Spotkanie autorskie, zwłaszcza w dobie epidemii, to poważne wyzwanie. Organizacja takiego wydarzenia może sprawić sporo problemów również i na co dzień. Przeczytaj najlepszy poradnik o spotkaniach autorskich i zobacz, na co zwrócić uwagę!
Wpis powstał we współpracy z marką Radisson Hotels, dzięki której wzorowo zadbaliśmy o bezpieczeństwo uczestników spotkań autorskich w trakcie epidemii.
Promocja spotkania autorskiego
W przypadku Katarzyny Bondy, Szczepana Twardocha czy Jakuba Żulczyka, a zatem twórców, których nazwiska nie powinny być obce żadnemu z czytających Polaków, problem zaproszenia gości na spotkanie autorskie praktycznie nie istnieje. Kłopotem może być kwestia pomieszczenia wszystkich chętnych w sali, ale zazwyczaj rozwiązuje się go wprowadzeniem płatnych biletów.
Co jednak zrobić, kiedy jesteś debiutantem, który dopiero marzy o wyskakiwaniu czytelnikom z lodówki, lecz póki co Twoje nazwisko jeszcze nikomu nie kojarzy się z literaturą?
Podstawą promowania spotkania autorskiego, tak jak i fundamentem marketingu książki, jest lista najbliższych znajomych, zainteresowanych Twoją twórczością.
Zacznij od powiadomienia Twoich przyjaciół i poproś ich o przyjście z osobą towarzyszącą.
Jeśli prowadzisz media społecznościowe (do czego gorąco zachęcam początkujących twórców, którzy nie mają wsparcia wielkiej firmy z polskiej topki tygrysów wydawniczych), koniecznie zadbaj o utworzenia wydarzenia na Facebooku. Pamiętaj, że nie wystarczy kliknąć: zaproś na wydarzenie. Napisz osobiście w wiadomości prywatnej do swoich znajomych, a najlepiej do nich zadzwoń. Pokaż, że zależy Ci na ich obecności. Wydarzenie na Facebooku najlepiej zakładać z miesięcznym wyprzedzeniem. Od tej pory bądź z uczestnikami w stałym kontakcie, wrzucając posty przypominające o zbliżającym się spotkaniu autorskim. Podtrzymuj zainteresowanie potencjalnych czytelników.
Wydarzenie na Facebooku: wskazówka! Czy płatne reklamowanie eventu działa?
W moim przypadku zupełnie się to nie sprawdziło.
Reklamowałam przez 5 dni spotkanie autorskie w Krakowie. Wydałam 50 zł i absolutnie nikt powiadomiony o spotkaniu tą drogą nie pojawił się na spotkaniu. Reklama według danych właściwie do nikogo nie dotarła (sic!). Co innego Gdańsk, reklamowany przez 1 dzień za tę samą kwotę. Wydarzenie miało ponad 2000 wyświetleń, ale i tak nikt do mnie z tego tytułu nie trafił.
Trudno się dziwić, dlaczego ludzie mieliby przychodzić na event z obcą osobą, o której nic wcześniej nie wiedzieli?
Pieniędzy tych nie traktuję jednak jako kasy wyrzuconej w błoto. Uważam, że była to dobra inwestycja do budowania świadomości czytelników oraz zwiększenia rozpoznawalności mojej marki osobistej.
Dużo lepiej zaś wypadło udostępnianie wydarzenia w zaprzyjaźnionych grupach na Facebooku.
Zaproszenie w tej formie spotkało się z przesympatycznym odzewem, zwłaszcza w założonej przeze mnie grupie Kobiety piszą oraz Pisarskie olśnienia.
Genialną robotę robi Twoja własna społeczność, z którą jesteś w kontakcie za pośrednictwem skrzynki mailowej. Newsletter to prawdziwy skarbiec osób, które Cię obserwują, wspierają i podążają za Tobą. Znajomości z sieci, zacieśnione dzięki korespondencji, przenoszą się do realu. Podczas ostatnich spotkań mogłam obserwować fantastyczne efekty prowadzenia newslettera w ciągu ostatniego roku.
