Od czasów, kiedy połknęłam Mannowskich Buddenbrooków, brakowało mi równie apetycznej lektury. Książki, która nie tylko nasyci mnie bogactwem postaci, tak dobrze sportretowanych pod kątem psychologicznym, ale i zawładnie moją uwagą od pierwszej po ostatnią stronę. I na całe szczęście w moim życiu pojawił się Radek Rak i jego trzecia powieść pt. Agla.

Alef to pierwsza część trylogii.

I tu, już na wstępnie, nastąpi dygresja, jakże istotna, jakże typowa dla autorki (w końcu nazwa bloga do czegoś zobowiązuje). Zanim opowiem o książce i moich wrażeniach z lektury, chciałabym podkreślić, jak ważne są spotkania autorskie i ich odpowiednia promocja.

Tak, owszem, Radek Rak w 2020 roku zgarnął podwójną Nagrodę Nike (Wyborem Jury i Wyborem Czytelników). A jednak nie co roku oglądam galę (aż taką fanatyczką zazwyczaj nie jestem, raczej bywam), a książki czytam – jak sporo innych ludzi – dlatego, że autor wydaje się być elokwentną, ciekawą osobą. Część odbiorców może nie zdawać sobie sprawy z tego, że faktycznie sięgają po jakiś tom, bo autorowi właściwie dobrze z oczu patrzy, zwłaszcza, gdy to pierwsza ich przygoda literacka z nowym twórcą. Ale tak, promocja autora, autora będącego marką, ma duże znaczenie. Zawsze miała. I gro czytelników, takich jak ja, którzy żyją literaturą tak bardzo, że nieraz nie mają czasu przeczytać kolejnego książkowego periodyku, potrzebujących kontaktu z żywą materią, uwielbiają spotkania autorskie. Mogą tam nie tylko zapoznać się poniekąd z zawartością książki (usłyszeć, dlaczego warto ją przeczytać, co w niej takiego intrygującego), ale przede wszystkim poobcować nieco z twórcą. Przecież gdyby pisał jakiś gbur albo zapatrzony w siebie egocentryk, nie byłoby sensu zrobić mu tej przyjemności i sięgnąć w akcie łaski po jego książkę. To tak nie działa. Książka to jest dialog między wyobraźnią autora a fantazją czytelnika. Nie będę w tym miejscu przypominać Ingardenowskich wywodów o ontologii egzystencjonalnej dzieła literackiego. W skrócie jednak zaznaczę, że bez czytelnika książka stworzona przez autora jest tylko papierem w oprawie. Dzieło staje się pracującym światem dopiero, gdy zacznie współpracować z uważnością odbiorcy.

A Twoja uważność niech okaże wsparcie i da łapkę w górę mojej stronie na Facebooku.

Dlatego cieszę się, że udało mi się trafić na spotkanie z Radkiem Rakiem w Bibliotece Raczyńskich w ramach projektu Kultura bez barier (rozmowa była tłumaczona dla osób niesłyszących i transmitowana przez internet). Nie wiedziałabym wszak o spotkaniu, gdyby nie znajomy, który akurat jest pracownikiem biblioteki i udostępnił wydarzenie u siebie na facebookowym profilu. I byłaby to strata, bo w ten sposób nie mam zielonego pojęcia, kiedy przeczytałabym Aglę, i czy w ogóle by tak się stało. Oczywiście sala i tak była pełna, w tym konkretnym przypadku, ale smutno myśleć, ilu jest wspaniałych autorów, którzy Nagrody Nike nie wygrali, a też piszą wspaniale i ich twórczość warta jest poznania. Dlaczego spotkania z pisarzami nie są odpowiednio promowane, czemu jest ich coraz mniej, to tematy na inne notki, ja chciałabym jednak podkreślić na zakończenie tego wątku, że spotkania autorskie są niesamowicie ważne. Chodźcie na nie, organizujcie je, zaangażujcie się w ich marketing. To najważniejsze narzędzie w dziedzinie promocji książki.

