Wskazówki, które Ci podsuwam, pochodzą jednocześnie i z perspektywy pisarki, którą byłam, ubiegając się o publikację książki w wydawnictwie tradycyjnym, i zza biurka redaktora.Gdy poznasz 17 błędów, które dyskwalifikują Twój tekst u wydawcy i zastosujesz się do moich wskazówek, Twoja książka zdecydowanie szybciej trafi na księgarskie półki.
Podzieliłam błędy na cztery główne kategorie. Jeśli coś jeszcze przyjdzie Ci do głowy, napisz koniecznie komentarz!
Tymczasem: do boju!
I Błędy w mailu
1. Rozpoczęcie maila od witam, brak podpisu i inne błędy, które wynikają z niechlujstwa…
…lenistwa albo, i to najgorsze, niewiedzy. Jeśli nie wiesz, jak poprawnie napisać maila, to jakim cudem Twoja książka ma być w jakikolwiek sposób zachęcająca? Błędy w mailu odstraszają od kliknięcia w załącznik. A zdarzają się bardzo często. Moim ulubieńcem (niestety w negatywnym sensie) jest na razie autor, który oprócz spacji, dla podkreślenia przerw między słowami, używał też przecinków…
2. Brak informacji o dorobku
Jeśli jesteś debiutantem, to napisz wprost, że to debiut. Warto jednak wspomnieć o poprzednich swoich dokonaniach. Czy masz na swoim koncie publikacje w antologiach lub czasopismach albo wygrane konkursy literackie? Jeśli tak, to koniecznie o tym napisz. Jeśli nie, trudno, ale dobrze byłoby, gdybyś o takie zadbał przed wysyłaniem powieści do wydawcy.
3. Pominięcie korzyści wydawcy
Jeśli ubiegasz się o publikację w wydawnictwie tradycyjnym, czyli chcesz skłonić wydawcę, by włożył w Ciebie i Twoją twórczość kilkanaście, a częściej kilkadziesiąt tysięcy złotych, pokaż mu, że nie tylko Ty odnosisz korzyść. Przekonaj go, że to inwestycja z jego strony, która nie tylko się zwróci, ponieważ pomożesz wydawnictwu zarobić! A zatem co możesz zaoferować od siebie? Odpowiedz sobie na pytania:
-
- ile masz czasu?
- czy lubisz spotykać się z ludźmi
- miejsca w sieci?
- znajomości z dziennikarzami?
- co z kwestią mobilności?
- czy pomożesz w promocji i w jaki sposób?
4. A załączniki to gdzie są?
Wysyłasz list, pytasz, czy wydawnictwo jest zainteresowane taką a taką publikacją, ale jej nie pokazujesz! I pół biedy jeszcze, gdy zapomnisz o dodaniu załącznika. Gorzej, jeśli nie dodasz go z premedytacją, bo wydawnictwo w ogóle Ci nie odpowie. A jeśli tak, to po dwóch tygodniach, o ile się dokopie do Twojego maila. I co wtedy? Albo będziesz znowu czekać, albo redaktor nie zwróci na Ciebie uwagi, bo potraktuje jako osobę gołosłowną. Przecież bez załącznika nawet nie wiadomo, że tekst naprawdę istnieje! Nie mówiąc już o jakiejkolwiek wstępnej ocenie…
5. Są załączniki, ale złe
Dodajesz tekst w PDF, bo boisz się, że ktoś wam skopiuje jego treść. Phi, jakby to, że trudniej skopiować coś z PDF-a, było wystarczającym zabezpieczeniem… To bez sensu. Wyślij od razu w jakimś edytowalnym pliku, najlepiej .doc, żeby redaktor w razie zainteresowania mógł sobie od razu sprawdzić, ile tekst ma znaków ze spacjami, a w przełożeniu arkuszy wydawniczych. Jeśli jakaś książka ma 40 arkuszy wydawniczych (a zdarzało mi się takie otrzymywać), to wychodzi na to, że w druku wyjdzie jakieś 1000 stron. Okej, tego nie potrzebujemy, bo to zbyt kosztowna inwestycja. Lecimy dalej.
II Błędy w pliku z tekstem książki
6. Za krótki
Wysyłasz pierwszy rozdział, w którym nic się nie dzieje, bo albo książka nie jest skończona, a tylko badasz rynek, albo jeszcze boisz się, że ktoś Ci ukradnie tekst. Błąd. Ślij całość, skoro i tak już całość napisałeś. Chyba, że w wymaganiach wydawnictwa jest napisane, by było to 30%. Wtedy zastosuj się do wymagań na stronie www oficyny, ale raczej wszyscy stawiają na całość tekstu.
