Aby życie było mądre, najważniejsza jest dobrze pojęta troska, po części o naszą teraźniejszość, po części o naszą przyszłość, tak aby jedno nie było przeszkodą dla drugiego, twierdził Arthur Schopenhauer. 2023 rok utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę się bardziej troszczyć. O siebie i o ludzi wokół. Cofnijmy się w czasie.
Trzy ostatnie podsumowania, by dobrze osadzić się w kontekście. Hop!
(Nie masz dostępu do ostatniego podsumowania? Zapisz się na newsletter i uzyskaj tajne hasło. A teraz proszę polub jeszcze mój fanpage’ na Facebooku i jedziemy z tematem).
W 2021 roku miałam wypadek. Pojechałam w Bieszczady i przewróciłam się na rowerze, zjeżdżając z góry.
To nie była zwykła wywrotka, bo na bagażniku miałam kilkanaście kilogramów bagażu w sakwach i najwyraźniej zjeżdżałam z kilkudziesięciokilometrową prędkością.
Miałam dachowanie bez dachu.
Wydawać by się mogło, że złamałam tylko nos. Że kilkanaście szwów na twarzy, że obicia i pozdzierana skóra z każdej kończyny to niewiele, w porównaniu z dziewczyną, która kiedyś, dokładnie w tamtym miejscu, straciła życie.
Znalazłam się w dziwnym miejscu totalnej kruchości, bezsilności i wewnętrznego rozdarcia.
Nie byłam w stanie dokonywać właściwych osądów. Bardziej przypominałam osobowość bryły lodu niż żywego człowieka, ale tylko ja o tym wiedziałam. Bo z wierzchu przecież wszystko było ze mną okej. Ale nie byłam zdolna do efektywnej pracy. Każda wiadomość od klienta zdawała się być brzemieniem nie do udźwignięcia. A ZUS trzeba było płacić, bo nie wiem, czy wiecie, ale jak się ma działalność, to po prostu nie opłaca się brać L4. I perspektywa tego, że wiem, iż nie mogę pracować, ale też nie mogę nie pracować, sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej.
I choć udałam się po pomoc specjalistyczną, niewiele to zmieniło. Z paczką leków w kieszeni wydawało mi się, że jestem w stanie funkcjonować. Przetrwałam, bo przez lata pracowałam, by mieć w sobie takie samozaparcie. Ale gdyby na moim miejscu stał ktoś inny…
Choć 2021 i początek 2022 były więc dosyć straszne, to potem nastał czas wręcz spektakularny. Sporo osiągnęłam w zakresie literatury.
Zdradzę Wam jednak, że w skrytości wcale nie marzyłam o sukcesie. Napisanie bestsellerowej powieści, wyjazd na Bali, nie, to mnie przestało obchodzić.
Marzyłam o tym, by kiedyś zasady tej bezwzględnej gry się zmieniły. Żeby moje państwo było mi w stanie zaproponować adekwatną do sytuacji pomoc. Wesprzeć w momencie kryzysu. Jestem przekonana, że to marzenia setek tysięcy Polek i Polaków, których sytuacja mentalna i finansowa była dużo, dużo, dużo gorsza od mojej. I to mnie dodatkowo dobijało.
Ale.
To marzenie, marzenie o zdrowym państwie, w 2023 roku zaczęło się spełniać.
Zatem tak, słuchajcie, w tym roku osiągnęłam mnóstwo, zaraz będę wypunktowywać.
Ale najpiękniejszym dniem, momentem, który pamiętam najlepiej, to niedziela 15 października.
Obudziłam się na warszawskiej Pradze, zjadłam śniadanie i wyszłam na spacer. Wdychałam zapach jesieni i podziwiałam złociste liście wirujące na wietrze. I potem zobaczyłam pierwszą parę, starsze państwo, które się do mnie uśmiechnęło, a ja do nich. Przyspieszyłam kroku. Potem znowu wyminęłam kilka osób, wszyscy się do siebie uśmiechaliśmy. Oddałam mój głos w szkole podstawowej, gdzie panowała atmosfera pewnego wyczekiwania. Ale takiego niezwykłego. Z nutką radości. Może to po prostu była nadzieja?
