Każdy chce napisać świetną książkę podróżniczą, która stanie się bestsellerem i zgarnie Nagrodę Magellana. Ale większość twórców wciąż popełnia te same błędy, strzelając sobie samobóje. Dzisiaj o 5 sposobach na potężny podróżniczo-literacki niewypał.
Przez blisko trzy i pół roku pracy w wydawnictwie podróżniczym sporo nauczyłam się o właściwym podejściu do tego typu książek. Kiedy zaś otworzyłam własną działalność i zaczęłam nie tylko czytać o podróżach, ale i poznawać świat na własną rękę, pojęłam faktyczny trud pisania o własnych doświadczeniach w drodze.
Dzięki temu stałam się jednocześnie łagodniejsza i surowsza jako redaktorka.
Bo choć więcej teraz we mnie wyrozumiałości wobec nieuświadomienia autorów oraz ich przywiązania do tekstu czy zdjęć, to wiem, jak bardzo niedopracowana książka może popsuć czytelnikowi radość z wypadu. I walczę do upadłego o to, by wypuszczona książka spełniła oczekiwania tak samo odbiorcy, jak i autora.
Równowaga między tymi dwoma siłami jest najważniejszym czynnikiem, który wpływa na poczytność książki.
Tymczasem autorzy pozbawieni tej świadomości, albo zupełnie zapominają o sobie i robią książkę pod sztancę, powielając utarte schematy z topki Empiku, albo olewają czytelnika i wydają jedynie po to, by nasycić własne ego. I wiecie, ego to nic złego, o ile mieści się razem z nami w jednym pomieszczeniu. Ale już takie na przykład…
1. …niezdecydowanie
to już gorsza sprawa.
Relacja z podróży, reportaż, przewodnik, dziennik z wyprawy, album? Każdy z tych podgatunków pisze się inaczej! A jednak autorzy-podróżnicy, którzy mają już na koncie kilka wydanych tytułów, wciąż tego nie wiedzą. I zastanawiają się, czemu kolejna książka, zamiast pomóc im w promowaniu marki i poszerzaniu zasięgów, staje się wśród grona ich znajomych tematem tabu.
Zastanów się, po co piszesz książkę. By podzielić się wrażeniami oraz lekcjami, jakie zafundowała Ci podróż? A może po to, by przybliżyć czytelnikowi życie w trudno dostępnych zakątkach świata? Jeśli zamierzasz podać czytelnikowi dobry, sprawdzony sposób na idealną podróż do konkretnego zakątka świata, to skup się na szczegółach technicznych i nie zasypuj go milionem zdjęć. Niech sam się rozejrzy, gdy już będzie na miejscu…
Less is new more, więc ściągnij cugle, kowboju.
I daj lajka. Akurat w kwestii polubień na fejsie działa zasada More is always better.
2. Nadmierna szczegółowość
to kolejny strzał w kolano.
Dobrze, rozumiemy, że aby przeprawić się przez Saharę potrzebowałeś najpierw tam dotrzeć. Kumamy czaczę: mieszkasz w Warszawie, Sahara to inny kontynent, więc to oczywiste, że rowerem przez Morze Śródziemne nie pedałowałeś. Naprawdę nie musisz opisywać ze szczegółami opisywać odprawy na lotnisku, sprawdzania biletów, wchodzenia na pokład samolotu i każdej godziny podniebnej podróży. To nie jest temat Twojej opowieści!
Tak samo logicznym jest, że, o ile nie jesteś cyborgiem, potrzebujesz snu, a zatem poranek rozpoczynasz od obudzenia się i zjedzenia owsianki. Jeśli Twoja ekspedycja ma trwać trzydzieści dni i zamierzasz trzydzieści razy napisać, że wstałeś i umerdałeś sobie śniadanie, to zastanów się, czy nie lepiej wziąć się za przepisywanie innych książek. Wygląda bowiem na to, że w pracy odtwórczej jesteś znacznie lepszy, więc nie pozwól, by Twój talent się zmarnował na tworzenie jakichś kreatywnych bzdur.