7. Ze złą intencją
Posyłasz wydawcy plik, chcąc poznać zdanie redaktora. Ale nie, redaktor w wydawnictwie nie jest od tego. Wewnętrzne oceny nie są ujawniane autorom, a już zwłaszcza nie debiutantom. Poza tym, dostanie się do takiej oceny to już wyższy etap rekrutacji. Najpierw zaskarbiasz sobie przychylność redaktora pierwszego kontaktu, potem recenzenta (zwykle zewnętrznego), a potem kolegium redakcyjnego albo i zarządu, bo nie dość, że Twoja książka musi mieć potencjał marketingowy, to jeszcze wpasować się w harmonogram wydawnictwa.
Jeśli potrzebujesz więc oceny tekstu, zapraszam do mnie, z wielką chęcią zapoznam się z Twoim dziełem od deski do deski, a potem przygotuję dokładną recenzję. Kliknij, by poznać więcej szczegółów lub po prostu napisz na
kontakt@fabrykadygresji.pl
8. Bez redakcji
W pliku zostają głupkowate, często kompromitujące potknięcia. Nie mówię już nawet o takich oczywistościach, jak błędy ortograficzne czy interpunkcyjne, ale na przykład gigantyczne luki w tekście, brak opisów, irracjonalne zachowania bohaterów albo załamania fabularne… Sprawdź, jak tego uniknąć, decydując się na usługę redakcji.
9. Z nudnym początkiem
No nie, tak się nie będziemy bawić, bo to po prostu nie jest zabawa. Zacznijcie od petardy, ja to zawsze mówię! Książka ma zauroczyć redaktora od pierwszej chwili i sprawić, że nie będzie mógł się z nią rozstać, nawet (a może i zwłaszcza), gdy zapragnie odwiedzić toaletę. Jak to zrobić? Schemat napięcia fabularnego. Nie wiesz, co to jest? Zapraszam Cię na warsztaty on-line albo do grupy kreatywnego pisania. Tam dowiesz się wszystkiego, co powinieneś, by napisać nie tylko poprawną pod względem konstrukcji powieść, ale i zabłysnąć na tle wszystkich innych nadsyłanych do wydawcy tekstów.
10. W amerykańskich realiach
Mi też czasami bywa przykro, że żyjemy w Polsce. Głównie ze względu na klimat umiarkowany, bo zdecydowanie wolę lato cały rok. Ale amerykańskie realia nadają się albo do powieści dla nastolatek, albo… Hm. Do wydania tradycyjnego nie bardzo się nadają. Tym bardziej, że jeśli nie mieszkasz na co dzień w Stanach Zjednoczonych, tylko właśnie tutaj, gdzieś między Poznaniem, Krakowem, Warszawą i Pcimiem Dolnym, nie masz wystarczającej wiedzy, by oddać niuanse rzeczywistości życia zagranicą. A to sprawi, że boleśnie się roztrzaskasz przy zgłaszaniu swojej propozycji wydawniczej. Uwierz mi, że w imionach takich jak Kaśka, Wojtek, Krzysztof czy Emilia naprawdę nie ma nic złego.
III Błędy w bio
11. Brak elementów charakterystycznych
Czy Ty w ogóle zastanawiałeś się, dlaczego właśnie Twoja książka powinna zostać wydana? Nie czyjaś inna, tylko właśnie Twoja? Zrób to. Znajdź w sobie cechy, które wyróżniają Cię spośród innych autorów, bo nawet, jeśli Twój tekst jest genialny, to Ty możesz nie być. Daj się poznać i zbuduj choć nić porozumienia z osobą, do której piszesz. Pamiętaj o byciu człowiekiem i napisz o sobie coś, co zainteresuje drugą osobę. Tak, jakbyś chciał poznać nowego kumpla. Dlaczego warto się z Tobą kolegować i, co ważniejsze, robić interesy?
12. Bardzo dużo elementów zbędnych
Tylko proszę, nie pisz, że w sumie to nie jesteś nikim ciekawym. Albo że na co dzień opiekujesz się trójką dzieci i to są Twoje największe promyczki szczęścia, że dla nich poświęciłbyś wszystko. Albo że masz kota, który jest gruby i zabawny, i najlepiej się czujesz, gdy kot siedzi Ci na kolanach, a Ty oglądasz serial. Skup się na sobie, nie na otoczeniu. Napisz o tym, co Ty robisz, jak Ty wpływasz na świat dookoła. Krótko, zwięźle i na temat. Twoje hobby to taniec, jak np. u Wojtka Kulawskiego? Napisz to. Podróżujesz jak Tomek, który przejechał hulajnogą i autostopem z Podlasia do Chin? Napisz to. W jednym zdaniu. I ewentualnie wklej link, gdzie będzie można przeczytać na ten temat więcej.
