Walka o desperackie zatrzymywanie dusz w świecie materialnym czasem może stanowić przyczyną pychy… I nieważne, czy mówimy o naszym zachodnim świecie, czy o południu Syberii, gdzie mieszkają uwiecznieni w Dotyku szamana Buriaci. Zapraszam na recenzję drugiej książki Aruna Milcarza!
Zaczyna się od śmierci. A dalej… Cóż, na dobrą sprawę śmierć w powieści Dotyk szamana nie opuszcza nas ani na chwilę. Nic dziwnego. Bez niej życie nie istnieje…
Każda dusza, aby nabrać mocy, pragnie doświadczenia śmierci.
Kiedy umiera ojciec głównego bohatera, Tomasza, trzydziestokilkuletni mężczyzna zachowuje kamienną twarz. Jest naukowcem z dziedziny psychologii i bardziej niż własną matką, która właśnie została wdową, zdaje się być zainteresowany uzyskaniem grantu na kolejne badania. To kariera w jego życiu gra pierwsze skrzypce. Właśnie dlatego Tomasz decyduje się na daleką podróż na konferencję w Rosji, która ma zintegrować pracę tamtejszego uniwersytetu z polską uczelnią. A przy okazji zadecydować o tym, czy Tomasz złowi dodatkowe pieniądze i awans…
Batar ma dwadzieścia lat i pochodzi z wyznającego szamanizm plemienia Buriatów. Jego ojciec żyje i ma się świetnie. Sambu jest słynnym szamanem i chce, by Batar poszedł w jego ślady, ale młodemu buntownikowi nie po drodze z niezwykłym, cudacznym fachem ojca. Jest zakochany w przepięknej Saranie, z którą chciałby wyjechać na zachód. Do cywilizacji. Gdzieś, gdzie nie trzeba odprawiać skomplikowanych obrzędów, zastanawiać się, czy duchy wydadzą pomyślną decyzję w sprawie związku dwojga kochających się ludzi i po prostu czuć się wolnym.
Kiedy ścieżki tych dwojga się przecinają, z wielkim hukiem zderzają się dwa światy. Ludzie płaczą, a duchy się z nich śmieją.
Wyrzekając się wsi na rzecz miasta, zastępując żywe konie końmi mechanicznymi, a pióro klawiaturą komputera, tym samym wyrzekł się starych wierzeń, starych mód, starych metod. Nie można było przecież jechać do przodu i wciąż patrzeć we wsteczne lusterko. Taki ruch prędzej czy później musiałby doprowadzić do kolizji. To że mieszkańcy wsi i miast porozumiewali się wspólnym kodem językowym, wcale nie znaczyło, że byli ulepieni z tej samej, a nawet podobnej gliny. Zdaniem Tomasza były to jedynie lichej kondycji pomosty, które jako tako scalały dwa osobne, obce sobie światy.
Narrator i bohaterowie Milcarza w Dotyku szamana są naszymi przewodnikami po pierwotnym, magicznym świecie, rządzonym przez prawa przyrody. To właśnie natura jest najwyższą instancją, która decyduje o tym, kto przeżyje i zostanie w znanym nam świecie, kto zmieni postać, a kto pójdzie dalej. Konflikt duszy i materii czy też nauki i wiary, tak jaskrawo malujący się już od wielu lat w krajach zachodu, zdaje się u Buriatów zupełnie nie istnieć. Tam, w harmonii, niezrozumiałej początkowo dla przybysza z obcych stron, materia i duch nie mogą bez siebie istnieć. Pod pozorem porywającej opowieści o odnajdywaniu siebie, Arun Milcarz zdaje się pytać nas, czytelników: A dlaczego? A dlaczego u nas się tak nie da?
A potem udziela nam odpowiedzi, którą wszak spomiędzy wersów wyciągnie jedynie ten, kto jest na to gotowy.
— Dzień dobry. Jak się spało? Były duszności w nocy? — Nie zauważył nawet, kiedy kobieta pojawiła się w pomieszczeniu.
— Dziękuję, już wszystko dobrze. W tych czasach alergia jest nieprzewidywalna jak pogoda. Jednego dnia słońce, innego dnia deszcz. Żadnej ciągłości. — Tomasz próbował wejrzeć w twarz unikającej jego spojrzenia Buriatki.
— Ludzie przywykli zrzucać wszystko na pogodę. A to ciśnienie nie takie, a to słońca za mało, a to deszczu za dużo. Nie widzą, że przyczyny są w nich samych, ale tego nie mogą dojrzeć, bo czasu im na to brakuje. […]
— A niby skąd wziąć ten czas, żeby go na wszystko starczało. Wam tutaj jest łatwiej, na wsi… […]
— Wieś nie wieś, czas wszędzie tak samo idzie, wystarczy spojrzeć na zegarek.
Dotyk szamana to dla mnie opowieść także o przemijających pokoleniach, dojrzewającym świecie i postępie cywilizacyjnym, który czasem jest jedynie ułudą. A tak na dobrą sprawę… Czy mimo upływu czasu coś w ogóle istotnie się zmienia? Książka jest ważną lekcją do odrobienia w zakresie relacji z rodzicami. Jestem przekonana, że niejedną osobę w tej właśnie materii skłoni do intensywnej refleksji, a być może i wewnętrznej przemiany…
Dotyk szamana to powieść-most. Łączy odległą Syberię i świat duchów z czytelnikiem, do którego rąk trafi książka. Samo czytanie o doświadczeniach Tomasza zdaje się leczyć duszę z wcale nie gorszym skutkiem niż podczas szamańskich rytuałów, z pewnością jest zaś w oczach zachodniego człowieka mniej ryzykowne. Pokazuje, że by w pełni czerpać z mocy tu i teraz, najpierw trzeba pochylić głowę w hołdzie przodkom. A to tylko jedna z nauk, które wyciągnęłam z kolejnego wspaniałego spotkania z twórczością Aruna Milcarza.
Książkę spokojnie można przeczytać w jeden wieczór, nie jest trudną lekturą. Z jednej strony dzieje się mało. Tomasz przecież po prostu rusza w podróż. Wsiada do kolei transsyberyjskiej. A Batar wsiada na motocykl i rozpoczyna podróż w przeciwnym kierunku. A potem przychodzą konsekwencje, prowadząc z sobą mnóstwo uczuć, które przyczynią się do zrzucenia kolejnej zasłony ułudy… Dotyk szamana to płynna, pełna smaczków podróż wgłąb siebie. Stylem przypomina delikatnie Hemingwaya czy Szklarskiego, czyli starą, solidną pisarską szkołę, ale tylko momentami. W książce odczuwam bowiem też pewną ulotność, swoistą efemeryczność, która czyni warsztat Milcarza coraz ciekawszym. Reasumując: czyta się bardzo przyjemnie pomimo trudnego tematu, a historia pozostanie w czytelniku na długo.
(Chcesz być na bieżąco z fascynującymi książkami, które wstrząsną Twoim światem? Polub Fabrykę Dygresji na Facebooku, a najlepiej zapisz się na newsletter!).