Było mnóstwo zwrotów akcji, epickich bohaterów oraz komicznych sytuacji. Raz płakałam ze smutku, innym razem ze śmiechu. Nie, nie chodzi o to, co przeczytacie w Hotelu Aurora, tylko o proces wydawniczy tej książki. O tym, co działo się na zapleczu prac przy produkcji powieści oraz jej marketingu. Zadziała się też wielka magia.
1.
Rok temu miałam podpisaną umowę z wydawnictwem z Bielska-Białej, wydawać by się mogło, że znanym i dobrym, skoro publikują tam celebryci. Warunki były spoko, tylko chcieli zmienić tytuł mojej powieści. Nie bardzo mi się to uśmiechało. Straciłam kilka wieczorów na wymyślanie czegoś lepszego niż Hotel Aurora, ale wszystkie moje propozycje zostały zanegowane. Wydawnictwo wiedziało, czego nie chce, ale nie potrafiło zaproponować niczego w zamian. Po przesłaniu mi redakcji mojej książki też nie bardzo potrafili odpowiedzieć na pytanie, kiedy będzie premiera, a potem w ogóle odpisać na maila. Ostatecznie redaktorka zajmująca się moją książką nie miała odwagi nawet ze mną porozmawiać, kiedy dzwoniłam i do przekazywania informacji wysługiwała się sekretarką. Po kilku krótkich zabawach w głuchy telefon, niepełnych informacjach, często ze sobą sprzecznych, wniosłam o rozwiązanie umowy.
Popłakałam się, trochę z ulgi, trochę ze smutku.
Jednego tylko byłam pewna: że Hotel Aurora to bardzo dobra powieść. Znalazła jednego wydawcę, znajdzie i drugiego. Choć byłam już zmęczona tematem, znów wzięłam się za rozsyłanie propozycji wydawniczej. Sama wiara w pomyślne zakończenie to 90% sukcesu. Wiedziałam, że gdzieś w Polsce musi istnieć firma, z którą będę mogła na partnerskich warunkach współpracować przy wydaniu książki, z poszanowaniem pracy każdej ze stron. Nawet, jeśli moje starania miały się okazać szukaniem igły w stogu siana albo jednorożca w stajni Augiasza, tym lepiej. Znajdować rzeczy i ludzi to ja umiem.
2.
Odezwały się kolejne wydawnictwa i toczyliśmy mniej lub bardziej zangażowane rozmowy. Kiedy jeden z wydawców podjął decyzję, że jednak nie wyda Aurory, już miałam się pogrążyć w otchłani rozpaczy, ale wtedy skontaktował się ze mną następny wydawca. I jeszcze jeden. I w tym: Szara Godzina. Podpisałam umowę, a potem odezwało się jeszcze jedno wydawnictwo. Ale, jak to mówią, już po ptokach. Poczułam się wszak bardzo mile rozchwytywana. A już najmilej mi było, kiedy wczoraj otrzymałam porcję wspaniałych newsów. O tym, jest firma, która już na tym etapie żałuje, że nie chciała wydać mojej książki. Przyznaję się do momentów próżności, no cóż, moje wewnętrzne dziecko jest tyleż artystą, co i rozpieszczonym dzieciaczkiem.
Tańczymy kankana. Jak się smucić, to się smucić, a jak się cieszyć, to się cieszyć. Na całego! Wszystkie emocje są dobre, a zawód pisarza obfituje w te najskrajniejsze. I warto się nimi rozkoszować, by lepiej zapamiętać te wszystkie chwile. Zwłaszcza trudne, z których wyszło się zwycięsko.
3.
Kiedy podpisywałam drugą umowę, zastanawiałam się, co będzie, jeśli wydawca się rozmyśli albo stanie się coś, co sprawi, że moja książka jednak nie zostanie wydana. Ale pomyślałam sobie: co to za bzdurne rozumowanie? Dwa razy taka sama sytuacja? Przecież takie przypały praktycznie się nie zdarzają.
Po czym wybuchła epidemia koronawirusa.
Ha, ha. Dobre, co?
Nikt więc nie wiedział, co dalej będzie. Czy rynek książki przetrwa kryzys gospodarczy. A jeśli tak, to czy branża turystyczna, z którą moja powieść miała związać się promocyjnie, nie będzie przypadkiem miała jeszcze gorszych przypałów? Co z moim genialnie obmyślonym marketingiem Hotelu Aurora? Czy będzie musiał pozostać w sferze pomysłów?