Agla. Alef

A teraz o Agli Radka Raka.

Sofja Kluk jest inteligentną, lecz nie potrafiącą zapanować nad emocjami nastolatką.

Co chwila pakuje się w kłopoty, a problemy ściąga też na swoich najbliższych. Dorasta w świecie akademickich uczonych, bo jej ojciec jest jednym z naukowców. Niestety nie poznajemy go w pierwszym tomie, gdyż mężczyzna wyjeżdża na tajemniczą ekspedycję razem z innymi badaczami. Jego przeciągająca się nieobecność komplikuje życie córki. Sofja zmuszona będzie do konfrontacji z przerażającymi ubekami, którzy nieustannie depczą jej po piętach, potworami o kształtach gigantycznych owadów, trudną ścieżką rozwoju magicznych umiejętności oraz, niestety, własną lekkomyślnością. I to ostatnie, związane z dorastaniem, będzie dla dziewczyny najtrudniejszym przedsięwzięciem.

Sofji towarzyszą przyjaciele. Na początku pulchniutka, urodzona w zamożnym domu Chiara i przystojny, lojalny Harun, należący do narodu jomskiego, pogardliwie traktowanego przez pozostałych mieszkańców uniwersum. Wkrótce pojawia się także potężna czarodziejka Maja Ułuda i intrygująca, wzbudzająca wiele namiętności Ektene, która stanie się obiektem uczuć głównej bohaterki. Poznamy też niegodziwą ochmistrzynię Gerdę, mściwą służkę Emmę, nieustannie konfabulującą Zahir i Naanę, która nosi ze sobą do pracy dwa noże i tajemniczą zieloną skrzyneczkę… Ale to wcale nie wszyscy bohaterowie, ledwie ich część, a każda postać skrojona jest w sposób absolutnie wiarygodny i niesamowicie ciekawy.

Bogactwo świata stworzonego przez Radka Raka jest ogromne.

Zawiera też dużo poukrywanych smaczków intertekstualnych. Uniwersum, w którym żyje Sofja Kluk, to przestrzeń rządzona gnozą, gnozą, która wyparła logikę (a ta zdaje się dominować nasz świat współczesny, przynajmniej na Zachodzie). Akcja dzieje się w Rosji, od ponad czterystu lat rządzonej przez zmistycyzowaną postać Cara. Prócz ludzi, podzielonych na klasy i narody, spotykamy też fantastyczne kreacje raków, goblinów czy demonów. Konstrukcja ta jest niebywale dopracowana, zarówno pod względem obrzędów społecznych jak i nietypowych zjawisk atmosferycznych. Podążając za Sofją Kluk, mamy wrażenie, że świat ten jest głęboki, wszechstronny i kompletny, a przecież tyle jeszcze przed nami do odkrycia!

Prócz zanurzenia się w wartką akcję, niebywałą frajdę sprawiło mi wzięcie udziału w zabawie intertekstualnej przygotowanej czytelnikom przez autora. Na samym początku z regału spadają Chochoły Szostaka. Maja Ułuda nie mogłaby się nazywać inaczej – w istocie jej nazwisko tłumaczy imię, bo Maja w sanskrycie to właśnie ułuda, iluzja, moc zaklęć potrafiąca tworzyć materię – różne w zasadzie ma znaczenia, ale kto wie, ten wie. Poruszać się w świecie można automobilem, pociągiem albo… drahem. I gdy drah dudni pod ziemią, a w pierwszej chwili nie wiadomo, co autor ma na myśli, łatwo uśmiechnąć się pod nosem i wspomnieć z sympatią Szczepana Twardocha. Podobnych smaczków jest absolutnie mnóstwo (Lemuria, Księgi Akaszy, jupijajej!), autor mruga do odbiorcy porozumiewawczo co kilka stron i stanowi to kolejny arcyudany zabieg. Tak jak wysoce zróżnicowany sposób wypowiedzi bohaterów, który zapada w pamięć.