Podczas jednej z rozmów z Tomaszem Węckim poruszyliśmy wątek marketingu a miejsca. Według Tomka dużą robotę promocyjną robią biblioteki, zapraszając do siebie autora. Jest to naturalnie prawda, biblioteki przygotowują plakaty, zakładają wydarzenia na Facebooku i informują swoich bywalców o zbliżającym się spotkaniu. W przypadku spotkań z mojej trasy po hotelach nie mogę liczyć na tego typu pomoc i zdana jestem jedynie na własną aktywność. Nie mniej uważam, że bez względu na to, czy spotkanie jest organizowane w bibliotece czy domu kultury, czy też księgarni, kawiarni lub innym miejscu (np. hotelu właśnie), autor powinien zrobić wszystko, co w jego mocy, by je wypromować. Przynajmniej na początku swojej literackiej ścieżki.
Informacje o spotkaniu autorskim można umieszczać także na darmowych portalach z ogłoszeniami kulturalnymi o zasięgach regionalnych lub ogólnopolskich, w regionalnej prasie lub dzięki współpracom z lokalnymi rozgłośniami radiowymi czy blogerami.
Im więcej osób dowie się o Twojej pisarskiej działalności na samym początku, tym szybciej będziesz mógł skupić się w większej mierze na tym, czym tak naprawdę powinieneś się zajmować.
Tak, chodzi mi o pisanie.
Wygląd
Wzrok to najczęściej wykorzystywany zmysł przeciętnego człowieka. Patrząc, pozyskujemy ok. 80-90% danych o naszym otoczeniu, a zatem, jak trafnie ujął to Jacek Kłosiński, myślimy oczami.
Ale to nie oznacza, że inne zmysły masz olać i właśnie wydałam Ci pozwolenie, byś przyszedł na własny wieczór autorski, kiedy Twoje prywatne spotkanie ze słuchawką prysznicową odbyło się dwa tygodnie wcześniej.
To, jak wyglądamy, przekazuje gościom spotkania autorskiego mnóstwo informacji. Warto więc się dobrze ubrać, adekwatnie nie tylko do miejsca naszego spotkania, ale i charakteru promowanego dzieła. Zatem tak, uwielbiam chodzić po domu w gaciach i flanelowej koszuli w kratę i nie wyobrażam sobie siedzenia na spotkaniu autorskim w niewygodnych ciuchach. Można jednak dobrać takie ubrania, by były i komfortowe (np. z naturalnego materiału), i efektowne, warte zapamiętania lub omówienia. W Gdańsku na przykład uczestniczki spotkania przed jego rozpoczęciem nie krępowały się, komentując nie tylko moją sukienkę, ale i dobór dodatków. I bardzo dobrze, bardzo mnie to cieszyło! Bo ja się właśnie dla tych pań wystroiłam. Żeby im było po prostu przyjemnie na mnie patrzeć.
Wizerunek podczas takiego wydarzenia jest nieodłącznym elementem budującym naszą markę osobistą. Ale nie tylko szata zdobi człowieka.
To, jak się zachowujemy, siedząc na fotelu i odpowiadając na pytania prowadzącego, jest równie ważne. Nasza poza, mimika i aura, którą wokół siebie wytwarzamy, jest tak samo ważna. Można okryć się płaszczem z pawich piór, ale jeśli spędzimy całe spotkanie, drapiąc się po głowie lub nie panując nad gestykulacją, całkowicie zepsujemy wszystkie starania i wyjdziemy na imbecyla lub kogoś, kto ma problemy z agresją.
A o tym, jak zapanować nad stresem, piszę poniżej.
