Biorąc pod uwagę, że moja praca polega na czytaniu tekstów przed wydaniem i zajmuję się tym kilka godzin dziennie, to, że przeczytałam w 2019 roku ponad 20 wydanych książek uważam za spory sukces. Wśród nich znalazło się aż 10, o których chcę Wam koniecznie opowiedzieć, a wcześniej jakoś nie było okazji.
Zacznę od czytelniczych wtop, bo kilka książek nie sprostało moim oczekiwaniom. Po wielkich zachwytach, które słyszałam na ich temat, byłam pewna, że lektury te będą dla mnie literackim crème de la crème. Cieszę się, że je przeczytałam i to, że piszę o nich poniżej, nie znaczy wcale, iż są to złe książki. Po prostu ja się zawiodłam. A Wy możecie mieć zupełnie inne zdanie, i chwała Wam za to! (Nie zapomnijcie o tym napisać w komentarzu).
Największe rozczarowania czytelnicze
1. Wielki Gatsby Francisa F. Fitzgeralda
Serio, stary? Serio, to jest Twoja najlepsza książka? Właśnie ona dostała się na listę 100 książek XX wieku według „Le Monde”?! Dla mnie było nudno i niestety głupio. Dobra, czaję, że to idealny portret społeczeństwa na początku lat 20. XX wieku, ale oprócz tego, że zrobiło mi się bardzo przykro, to za wiele z lektury nie wyniosłam. Straszne jest to, że dużo ludzi w Polsce zachowuje się aktualnie tak jak w USA sto lat temu. I tyle z refleksji.
Widać wielkie klasyki nie są dla mnie, bo Buszujący w zbożu J. D. Salingera tak samo mi nie podszedł.
2. Królestwo Szczepana Twardocha
Gdybym nie znała wcześniejszych dzieł Twardocha, powiedziałabym, że to rewelacyjna książka. Już od pierwszej strony miałam ciary, ale potem niestety nie było tak dobrze, jak w przypadku Króla czy arcygenialnego Dracha. Hm, może to poziom Morfiny? Cóż, było w każdym razie przewidywalnie, Twardoch wg mnie nie pokazał swojego pisarskiego rozwoju, ale to nie oznacza, że przestał być wielkim pisarzem. Po prostu mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pokaże, iż mimo tak wielu genialnych utworów, wciąż może sięgać po nowe rozwiązania artystyczne. I że prawdziwy pisarz nigdy nie przestaje się rozwijać.
3. Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafona
To był chyba dla mnie największy cios. Nigdy nie słyszałam ani jednej złej opinii na temat tej książki. Bestseller wydany w 40 krajach, którego sprzedano grubo ponad 14 milionów egzemplarzy. Kiedyś czytałam Światła września i bardzo mi się podobały, więc myślałam, że tym bardziej Cień wiatru trafi w mój gust. Niestety, było przeciętnie. Akcja momentami była zbyt zawiła. Część wątków bym wywaliła, a niektórym bohaterom powyrywała języki. Gdyby książka była o połowę krótsza, czytałoby się super, ale niestety momentami się męczyłam. Bywało też zbyt brutalnie. Ogólnie historia Juliana Caraxa była spoko, ale główny bohater, Daniel Sempre, był mi do niczego potrzebny.
Dobrze, dosyć tego marudzenia.
Jeśli uważacie, że mój blog nie należy do rozczarowań, dajcie łapkę w górę. A najlepiej zaproście znajomych, żeby też to zrobili!
Najdziwniejsze powieściowe cudaki
1. Wyspa Aldousa Huxleya
Moim zdaniem ta książka, ostatnia, jaką Huxley napisał, powinna być dużo sławniejsza niż Nowy wspaniały świat. Lektura momentami bardzo mi się dłużyła. Trafiły się mega nudne fragmenty, a główny bohater był wg mnie równie charakterystyczny co źdźbło trawy na łące, ale utopijna wizja autora jest szalenie interesująca. Uważam, że każdy człowiek, pragnący się rozwinąć oraz żyć w lepszym świecie, powinien zapoznać się z teoriami Huxleya. Wyjdzie mu to tylko na dobre.
2. Czarne słońce Jakuba Żulczyka
Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego. Najnowsza powieść Żulczyka mnie obrzydziła, przetyrała i sprowadziła na mnie koszmary. Ale też rozbawiła. Jeśli ktoś szuka książki mocniejszej niż filmy Tarantino, więc fruwające w koło flaki nie będą mu przeszkadzać, no to polecam.