A o tym, co się nie udało, napisać nie mogę, gdyż nie ma o czym. Jedna tylko jeszcze ciekawostka na koniec.

Na spotkaniu autorskim w Poznaniu Radek Rak rzucił myślą, że uwiera go, iż w wielu książkach fantastyki warstwa duchowa jest nieodpowiednio dopieszczona. Albo autor tłumaczy ją czytelnikowi jak krowie na rowie (to jest luźna parafraza sensu wypowiedzi autora, gadam do Was po mojemu), gdzie cały szereg bóstw i innych istot jest klarowny i budzi aż wzdrygnięcie niesmaku, bo skąd ci bohaterowie to wszystko wiedzą, albo właściwie pominięty. I tu z autorem nie mogłabym się zgodzić. Bo ja przepraszam bardzo, ale co z Mrocznymi materiami Philipa Pullmana? Dziełem, moim zdaniem po względem duchowym, niesamowicie rozwiniętym, nieoczywistym, dającym czytelnikowi mnóstwo pola do głębokiej refleksji nad bytem, naturą materii, grzechu i zasługi, moralności?

I teraz, uwaga, w historii Sofji Kluk dostrzegam mnóstwo podobnych wątków! Ojciec Sofji to uczony, tak jak właśnie Lord Asriel, ojciec Lyry, bohaterki Mrocznych materii. Lyra przyjaźni się z kuchennym chłopcem, a Sofja… również. Początkowo nie wiadomo, co dzieje się z matkami obu młodych bohaterek. Decydują się one ruszyć na Północ, by odszukać ojców, zajętych tajemniczymi zjawiskami na dalekiej Północy. Uwaga! W obu utworach pojawia się też wątek znikających dzieci…

Oczywiście czytelnik, jeśli się postara, jak wspomina Jarosław Czechowicz z swej recenzji, może doszukać się tu motywów i z Harry’ego Pottera (trójka bohaterów na początku, no może, choć mnie to nie przekonuje), i Opowieści z Narni (sorry, ale z Haruna taki Kaspian, jak z koziej…, wybaczcie, ale się nie doszukałam), dla mnie jest to jednak w znacznej mierze odświeżenie historii Lyry jako Sofji.

Czy to źle? Absolutnie nie. W końcu to Radek Rak, nie Philip Pullman. Mamy tak mnóstwo innych indywidualności, że te zbieżności, jak zaznaczyłam na początku, to po prostu kolejna ciekawostka.

Zachęcam Was gorąco do tego, byście odkrywali ich więcej. Sięgnijcie po Aglę i ruszcie po przygody!

__________________________________

Ten blog jest dla Ciebie. Wszystkie treści tworzę, by dodać Ci wiatru w żaglach! Pomóż mi zdobyć i przekazać Ci jeszcze więcej ciekawej wiedzy: wesprzyj tę formę twórczości, stawiając mi kawę. Dobro wraca!

Tomasz Betcher – Szeptun

Arun Milcarz — Dotyk szamana

Krzysztof Piersa – Kosmiczne Bobry i zemsta Księżycowej Szarańczy

Anne Sverdrup-Thygeson – Terra insecta. Planeta owadów

Tomasz Węcki – Wtajemniczenie

Radek Rak – Agla. Alef

by Emilia Nowak time to read: 6 min
0

Chcesz napisać książkę, która będzie się dobrze sprzedawać? Dołącz do Załogi Fabryki Dygresji!

Razem pokonujemy literackie sztormy. Niestraszna nam twórcza blokada czy góra lodowa w postaci nieuczciwego wydawcy. Jeżeli potrzebujesz motywacji oraz profesjonalnej wiedzy o pisaniu, wydawaniu i marketingu książki, która poprowadzi Cię prosto do wymarzonego celu, jesteś w dobrym miejscu! Zapraszam na pokład! 

 

Dziękuję za zapis, a teraz sprawdź swoją skrzynkę mailową i potwierdź subskrypcję!