Wkładasz dużo serca w blogowanie. Spotykasz się z ludźmi, którzy blogują, czytasz książki sławnych blogerów i dbasz o to, by szablon Twojego bloga wywierał na czytelniku piorunujące wrażenie… Ale wciąż popełniasz błędy, przez które nie zostaniesz słynnym blogerem.
Ostatnio miałam rozkminę, czy blogi zostaną wyparte przez twórców wideo. W rozmowie z Wojtkiem Kulawskim, który trapił się, że książki odejdą niedługo do lamusa na rzecz filmów, doznałam olśnienia. Skoro od stu lat kinematografia nie zdołała unicestwić literatury, to raczej już się to nie stanie. I tak samo jest z blogami. YouTube rozwija się dynamicznie na rynku już od dekady, ale to nie sprawiło, że blogosfera nagle przestała istnieć. To po prostu dwa niezależne od siebie kanały. I blogosfera będzie istnieć tak długo, jak ludzie będą chcieć czytać blogi.
Problem w tym, że ich twórcy nie czytają.
Nie zostaniesz słynnym blogerem, bo nie czytasz ani książek, ani innych blogów
Spotkałam się z blogerami, którzy komentują wpisy innych osób tylko dlatego, by pozostawić na ich stronie swój własny adres internetowy. Ich lakoniczne wypowiedzi są czasami związane albo z tytułem posta, albo totalnie abstrakcyjne wobec poruszanej tematyki. Przykre, co? W ten sposób bardzo trudno nawiązać relację z innymi piszącymi. A moim zdaniem relacje to klucz do zdobywania popularności, nieważne, czy w świecie rzeczywistym, czy internetowym. Błyskotliwe komentarze, mądre i na temat, stanowią reklamę intelektu, kreatywności lub doświadczenia autora. Stanowią zaproszenie do kontaktu z autorem takiej wypowiedzi.
Równie tragiczne są osoby, które piszą blogi, a jedyne książki, z jakimi mają jakąkolwiek styczność, to książki innych blogerów, celebrytów albo poradniki. Jeśli ktoś nie potrafi snuć historii (a można się tego nauczyć dzięki obcowaniu z literaturą), to nie będzie potrafił rozkochać w sobie czytelników. Walić interpunkcję czy ortografię (nie wierzę, że to piszę…), chodzi o sztukę przekazu i serwowanie wartościowych treści. Nie potrafisz tego zrobić? Zacznij czytać.
Nie zostaniesz słynnym blogerem, bo… nie piszesz bloga
Co, wydaje Ci się to śmieszne? Przecież podpiąłeś Mailchimpa pod WordPressa, więc newsletter zbiera kolejnych subskrybentów. Prowadzisz Facebooka, robisz ładne zdjęcie na Instagrama. Jeździsz na imprezy takie jak SeeBloggers w Łodzi albo Influencer Live w Poznaniu. Twoi znajomi są blogerami, Ty sam również…
Tylko że ostatni wpis na Twoim blogu był w marcu bieżącego roku, a mamy końcówkę września.
Szkoda, bo opakowanie masz świetne. Skusiłabym się zatem, by je otworzyć i poznać Cię bliżej, ale… Cóż. W środku jest po prostu pusto.
Nie zostaniesz słynnym blogerem, bo traktujesz innych blogerów jak konkurencję
Uwielbiam różne konkurencje. Sportowe, jak tenis. Albo kulinarne, jak lepienie pierogów na czas. (Choć jestem bardziej zainteresowana konsumpcją). Ale konkurencja w biznesie? To przyczyna nieprzespanych nocy, wrzodów żołądka i bycia zgorzkniałym człowiekiem.
Lubię rywalizację, ale ściganie się z kimkolwiek przysparza mnie o zgagę. Nie uznaję konkurencji w blogosferze albo w świecie selfpublishingu. Dla mnie jest do współzawodnictwo. Zajmujemy się tym samym, więc gramy w tej samej drużynie. Naszymi rywalami nie są ludzie, piszący o podobnej do naszej tematyce. Nasi rywale to uzależniający wpływ smartfonów, wojny na świecie i ciemnota umysłowa. To z tym musimy walczyć. A nie ze sobą. Trzymając się za ręce i myśląc wspólnie, jesteśmy w stanie więcej osiągnąć.