Przygotowanie merytoryczne
Jeśli wiesz, o czym mówisz, połowa sukcesu za tobą. Nie musisz już się trząść ze strachu. Przygotuj sobie odpowiedzi na poniższe pytania. Wcale nie muszą być szczególnie zwięzłe, ale zawsze konkretne.
O czym jest Twoja książka? (Okazuje się, że mnóstwo początkujących pisarzy ma wielki problem z udzieleniem prostej odpowiedzi). Kto będzie najbardziej usatysfakcjonowany z lektury? Dlaczego warto przeczytać Twoją książkę – co można dzięki niej zyskać? Jak zaczyna się książka i co jest głównym tematem? Jaką problematykę poruszasz dodatkowo?
Osobiście nie przepadam za tym, by wiedzieć wcześniej, o co spyta prowadzący. Wolę iść na żywioł, wtedy jest dużo ciekawiej. Tym bardziej, że pytań od publiczności i tak nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wynika to pewnie z mojego temperamentu, więc jeśli Ty potrzebujesz próbnego spotkania autorskiego, to też jest okej. Oswój się ze sceną, Twoim rozmówcą i przygotuj sobie ze spokojem odpowiedzi na jego pytania, które wcześniej Ci zaprezentuje.
I nawet, jeśli zaliczysz wtopę, to spokojnie. Nikt nie jest idealny a przejęzyczenia (mnie zdarzają się bardzo często), zabawne dygresje czy nieoczekiwani na sali goście (pół biedy, gdy jest to ktoś z ulicy, gorzej, gdy widzisz kogoś, kto lata temu wywinął Ci przykrego psikusa) to standard. Kiedy będziesz oswojony z tym, co chcesz przekazać, będziesz miał solidny fundament do zapanowania nad sytuacją.
Odpowiedni prowadzący
To Twój wentyl bezpieczeństwa. W Poznaniu moje premierowe spotkanie autorskie w Park Inn prowadziła Klaudia. Był to jej debiut jako prowadzącej, ale wiedziałam, że świetna energia, która jest pomiędzy nami oraz fantastyczne poczucie humoru Klaudii zapewni wspaniałą atmosferę podczas wystąpienia. W Gdańsku prowadzącym rozmowę był Tomasz Betcher. Jako pisarz miał już doświadczenie z publiką i wystąpieniami podczas wieczorów autorskich, teraz wystarczyła jedynie zamiana miejsca na fotelu. W Krakowie wspaniałą robotę zrobiła Angela Węcka, również pisarka, a w Warszawie Katarzyna Maniszewska. Kasia poprowadziła spotkanie łącząc swoje umiejętności pedagogiczne (jest świetną wykładowczynią), doświadczenie z własnych spotkań autorskich (spod jej pióra wyszły m.in. dwie książki o tematyce podróżniczej) i naszych wcześniejszych, wspaniałych koleżeńskich rozmów.
Nie musisz więc wybierać kogoś, kto ma nie wiadomo jak wielkie doświadczenie. Przede wszystkim ma być między Tobą a prowadzącym dobra wymiana energetyczna. Tutaj ani Ty, ani prowadzący nie jesteście gwiazdami. To publiczność ma czuć się zadowolona i usatysfakcjonowana, a Waszym zadaniem jest o to zadbać.
Jeśli nie masz wielu kontaktów w danym mieście, z pewnością dobrym zagraniem marketingowym będzie poproszenie o prowadzenie spotkania kogoś, kto ma sporo znajomych lub własną społeczność. W przypadku spotkań w bibliotekach czy ośrodkach kultury możesz liczyć na prowadzącego pracującego w danej instytucji.
Istnieje jednak również prawdopodobieństwo, że jeśli nie będziesz potrzebować moderatora, a więc spotkanie od A do Z poprowadzisz sam jako jedyny prelegent, łatwiej zorganizujesz spotkanie w bibliotece czy domu kultury. Pracownicy tych instytucji mają zawsze pełne ręce roboty, więc samodzielny występ nieco ich odciąży. Żeby jednak tego dokonać, musisz być naprawdę perfekcyjnie przygotowany i mieć na siebie ciekawy pomysł.
