśnionych spraw z przeszłości wreszcie się naprostowało. Przypadek, że w tym samym czasie? Nie sądzę…
Mam wrażenie, że rok 2019 zmieścił w sobie kilka innych lat.
Jest taki obszerny. Tyle się dzieje, a ja (oraz, rzecz jasna, Fabryka Dygresji) rozwijam się tak dynamicznie… Wciąż zostały jeszcze cztery miesiące na zrealizowanie postanowień noworocznych, o których pisałam tu (bardziej literacko) i tu (bardziej osobiście)… Wygląda na to, że muszę się wreszcie trochę przycisnąć. Zrobiłam milion świetnych rzeczy, których nie planowałam, ale wciąż nie napisałam powieści! O rajku.
Czy Wy też już myślicie o przyszłym roku 2020? Już sobie wpisałam kilka rzeczy w kalendarz, ale wciąż czuję, że nie jestem zbyt dobrze przygotowana na nadchodzącą jesień. Co zrobić, by się ogarnąć? Jeśli macie jakieś wskazówki, to proszę, podzielcie się nimi w komentarzu.
Życzę Wam wszystkiego najlepszego na wrzesień!
PS
Na Facebooku jest nas już 2900! Dołącz do Załogi i wspólnie wbijmy 3000 na liczniku Fabryki Dygresji!
Joga, to na pewno coś, czego chciałabym kiedyś spróbować. Patrząc na Twoje zdjęcia, jeszcze szybciej chcę się za to zabrać 🙂
Jak widać było emocjonująco i owocnie 😉
Lubię filmy, które wywołują uśmiech na mojej twarzy 🙂 Tv oglądam mało, a w zasadzie prawie wcale, seriali też nie ale ten film Alena będę mieć na uwadze.
Aż zapytam , to ty stoisz tak na głowie na tej skale ??
Pardon na ręcach ?
Pełny podziw i szacun jak mówi młodzież 🙂
Ja bym koziołka fiknęła w tej pozycji.
Ależ jesteś wysportowana ??
Woody Allen mnie zupełnie nie przekonuje, nie czuję jego humoru, ale książki bardzo interesujące 🙂
Niedawno zaczęłam chodzić na jogę. Nie mogę ćwiczyć często, ale czuję, że to mi bardzo pomaga. Pozdrawiam! 🙂