No, ale żeby mieć takie podejście, trzeba jednak nie stawiać pieniędzy na pierwszym miejscu, czyli…
Nie zostaniesz słynnym blogerem, bo ponad wszystko cenisz hajs
Trafiłam ostatnio na całkiem elokwentny komentarz. Ziomek miał profesjonalne zdjęcie w awatarze, więc kliknęłam, by poczytać jego bloga. Co zobaczyłam? Nic, ponieważ po sekundzie ekran mi się rozmył, a po dwóch wyskoczyło czerwone okienko z żądaniem o 14 zł. Zatem przeczytam dopiero, gdy wpłacę autorowi kasę?
Oczywiście, proszę bardzo.
Ale najpierw chcę wiedzieć, za co mam mu zapłacić. Za świetne, wartościowe treści? Nawet 24 zł! Problem w tym, że nie mam żadnej przesłanki, by wierzyć, że pod wyskakującym okienkiem jest w ogóle jakiś wpis, a nie artykuł skopiowany z Wikipedii.
Jeśli piszesz bloga dla hajsu, to sorry. (Pewnie jesteś uczniem Jasona Hunta). Nie zostanę Twoją czytelniczką i gwarantuję Ci, że 30 tysięcy innych osób, które potencjalnie mogłyby nimi zostać, również będą omijać Twojego bloga z daleka. Żądzę pieniądza po prostu się czuje. Śmierdzi jak banknoty noszone przez miesiąc między pośladkami.
Zrozummy się dobrze: uważam, że zarabianie na blogu jest rewelacyjne. Gdyby nie pieniądze z bloga, siedziałabym na kasie w Lidlu. Ale zanim zarobiłam swoje pierwsze pieniądze, minęło sześć lat klepania w klawiaturę pod szyldem Fabryki dygresji. No i umówmy się, moją misją jest chronienie twórców przed niekorzystnymi inwestycjami oraz zwiększanie świadomości moich czytelników. Nawet jeśli kasa z bloga przestanie płynąć, nie przestanę go prowadzić. Urodziłam się jako pisarka i blogerka, więc jako pisarka i blogerka umrę. Amen. A kto nie wierzy, że pisałam posty, będąc jeszcze w brzuchu mojej matki, niech ją zapyta. Mirka wam prawdę powie!
Nie zostaniesz słynnym blogerem, bo masz w dupie SEO
A SEO to pozycjonowanie. To chyba jasne, że im wyżej pokażą nas Google, tym lepiej dla naszego bloga, prawda?
Nie jest jasne? Doszkól się w tym zakresie. Ja robię to, uczestnicząc w live’ach, pochłaniając bloga oraz podcast Pawła Tkaczyka. To ostatnie źródło to tak bardziej marketingowo i biznesowo niż stricte blogowo, ale również warto.
Do niedawna myślałam, że robię tak dobry kontent, iż nie muszę w ogóle myśleć o SEO. Pisałam po prostu tłuste artykuły, które po kilku latach zaczęły przekierowywać do mnie klientów. No i super, ale statystyki nie są moją mocną stroną. A przecież mi nie zależy tylko i wyłącznie na klientach. Dobrze, że są, ale lepiej byłoby, gdybym mogła im pomagać za darmo. Przekazywać moją wiedzę w artykułach, filmikach, podcastach. Problem w tym, że tworzenie treści zabiera czas, a ja muszę coś jeść. Gdybym jednak miała wyższe statystyki, wówczas mogłabym zaproponować współprace różnym firmom, w zamian za udostępnienie im miejsca na reklamy. Pieniądze by się zatem zgadzały, a ja mogłabym zyskany czas poświęcić na dodawanie większej ilości cennych materiałów…
Dlatego zaczęłam intensywnie pracować nad SEO. Odchudziłam moją stronę z ciężkich obrazków (bo i one mają wpływ na wysokość mojego bloga w wynikach wyszukiwania), no i zaczęłam uważniej przyglądać się słowom kluczowym…
Co i Tobie polecam, jeśli myślisz o nie tylko efektownym, ale i efektywnym pisaniu bloga. Natomiast jeśli szukasz wspaniałego poradnika i totalnego kompendium o tym, co i jak robić, żeby stać się popularnym blogerem i zarabiać niemałe pieniądze, koniecznie sprawdź wpis Tomka z jaktodaleko.pl! Ten chłopak wie najlepiej, jak to zrobić.