13. Nieprawidłowy wykaz publikacji
Nikogo nie obchodzą Twoje opowiadania, które ukazały się w gazetce, kiedy chodziłeś do szkoły podstawowej. Ani też teksty, które ukazały się na blogach anonimowych osób. To nie jest wykaz publikacji. Napisz tylko o tym, co ukazało się wcześniej z nr ISBN, wygrało konkurs albo ukazało się w czasopiśmie z nr ISSN. Nie dość, że reszta jest nieważna, to jeszcze podkreśla, jak bardzo nie masz wyczucia co do rzeczy istotnych.
14. Brak zdjęcia
Ja bym po prostu chciała wiedzieć, z kim rozmawiam, więc dołącz swoją fotkę. Dlaczego? Bo wciąż mało osób to robi. Bo od razu można spojrzeć Ci w oczy i wyczytać, czy jesteś sympatyczny gość. Czy masz odpowiednią prezencję, by pokazać się w mediach. Albo chociaż mieć przypuszczenia na ten temat, to naprawdę istotne.
15. Niepewność
Dużo biografii jest napisanych tak, że ja sama zaczynam się zastanawiać, po co ta osoba w ogóle zgłosiła swoją książkę do wydania. Bo pisze, że nie jest żadnym pisarzem, ale chciałaby spróbować, ale znowu nie jest przekonana, ogólnie to liczy na pomoc, ale nie wie, czy to jest jej droga… Daruj sobie. Nie pisz takich rzeczy, bo odstraszysz redaktora. Bądź zdecydowany. Napisz, dlaczego napisałeś książkę i co chcesz tym osiągnąć.
IV Uwagi ogólne
16. Wysłanie tekstu do złego wydawcy
Jeśli napisałeś bajkę dla dzieci, to fajnie, ale nie wysyłaj jej do Zakamarków. Tam publikują tylko tłumaczenia zagranicznych utworów. (Przy okazji, jeśli to pozycja, do której możesz wykonać ilustracje, no to super, pokaż je: dodaj link do albumu na Dropboksie albo Google Drive.).
Jeśli nie chcesz wydawać pieniędzy na wydanie książki, to nie zwracaj się do Poligrafu, bo to wydawnictwo usługowe. Nie masz co tracić czasu na przekonywanie ich, by wydawali Twoją książkę za darmo albo po kosztach. To nie tam powinieneś uderzyć.
Generalnie czytaj regulaminy zgłaszania propozycji wydawniczych na stronach www wydawców, a Twoje życie będzie dużo przyjemniejsze.
17. Mała wiedza na dany temat i brak praktyki
Chcesz coachować ludzi swoim poradnikiem, ale… Tak naprawdę Twoja historia może jest interesująca dla Ciebie, Twoich najbliższych i… kogo jeszcze? Nie wiesz? Dowiedz się. To, że Tobie się coś wydaje, np. jesteś święcie przeświadczony o mądrości swojej książki, wcale nie musi być prawdą. Dlatego zamiast snuć teorie, zbadaj temat. Przeczytaj 20 innych książek coacherskich, zwróć uwagę na to, czego tam nie ma i napisz o tym u siebie. Zrób tego największy atut swojej książki.
No i wiesz, jeśli jesteś specjalistą, to musisz mieć też doświadczenie, teoria nie wystarczy. To tak, jakbym ja napisała książkę o pieczeniu ciast. Ja zjadam ciasta i czytam przepisy, ale z pieczeniem ciast nie jest tak łatwo. Kto widział moją tartę, która tak wyrosła, że nie dało się tam w ogóle wrzucić nadzienia i leżała potem 10 dni w piekarniku, bo bałam się z nią spotkać twarzą w twarz, ten wie, co mówię.
Musisz mieć wiedzę i praktykę.
Reasumując: wydawca odezwie się do Ciebie, gdy przygotujesz dobrą OFERTĘ i zaprezentujesz atrakcyjny towar.
Dołączycie obiekt sprzedaży czyli kompletną, zredagowaną książkę, co do której jesteś pewny, że jest dobra (bo np. Emilia z Fabryki Dygresji wystawiła Ci dobrą ocenę, ewentualnie wystawiła złą ocenę, co też się zdarza, ale wtedy wypunktowuję wszystko do poprawki i doprowadzasz tekst do ładu. Albo jeszcze dostajesz do tego redaktora, jeśli Ci się zamarzy), z dobrym opisem (konkrety, same konkrety, na co dzień jestem wegetarianką, więc tutaj chcę dostać od Was mięcho!).