Nadzieja, która stała się ciałem dopiero dwa miesiące później, ale najważniejsze, że się udało.
Że mamy nowy rząd.
Ja wiem, że wiele osób się obawia, że Tusk zrobi to samo, co za poprzedniej kadencji. Ale macham na to ręką, bo głosowałam na Trzecią Drogę.
I wiecie co? Jestem naprawdę szczęśliwa. Może wszyscy trochę tańczymy w politycznym kabarecie, ale to są właśnie blaski i cienie demokracji. Największa ulga, jakiej doznałam w tym roku, to zdecydowanie powołanie nowego rządu, nie jakieś tam obronienie licencjatu na celujący. Nie.
To odejście ogromnego ciężkiego od toksyny aparatu, który nastawiał przeciwko siebie całe rodziny.
Ale jak już jesteśmy przy licencjacie…
2023 rokiem rozwoju w profesji
Na początku lipca obroniłam w pierwszym terminie moją pracę licencjacką, w której połączyłam wszystkie kochane przeze mnie obszary: psychologię, marketing i podróże. Otrzymałam ocenę celującą i natychmiast skupiłam się na tym, żeby osiągnąć kolejny cel. Zdać egzamin kwalifikacyjny na studia magisterskie z psychologii w Warszawie. I zdałam. Studiuję. I uwielbiam moje zajęcia, choć nie mam żadnego wolnego weekendu, bo nawet jeśli nie ma wykładów czy ćwiczeń, to trzeba realizować zadania albo się uczyć. Uczyć codziennie, zwłaszcza w tym okresie. I bywam potwornie zmęczona, tak, że chce mi się płakać i nawet raz się popłakałam, ale to dobrze. Bo to naturalne. Bo przeciążony organizm znajduje sobie wentyl dla oczyszczenia i łzy płyną, i jest człowiekowi lepiej.
A oprócz tego ukończyłam sporo genialnych kursów.
W tym roku aż trzy razy widziałam się z Pawłem Tkaczykiem. Wiedzy dostarczył mi też fenomenalny warsztat u Darka Puzyrkiewicza. I przez kilka tygodni ćwiczyłam umiejętności na Collegium Da Vinci u Magdaleny Ignaczak, by zostać profesjonalnym mentorem. Niesamowicie merytoryczne były te wszystkie spotkania, ćwiczenia, jakość 10 na 10.
Dobrą decyzją było nieprowadzenie w tym jesiennym sezonie warsztatów literackich. Po prostu nie dałabym rady.
Zamiast tego sama pojechałam na warsztaty z Biurem Literackim w Kołobrzegu. Bardzo mi potrzebne. Choć uważam, że inwestycja była nieadekwatna do wartości, którą otrzymałam. No niestety. Nie da się porządnie przepracować tekstu w jeden weekend. Uważam, że nie był to czas stracony, usłyszałam sporo brutalnej konstruktywnej krytyki, i choć czułam się zrazu jak zbity pies, to potem zakasałam rękawy.
Dużo napisałam w tym roku, naprawdę dużo.
Na początku roku pierwszy draft Westalek, potem pracę licencjacką. Liczący pół arkusza wydawniczego tekst o archetypach do „Sprawnego marketingu”. Dwa obszerne artykuły do „Marketer+”. Wstęp do części o pisaniu w książce „Wydaj i nie oszalej”. Więcej treści eksperckich niż prozy.
Ale jak mi to zaostrzyło apetyt na tworzenie opowieści…!
Wyniki ankiety i przyszłość mojej twórczości internetowej
Jestem cały czas w pewnym przejściowym okresie. Ilość nauki i prac, jakie mam w związku z psychologią, dziedziną pełniej wykorzystującą moje zasoby niż literatura, jest ogromna. A ponieważ szanuję Wasze zaangażowanie oraz opinie, i mocno biorę je pod uwagę, bo współistniejemy w tej przestrzeni, naturalnym wydało mi się zapytać Was, co dalej. Bo przecież bez odbiorców nie ma twórcy. To, co stwarzam, kreuję dla Was.