W naszym zachodnim społeczeństwie działanie, aktywność postrzega się teraz jako stan dobry, naturalny, zdrowy. Kiedy nic nie robisz, nie podejmujesz decyzji, chowasz się, by przeczekać kataklizm, postrzegany jesteś jako ktoś słaby, nie radzący sobie z problemem, być może pogrążony w depresji albo po prostu nie potrafiący normalnie funkcjonować. Wydaje mi się, że część ludzi rwałaby już włosy z głowy albo roztaczała wizje swojej wielkiej, sromotnej klęski, by wzbudzić litość innych. Kierując się poniekąd filozofią stoicką lub myślą wschodnią, buddyjską, a może nawet taoistyczną, kto wie, doszłam do wniosku, że umiejętność przyglądania się przemijającemu czasowi jest naprawdę bardzo, ale to bardzo cenna. Czas układa się jak talia kart. Nie musisz rzucać się na każdą kartę, która jest ci podsuwana. Wystarczy wybrać tę najlepszą.
Czekałam więc na moją kartę, obserwując czas. I zapisując kolejne strony trzeciej powieści, no bo, umówmy się, pandemia była doskonałym czasem dla twórców. Skończyłam więc Trzy kobiety w czerwieni.
No i dostałam telefon z wydawnictwa, że ruszamy dalej z koksem.
Cóż za spektakularny zwrot akcji, kto by się spodziewał…
Ktoś, kto zna dobrze schemat dramaturgii. Życie naprawdę jest jak literatura. Ucząc się o książkach, uczymy się, jak układa się życie. A to jest zawsze, ale to zawsze historia o tym samym, tylko opowiedziana przez różnych narratorów.
4.
Dostałam pierwszy projekt okładki i go ostro pocisnęłam.
Do wydawnictwa napisałam kąśliwy esej, Wam napiszę w skrócie: okładka była totalnie do kitu.
Po wielu, naprawdę kilkunastu odrzuconych projektach, kiedy w Nilu i Gangesie upłynęło mnóstwo wody, a Noteć zdążyła już prawie przestać istnieć przez kopalnię odkrywkową w Tomisławicach, nadszedł czas podjęcia decyzji. Dostałam dwa ostatnie projekty od wydawnictwa. Na tym etapie odcięłam już pępowinę, przestałam przejmować się tym tematem i skupiłam na poważniejszych, np. na jodze. Tak, moje literackie śmieszki-orzeszki, dla niektórych ludzi, w tym dla mnie, słuchanie, jak trzeszczą chrzęści w kręgosłupie podczas wykonywania mostka, jest dużo poważniejsze niż wybieranie fontu na okładkę. Ustaliliśmy więc, że społeczność Facebooka sama wybierze taką okładkę Hotelu Aurora. Demokratycznie. A ja poszłam się spotkać z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, bo wreszcie zniesiono restrykcje i można było już zacząć widzieć się z ludźmi.
I wtedy Kuba mówi: ty, ale ten pierwszy projekt, ten najwcześniejszy, to jest najlepszy z tych wszystkich.
Szybko napisałam maila do wydawnictwa, żeby i ten pierwszy projekt (poniżej oznaczony jako nr 2) włączyli do naszego jutrzejszego ludowego plebiscytu. Szczerze powiedziawszy, czułam, że w redakcji mają mnie już totalnie dość. Nie mogłam się temu dziwić.
Wiecie już, jaki jest finał tej opowiastki.
Pierwszy projekt bezlitośnie pobił dwa ostatnie. Ludzie w miażdżącej przewadze zagłosowali na to, co mi się z początku tak bardzo nie podobało, ale do czego zdążyłam się przyzwyczaić. Co polubiłam. I w końcu uważam za naprawdę dobre.
5.
Kiedy data premiery została po raz kolejny potwierdzona, Ania (moja przyjaciółka, autorka Kwestii dotyku), zapytała mnie o premierowy wieczór autorski. Spojrzałam na nią i powiedziałam, że chyba w bibliotece. Ania na mnie patrzy i mówi coś w stylu, że jak to, że nie w hotelu?
Pandemia, okładkowe potyczki i przepracowanie przy zleceniach zaowocowały zaćmieniem mózgu. No tak, hotele, mój błyskotliwy plan marketingowy! Przed pandemią rozmawiałam już z różnymi hotelarzami, którzy byli zainteresowani podjęciem współpracy, ale po zniesieniu restrykcji sytuacja w turystyce nadal nie była różowa. Postanowiłam więc spróbować czegoś nowego, pójść tam, gdzie mnie jeszcze nie było. Od Ani dostałam kontakt do Agnieszki. No i kliknęło. Dzięki, dziewczyny!
Kochani, pragnę ogłosić, że moje premierowe spotkanie autorskie odbędzie się w Poznaniu, we wspaniałym Park Inn, należącym do sieci Radisson Hotels. Poniżej możecie dołączać do wydarzenia. Ale śledźcie na bieżąco mojego autorskiego Facebooka oraz Instagram, bo tam informacje o kolejnych spotkaniach autorskich, zorganizowanych dzięki uprzejmości Radisson Hotels! Widzimy się już niedługo w sześciu miastach: Katowicach, Wrocławiu, Krakowie, Warszawie, Gdańsku i Zakopanem!