A teraz, jeśli spodobał Ci się mój wpis i chciałbyś otrzymać powiadomienia o kolejnych, zapisz się na newsletter. Uprzejmie proszę.
Super artykuł, tytuł od razu wzbudził we mnie emocje („a właśnie, że zostanę! ;)). Co do krótkich komentarzy – mam mieszane uczucia. Czasem chcę zostawić komuś znak, że byłam, że czytam, bo wiem, że to dla twórców ważne, ale… nie mam czasu/ochoty/pomysłu na błyskotliwy komentarz. A nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że chcę tylko się zareklamować. I odchodzę. Zauważyłam to i teraz częściej, choć nadal z mieszanymi uczuciami, staram się zostawiać chociaż „dzięki za artykuł”. Podobno za granicą to norma, u nas jakoś tego brak.
SEO to diabelnie ważna rzecz w blogowaniu. A przy okazji – według mnie – bardzo ciekawa, bo daje możliwość ścigania się z samym sobą i obserwowania swoich postępów.
Co do niepisania bloga, poczułam, jakbyś mówiła o mnie. 😀 Ostatnio rzadko bywam na Parti ze względów zdrowotnych i wiem, że przerwy to najgorsze, co można zrobić dla swojego miejsca w sieci.
PS Wyczuwam niechęć do Jasona Hunta? 😉
To chyba nie zostanę słynnym blogerem – ogarniecie SEO to chyba mnie przerasta. Tak samo jak zabawa w szablony. Blogi (trzy) piszę w wolnym czasie i koncentruje się na treści. Myśląc to wystarczy. Idąc za tym, co znajomy mówił: „rób swoje”. Robię, tylko co z tego, skoro ani na tym nie zarabiam, ani nikt tego nie czyta – sam sobie coś tam robię i nawet nie jestem pewien czy się z tym dobrze czuje. Bo jednak, po coś to się publikuje, a nie zostawia na dysku.
Nie zawsze komentuje blogi innych, bo np. recenzenci książkowi, hmm, często nie potrafią pisać. Ani to ciekawe, ani mądre – streszczenie fabuły i kilka zdań fajne/niefajne. Szybko się zniechęcam do przeglądania cudzych blogów. Czasami myślę, szkoda czasu, którego jest tak mało.
I dzięki za wpis. Teraz już nie mam złudzeń.
Ja tam piszę jak mnie najdzie 🙂
Nie będę słynna ale co taaam.
Czytam innych bo ich lubię 🙂
Czy zostanę blogerką? Nie wiem… Ale i tak piszę. Chociaż SEO wciąż nie jest moją mocną stroną, chociaż zasiegi prawie zerowe, a za mną roczna przerwą. Na szczęście jestem uparta i wierzę, że jakoś to wszystko ogarnę. Może za kolejnych 365 zobaczę efekty.
Hej 🙂. Fajny artykuł 🙂 ja zaczęłam blogowanie 2 msc temu z przypadku chociaż już dawno o tym myślałam, ale nie wiedziałam jak się za to zabrać 🙂 SEO to jeszcze czarna magia 😂 wiele pracy przede mną od strony wizualnej i technicznej, ale podoba mi się twoje podejście 🙂 z tą systematycznością to też różnie bywa 🤣 czekam na kolejny ciekawy artykuł o blogowaniu 🙂 pozdrawiam
Bardzo ciekawy i skłaniający do przemyśleń blog. Moją szczególną uwagę przykuła sekcja dotycząca SEO. Jak najbardziej żyjąc w blogosferze, należy zwrócić chociaż część uwagi na optymalizację pod SEO. Na tym blogu jest co całkiem poprawnie zrobione 😉 (chociaż stosowałbym adresy URL bez dat i krótsze nagłówki, ale to trochę zboczenie zawodowe). Dla osób, które też tu komentowały i wspominały, że pozycjonowanie i SEO samo w sobie to czarna magia, doradzam w pierwszej kolejności odłożyć stricte techniczne aspekty a skupić się na treści (doborze słów, nagłówków, tytułów, meta description itd.). Zainteresowanych zapraszam do lektury wpisu o Optymalizacji treści artykułów pod kątem SEO gdzie opisane są nietechniczne aspekty SEO (dużą część porównań tam zawartych stosuję w komunikacji z klientami, więc jest to wiedza za darmo :)). Nie przedłużając, życzę mnogich sukcesów i Pozdrawiam.