Właściwy stan ducha
Trema przed występem? Paniczny strach, a może po prostu… ekscytacja?
Podczas większości spotkań autorskich udaje mi się nie osiwieć ze stresu. Spotkania z ludźmi za bardzo mnie cieszą, by przejmować się tremą. Udało mi się ją opanować, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że robię to, co sama chcę robić, a nie to, do czego ktoś mnie przymusza. Czasem tylko, kiedy jest bardzo dużo ludzi i każdy z nich chce ode mnie czegoś innego, np. tu zdjęcie, tam podpis, gdzie indziej ploteczki, a ktoś jeszcze ma kolejne pytanie, więc robi się przesympatyczny bajzel, zdarza mi się tracić głowę.
Pracuję nad tym, by w takich sytuacjach przywoływać każdego do porządku i wdrażać priorytety, mówiąc np. teraz jest czas dla tych, którzy chcą zadawać pytania, a potem będzie można sobie zrobić zdjęcie. Ale nie zawsze mi się to udaje. I wtedy…
Gubię gacie.
Serio, po spotkaniu w Warszawie, kiedy przebierałam się z kiecki w wygodny do podróży autem strój na stacji benzynowej, okazało się, że zniknęły moje krótkie spodenki. Dwa dni wcześniej zapomniałam zabrać kluczy do mieszkania, a tydzień wstecz przepadły moje okulary przeciwsłoneczne.
Nad tym jeszcze muszę popracować. Wiem jednak, że przebywanie przed rozpoczęciem
przez dłuższą chwilę w samotności, by pomedytować czy po prostu skupić się nad zadaniami do zrealizowania to świetna recepta na rozgardiasz. Na wszystko trzeba dać sobie czas. A że ćwiczenie czyni mistrza, to mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się nie gubić już ani spodenek, ani innych części garderoby.
Niepowtarzalny klimat
Byłam już na mnóstwie spotkań autorskich. I większość z nich wyglądała identycznie. Najpierw rozmawia autor z prowadzącym, potem publika zadaje pytania, potem sprzedaż książki, może mała herbatka na bibliotecznym zapleczu, no i do domu. O ile autor jest sympatyczny, to i spotkanie takie będzie. I to dobra recepta na miłe spędzenie czasu. Ale czy na to, by wieść o spotkaniu autorskim odbiła się szerokim echem w społeczności? Hm…
Uznałam, że dobrze będzie stworzyć coś godnego zapamiętania. Dlatego promowanie Hotelu Aurora rozpoczęłam od współpracy z siecią Radisson Hotels. Skoro akcja książki dzieje się w hotelu, a na spotkaniach będą osoby, które jeszcze książki nie czytały, pragnęłam, by już wczuły się w ten niesamowity klimat. Choć w powieściowym Hotelu Aurora nie można liczyć na zbyt wiele udogodnień, w końcu to hotel, który na samym początku głównie odwiedzają nie goście, a komornicy, uważam, że każdy z nas zasługuje w życiu na odrobinę luksusu. Ucieszyłam się więc bardzo, gdy osoby decyzyjne w Radisson Hotels przyklasnęły mojej propozycji, by jeden z gości podczas każdego spotkania otrzymał wyjątkowy prezent w drodze losowania. W ten sposób szczęśliwiec może cieszyć się weekendowym pobytem dla dwóch osób w hotelu lub voucherem na elegancką kolację w restauracji.
Ale to nie wszystko. Dla każdego z gości uszykowałam drobny upominek, by nikt nie wyszedł ze spotkania z pustymi rękoma. Co to takiego?