Dodatkowo podczas każdego spotkania autorskiego w hotelu będzie niespodzianka do zgarnięcia. Związana właśnie ze spędzaniem czasu w hotelu.
Cała trasa szykuje się naprawdę godnie! Jesteście zaproszeni!
Pisanie to może i praca, ale dla mnie też przede wszystkim wyśmienita zabawa!
6.
Wymyśliłam, że trzecia część serii o hotelach toczyć się będzie w Gruzji.
Zgadnijcie, gdzie lecę we wrześniu, o ile sytuacja epidemiologiczna się nie pogorszy, a ja będę zdrowa.
O takiej podróży marzyłam lata. A potem zapisałam sobie kilka rzeczy w notesie i pliku tekstowym, i nagle proszę, pisze do mnie Rozalia i mówi: jedźmy gdzieś wreszcie! A to właśnie dzięki Rozalii poznałam piękne Sudety, w których toczy się akcja Hotelu Aurora. Hotel Vesna będzie więc kolejnym sztosem.
Czyż nie jest tak, że to, co zapiszemy, bardzo szybko się urzeczywistnia? Fikcja przestaje być fikcją, kiedy idea zostaje zmaterializowana na kartkach papieru?
Czyż nie jest to wielka magia?
7.
Zawaliłam koncertowo promocję mojej pierwszej książki. W porównaniu z tym, co robię teraz, przy Piromanach można powiedzieć, że nawet palcem nie kiwnęłam. A wydawało mi się te pięć lat temu, że przecież tyle ogarnęłam, tyle załatwiłam…!
Właśnie taka różnica jest między debiutantem, a…
Kim ja w ogóle jestem?
Wiecie, jak trudno odpowiedzieć mi na to z pozoru banalne pytanie w wywiadach? Kiedy staracie się po prostu być?
Rety. I potem są takie kwiatki, które podpowiada mi mój mężczyzna, a ja uznaję za świetny pomysł, i wiszą, i straszą ludzi, jak np. na podstronie absolwentów u Maszyny do pisania. Cytat:
Co prawda trafiłeś właśnie do Fabryki, ale postaraj się czuć jak u siebie w domu.
Jestem Emilia Teofila i uważam, że słowa mają moc. Kocham historie. Wierzę, że mogą zmienić ludzi i świat na lepsze. Prowadzę kursy kreatywnego pisania i tworzenia treści do Internetu. Jestem autorką książek oraz prelegentką. Pomagam twórcom w procesie, wydawaniu i promocji ich utworów utworów. Wspieram w budowaniu marki osobistej. Prywatnie podróżuję, także po rubieżach własnego umysłu. Wyznaje wiarę w wielką trójcę: literaturę, tenis i pierogi. Jeśli uważasz, że w życiu nie musi być pięknie, ale koniecznie ma być ciekawie — odwiedzaj mnie częściej.
Piromani
Intryguje Cię Poznań po zmroku?
Sięgnij po mój debiut. Poznaj pragnącą zostać pisarką Lidkę i jej niezwykłych przyjaciół: szaloną Szoszanę, czarodzieja Piernika i rycerskiego Kiryła! Zobacz, do czego prowadzi młodych ludzi brak zrozumienia ze strony rodziców oraz niewystarczająca dawka miłości.
Hotel Aurora
Powieść obyczajowa, w której różne pokolenia i temperamenty spotykają pod tym samym dachem w przeuroczej górskiej scenerii. Niebezpieczny romans, rodzinne sekrety, siła kobiet i dużo czarnego humoru!
Grand Hotel Granit
Duchy domagają się, by ich historia została opowiedziana.
Żywi milczą zaciekle, a upchane głęboko w szafie trupy nie są do końca martwe…
Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Czy ten, kto mówi, że kocha, może skrycie nienawidzić?
Zapraszam do lektury mojej trzeciej powieści!
Dołącz do nas i rozwijaj się!
Zapraszam do grupy kobiet z pasją, dla których pisanie stanowi treść życia. Wspólnie rozwijamy się, uczymy, motywujemy i promujemy.
W grupie można więcej!
Chcesz napisać książkę, która będzie się dobrze sprzedawać? Dołącz do Załogi Fabryki Dygresji!
Razem pokonujemy literackie sztormy. Niestraszna nam twórcza blokada czy góra lodowa w postaci nieuczciwego wydawcy. Jeżeli potrzebujesz motywacji oraz profesjonalnej wiedzy o pisaniu, wydawaniu i marketingu książki, która poprowadzi Cię prosto do wymarzonego celu, jesteś w dobrym miejscu! Zapraszam na pokład!
Dziękuję za zapis, a teraz sprawdź swoją skrzynkę mailową i potwierdź subskrypcję!
Funkcja trackback/Funkcja pingback