Świetny i pomocny tekst, choć przywołał moje niemiłe wspomnienia w kwestii pisania do wydawnictw. Bardzo się przyłożyłam. Pisałam spersonalizowane maile do każdego wydawnictwa i wysyłałam dokładnie to, co chcieli. Ba, nawet przygotowałam w canvie krótką prezentację pdf o mnie, książce i moich social mediach (uważałam wtedy, że to absolutnie zajebisty pomysł). I nic. 🙂 W sumie z jednej strony cieszę się, że wydaję książkę sama i czuwam nad tym od A do Z, z drugiej – jest mi zwyczajnie przykro, że wszyscy wydawcy mnie skreślili.
Jeszcze się będą o Ciebie bić!!! Jestem o tym przekonana. Zacytuję teraz moją mamę: wspomnisz moje słowa! 😀
Dzięki, czas pokaże. 😀 Po tym doświadczeniu nabrałam dużego dystansu do wydawnictw, które z jednej strony marudzą na ciężkie czasy na rynku książki, a z drugiej gwiazdorzą jak nastolatki na instagramie. 😉
A ja zawsze wysyłałem książkę z wiadomością „może Państwa zainteresuje”. Nie pomyślałem, że trzeba więcej. Tekst sam powinien się obronić. Brak odpowiedzi traktowałem jako informacje, że tekst jest zbyt słaby. Teraz zastanawiam się czy ktoś do niego zajrzał.
Dzięki za wpis.
Dzięki za dzielenie się swoją wiedzą. Bardzo przydatny tekst. Pozdrawiam 🙂
Już od jakiegoś czasu czytam twoje wpisy z zainteresowaniem. Lubię twoje rady. Ale mam małą uwagę odnośnie tego tekstu.
Oczywiście jest ciekawy i pomocny. Na pewno jeszcze do niego wrócę by sobie przypomnieć jakich błędów nie popełniać.
Tylko trochę razi to, że osoba, która innych uczy, redaguje, naprowadza, sama nie ma takiej dbałości o szczegóły i wypuszcza na bloga tekst, który powinien zostać jeszcze dopieszczony (wybacz mi. Nie czepiam się ze złośliwości, ale tak mi się wydaje, że ucząc innych sami powinniśmy stosować się do swoich rad – np. redakcji tekstu).
Poniżej masz dwa punkty, w których błędy rzuciły mi się w oczy.
1. (Punkt 16) „Przy okazji, jeśli to pozycja, do której możesz wykonać do ilustracje,[…]”
2. (Punkt 17) „No i wiesz, jeśli jesteście specjalistą, to musisz mieć też doświadczenie, teoria nie wystarczy.” (To w końcu liczba pojedyncza czy mnoga? )
Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy.
Kaśka!
Jak ja Ci dziękuję za ten komentarz! Chciałabym zawsze takie od Ciebie dostawać. Pod każdym wpisem! 😀
Ja swoich błędów po prostu nie widzę tuż po przeczytaniu tekstu. Po kilku godzinach, ale lepiej dniach, to co innego. Natomiast nie mam też do siebie samej cierpliwości. Moja choleryczno-sangwiniczna natura bardziej nadaje się do marketingu, co jest moją ulubioną działką w całym tym wielkim procesie wydawania książki.
Dlatego jestem w szoku, że tylko dwa błędy rzuciły Ci się tutaj w oczy. Jak na tak obszerny wpis, wydaje mi się, że to nie najgorzej. 😉
Ale masz rację, powinnam być czujniejsza, bo faktycznie, nie piszę już dla trzydziestu osób, tylko trzech tysięcy… Czasem o tym zapominam.
Od teraz postaram się być bardziej konsekwentna, ale i tak będę wyczekiwać Twoich komentarzy. <3
Pozdrawiam serdecznie!
Ciekawe porady.
Moje obserwacje rynku wydawniczego, wskazują raczej na to, że polskim wydawnictwom (w większości przypadków) nie zależy na ciekawych i przede wszystkim oryginalnych książkach. Wciąż te same nazwiska i bazowanie na kryminałach. Ewentualnie czymś, co w danej chwili jest popularne (lub kreowane na popularne). W dzisiejszych czasach autorzy tacy jak Kafka, Hłasko, czy Stachura nie mieli by czego szukać… Smutne.
A ja lubię 'Witam’. Wyrazy zmieniają znaczenie, a nam brakowało powitania niezwiązanego z porą doby. Czy ktoś nadal nakłada na siebie oponę, albo myje statki? Czy chodzimy po kwiaty do poprawnej kwieciarni, czy do błędnej kwiaciarni? Kryterium frekwencyjne zadecyduje o tym, że już niedługo będziemy się bezkarnie witać neutralnie i grzecznościowo. Zwłaszcza, że gotowe formularze np. ofert zaczynają się od: „Witam, jestem zainteresowany/a mieszkaniem nr xy”… Pozdrawiam.