Przyjdź i się przekonaj…
Drugi człowiek
Bo właśnie drugi człowiek liczy się w tym wszystkim najbardziej. Osobom, które odwiedzają spotkania autorskie, należą się wielkie brawa i wszelkie honory. Przecież mogliby w tym momencie robić milion wartościowych rzeczy. Np. pójść na lekcje języka niemieckiego, robić porządki w garażu, spędzać czas na zabawie z własnym dzieckiem… Większość co prawda i tak pewnie przeglądała smartfona, bo w dzisiejszych czasach pisarz nie rywalizuje z innym pisarzem, tylko właśnie z maszynkami do produkcji prokrastynacji, ale tym większy hołd trzeba oddać uczestnikom takich wydarzeń! Że chcą podjąć wysiłek, by wyjść z domu mimo coraz większego zagrożenia z powodu pandemii. Że świadczą o tym, iż czytelnictwo w narodzie nie zanikło. I że kontakt między ludźmi dalej potrafi być piękny i autentyczny.
Dlatego artyści, których sztuka i często także żywot zależy od publiczności, są według mnie w obowiązku zadbać, żeby czas spędzony z ludźmi był wartościowy. A zatem nie tylko dawał rozrywkę, ale maksimum tego, czego odbiorcy potrzebują. Czasem jest to wysłuchanie. Innym razem podpis na książce. Jeszcze indziej podzielenie się własną drogą czy opowiedzenie głupiej anegdotki, która da uśmiech na twarzy.
Drugi człowiek, ten na widowni, to tak naprawdę pierwszy człowiek.
Ten, o którego trzeba zadbać przede wszystkim.
Co z płatnością?
Jeden z klientów, któremu ostatnio przygotowywałam strategię marketingową książki, zapytał mnie, jak ma wyglądać premierowe spotkanie autorskie. Chodziło mu zaś konkretnie o aspekt płatności za książkę. To, by znajomi zaproszeni na wieczór dawali mu gotówkę, wydawało mu się mało sexy. Odpowiedziałam mu na to, że w takim razie powinien zaangażować eleganckiego kasjera. Albo ustawić z przodu, przy wejściu do sali, skarbonkę z napisem NA OFIARĘ. Usłyszałam w odpowiedzi, że mądrego to miło posłuchać. Z tym chyba się wszyscy zgodzimy, prawda? 😉
Nie krępuj się sprzedawać własnej książki. To owoc Twojej pracy, w którą inwestujesz nie tylko pieniądze, jeśli jesteś samopublikującym, ale coś dużo cenniejszego: energię oraz czas. Czy piekarz rozdaje wszystkim znajomym za darmo pieczywo, a prawnik reprezentuje za darmo każdego przyjaciela w sądzie? No nie. To dlaczego Ty czujesz się głupio? Skoro piszesz książki, jesteś pisarzem. To twój fach i naturalnym jest otrzymywać za niego wynagrodzenie, bez względu na to, czy Twoją książkę kupią dalsi znajomi, przyjaciele czy obce osoby.
Jeśli jesteś ciekaw, jak rozliczać się z wydawcą lub urzędem skarbowym za sprzedane egzemplarze, umów się na konsultacje lub skorzystaj z opcji strategii marketingowej.
Witaj, dla mnie to bardzo ważne wiadomości, bo właśnie w sierpniu odbędzie się moje spotkanie autorskie z czytelnikami. Tremy nie mam, ale jak przyjdzie 50 osób to mam płacić za ich kawę?? bo to bedzie w kawiarni.
jak to ogarnąć, Barbara Sykutowska
Barbaro, dziękuję Ci za komentarz. Gratuluję spotkania autorskiego. Absolutnie za żadną kawę nie płacisz, będą chcieli pić, sami sobie kupią. 🙂 Chyba, że już im wszystkim obiecałaś, że stawiasz… Wtedy to co innego. 😛 Pozdrawiam!
Dziękuję. Właśnie się przygotowuję do swojego pierwszego spotkania autorskiego…