3. Zadyma w dzikim sadzie Kiran Desai
To książka lekka, obnażająca prawdę o mechanizmach, które rządzą rodziną i całym społeczeństwem pod kołderką absurdu i humoru. Czytelnik otoczony jest bogactwem smaków, dotyków, zapachów… Orientalny świat stworzony przez autorkę zaspokaja wszystkie zmysły. Pod tym względem tak książka jest totalnie wyjątkowa. A końcówka jest tak dziwna jak cały plot. Warto przeczytać, by zrozumieć, że warto szanować inność. W końcu nigdy nie wiadomo, czy pracujący na poczcie flegmatyk, na którego chcemy nakrzyczeć, by wreszcie się pospieszył, nie jest przypadkiem oświeconym mężem…
I wreszcie przechodzimy co książek, które bezwzględnie mi się podobały i uważam je za najbardziej cool w całym roku 2019.
Spektakularne objawienia książkowe
1. Szepty kamieni Bereniki Lenard i Piotra Mikołajczyka
Zbiór reportaży o ciemnej stronie krainy ognia i lodu to dla mnie istny sztos. Po powrocie z Islandii połknęłam tę książkę na raz. Lektura trochę napawa niepokojem, ale strasznie satysfakcjonuje. Momentami rozczarowuje polityką Islandii, ale i cieszy, bo Islandczycy są, jacy są, i to się raczej nie zmieni. A jacy są, to sami się dowiedzcie z lektury Szeptów kamieni, koniecznie!
2. Wielka samotność Kristin Hannah
Ja bym w życiu nie powiedziała, że tak bardzo komercyjna książka zdobędzie moje serce. Kaskady uczuć, wodospady łez, wielkie wzruszenia i ogromne katharsis na samym końcu. To wszystko przeżyłam razem z Wielką samotnością. No i ta Alaska… Choć nie jest to książka dla każdego (bo do wysokiej literatury z pewnością nie należy), to jeśli oczekujecie od książek akcji i emocji, tutaj z pewnością je znajdziecie.
3. Spadek Vigdis Hjorth
Ciężka lektura. Jeden z fragmentów pamiętam doskonale, jakbym przeczytała go zaledwie wczoraj, a przecież z tą skandynawską powieścią miałam do czynienia już blisko rok temu… Arcyciekawa rzecz, poruszająca ciężkie tematy dotyczące życia i umierania na łonie rodziny. Moim zdaniem arcydzieło pod względem psychologicznym i literackim. Prostota i geniusz, ot co.
4. Czapkins Dominika Szczepańskiego
Pióro Dominika jest kosmicznie dobre. W przypadku tej biografii dał popis swojemu reporterskiemu geniuszowi. Postać Tomka Mackiewicza została przedstawiona tu z najróżniejszych stron, ale zawsze szczerze. Wstrząsa, wzrusza, skłania do refleksji, przyprawia o gęsią skórkę i sprawia, że życie nie jest już takie samo, jak przed lekturą. Genialna książka! Musicie ją przeczytać, bez względu na to, czy kochacie góry, czy nie.
5. Potęga teraźniejszości Eckharta Tollego
Nie jest to ani reportaż, ani fabuła, tylko… No, właśnie: objawienie. Książka jest naprawdę potęgą. Zmienia świadomość, otwiera, koi i napawa miłością. Dzięki niej jestem dużo lepszą osobą. Mam nadzieję, że Wy również ją przeczytacie. W nagłówku macie link do audiobooka. Czyta Andrzej Ferenc.
Cały czas pracuję nad uzupełnieniem mojej listy czytelniczej. Kończę rozpoczęte książki i może uda mi się jeszcze dodać coś do przeczytanych w 2019. Jeśli chcecie wiedzieć, co czytam, zapraszam Was na mój profil na lubimyczytac.pl. Zapraszajcie mnie śmiało do znajomych, jestem otwarta dla każdego, czyli dużo bardziej niż szafa prowadząca do Narnii… Chociaż nie wiem, czy to trafne porównanie. W każdym razie, wiecie, nie trzeba być księciem czy królewną, żeby się ze mną zadawać. 😉
Dajcie znać koniecznie w komentarzach, jakie są Wasze czytelnicze refleksje na koniec 2019 roku i czy zetknęliście się już z tytułami, o jakich napisałam, okej? Zapraszam do dyskusji!
Wasza
Też niedawno czytałam (a właściwie słuchałam) Wielkiego Gatsby’ego i byłam bardzo rozczarowana. 😀 A słyszałam, że to taka klasyka, że trzeba znać, że warto! Meh. Co do „Cienia wiatru” – pamiętam, że bardzo mi się podobał, ale czytałam go jakoś w gimnazjum. I to jest chyba taka książka: oczaruje Cię, o ile jesteś nastolatką lub stawiasz swoje pierwsze kroki w literackim świecie. 😉