Sposób z poradzeniem sobie z nadmierną szczegółowością jest bardzo prosty. Odseparuj się od siebie. Po napisaniu tekstu odłóż go na minimum trzy miesiące na dno szuflady. (Niektórzy piszą, że wystarczy miesiąc. Nie, miesiąc to dla Twojego mózgu za krótki czas, by nabrać odpowiedniego dystansu). Kiedy wyjmiesz tekst ponownie, samodzielnie lub z pomocą redaktora wczuj się w czytelnika i jego potrzeby.
Czy naprawdę będzie zaciekawiony danym fragmentem?
Jeśli nie i tekst ten nie wnosi do książki wymaganej wartości, usuń go.
3. Za dużo zdjęć
Nawet, jeśli przygotowujesz album, powinieneś dokonać ostrej selekcji.
A co dopiero przy relacji z podróży!
Fotografia fotografii nierówna i doskonale o tym wiesz. Problem w tym, że miejsca, które odwiedziłeś, były absolutnie czarujące. Dostarczyły Ci tylu wrażeń, że jesteś im wręcz winien publikację! Inni ludzie też powinni się w nich znaleźć, by skosztować ich choć za pośrednictwem Twoich zdjęć!
Dobra, rozumiem to. Ale podziel materiał. Nie wpychaj wszystkiego na chama do książki, bo raz, że wydawnictwo się na to nie zgodzi (ceny druku książki w kolorze bywają kosmiczne), a dwa, że przecież nie publikujesz powieści graficznej. Zostaw więcej miejsca na tekst i wyobraźnię czytelnika. Jeśli nie uzyskasz zaangażowania Twojego odbiorcy i nie będzie on mógł wejść w Twoje buty, bo nie zostawiłeś mu na to przestrzeni do wyobraźni, rzuci Twoją książkę w kąt.
Niektóre fotografie możesz zostawić na prelekcje podróżnicze, inne zaś zaprezentuj na blogu.
Część najbardziej wyjątkowych fotografii zostaw zaś po prostu u siebie w serduszku. Albo wywołaj i pokazuj tylko najbliższym.
To ważne, mieć coś tylko dla siebie.
4. Ubarwienia
Już nie o podkręcanie nasycenia w zdjęciach chodzi, tylko o hiperbolizację, czyli środek stylistyczny, który uwielbiam. W prozie obyczajowej sprawdza się bardzo dobrze, ale w prawdziwym życiu jest przyczyną wielu kłopotów. A już na pewno, jeśli chodzi o wiarygodność w świecie podróżniczym.
Łatwo przesadzić i narazić się na oskarżenia o przekłamanie, dlatego bądź czujny. Jeśli Twoja podróż trwała 7 miesięcy, to nie pisz, że podróżowałeś prawie rok. A jeśli wyrósł Ci bąbel na małym palcu u stopy, to pamiętaj, że wcale nie groziła Ci z tego powodu amputacja, okej?
Małe psy dużo szczekają. A prawdziwie wielkiego podróżnika poznaje się po jego oddaniu prawdzie.
5. Niepewne źródła
Absolutnie nie zgadzam się z tym, że książka od A do Z musi być napisana jedynie dzięki doświadczeniom nabytym w drodze. Moim zdaniem nasze własne wrażenia są świetną bazą, którą warto poszerzyć. Jeśli czegoś nie wiemy, sięgnijmy do wiarygodnych książek albo potwierdźmy niepewne informacje u lokalsów. I to ostatnie będzie z pewnością najlepszym źródłem, bo same przewodniki też, zdarza się, podają błędne informacje. (Np. przewodnik o Islandii Pascala nadaje się do włożenia między pośladki, jeśli ktoś czuje tam za dużo luzu. W porównaniu z tym od National Geographic nie ma żadnych szans).
Nie bójcie się więc pytać i prosić o pomoc innych ludzi. To, że czegoś nie wiesz, nie czyni z Ciebie głupka.
Wręcz przeciwnie, pokazuje, jak bardzo dbasz o rzetelność informacji, które zaprezentujesz w książce, więc świadczy o Tobie jak najlepiej.
Tak. Pójście śladami marzeń. Bardzo do mnie to trafia. Dzięki za porady. Pozdrawiam