Omówmy sobie zatem wyniki ankiety, którą wysłałam Załodze Fabryki Dygresji.
Tematyka treści: co i gdzie znaleźć? Nowe porządki
Najważniejsze: najwięcej Was chce eksplorować obszary pisarskiej twórczości, publikowania oraz budowania marki i sprzedaży. Rozwój osobisty nie jest Wam jednak obojętny, a przynajmniej części z Was. Największe zaangażowanie obserwuję jednak u osób, które chcą pisać i wydawać, bo spośród 73 biorących udział w ankiecie, aż 67 podało tę odpowiedź.
Wszystkie materiały, jakie dotychczas na ten temat się ukazały, wyeksponuję w odpowiedniej kategorii na blogu, utworzę jednak także inne, związane z marketingiem oraz rozwojem osobistym. To są zresztą 3 dziedziny, w jakich cały czas aktywnie funkcjonuję.
Żeby nie gorszyć jednak tych, którzy są w Załodze tylko i wyłącznie dla treści o pisaniu, newsletter zostanie posegmentowany na podstawie odpowiedzi, jakie udzieliliście. Będziecie dostawać informacje tylko o tym, co Was interesuje.
Pomoce naukowe i warsztatowe
Cały czas sztandarowymi produktami Fabryki Dygresji są recenzja książki przed wydaniem i warsztaty pisarskie. Widzę, jakie są Wasze potrzeby. Chciałabym wyjść Wam naprzeciw, przygotowując produkty elektroniczne wysokiej jakości. Jestem ogromnie wdzięczna za to, że podzieliliście się swoimi sugestiami, biorę to sobie do serca. Napędza mnie to do działania, ale choć chciałabym nieba Wam uchylić, to tuptam póki co powolutku. Żeby się nie wywrócić.
Uzupełnianie luk w treściach na blogu, danie Wam jak najlepszych wartości za darmo to mój priorytet na rok 2024. Zobaczymy, co jeszcze uda mi się zdziałać. Chcę tworzyć wysokiej klasy materiały, które wzbogacą Wasze życie i przybliżą Was do realizacji celów, takich jak napisanie książki oraz do osiagnięcia ogólnego poczucia dobrostanu. Z całego serca dziękuję za lata, całe lata współpracy!
I gorąco proszę jeszcze o wsparcie. Nadchodzi YouTube.
Moim celem na 2024 jest osiągnięcie 1000 subskrypcji na YouTube i liczę, że mi w tym pomożecie. Może się przeliczę. Ale tyle razy pokazaliście, że jesteście zaangażowani we wspólne sięganie po nasze cele, że jestem pełna nadziei. Od 1000 subskrybentów można zarabiać na wyświetlanych materiałach, i choć pewnie nie będą to wielkie sumy z tytułu reklam, to na pewno pozwolą mi z większą swobodą przekazywać mi wiedzę. Jakie treści możecie znaleźć na kanale?
Są to wywiady z twórcami. Gorąco zapraszam na wywiad z Damianem Piwowarczykiem, autorem wyśmienitego, ciepło przyjętego przez krytyków tomiku poetyckiego Rezyliencje. Wcześniej rozmawiałam także m.in. z tłumaczem dzieł H.P. Lovecrafta i Williama Faulknera, laureatem wielu nagród literackich i finalistą Nagrody Nike Maciejem Płazą czy autorem bestsellerów wydawnictwa W.A.B., Tomaszem Betcherem.
Są tam porady dotyczące wzbogacenia życia, ciekawe recenzje poradników i szeroka tematyka związana z dobrostanem. W skrócie telegraficznym: rozwój, odporność psychiczna i sztuka (życia).
My żyjemy w czasach wcale nie lekkich. Poprzednie pokolenia zapewniły nam ciężką pracą dostęp do wielu dóbr, ale czy nauczyły nas dbać o siebie? Pojawiły się nowe wyzwania, związane z zatrważająco szybkim rozwojem technologii i ogólnym wzrostem tempa życia. Pisanie książek to fantastyczna przygoda, która rozwija wyobraźnię i poprawia nam samopoczucie. Ale co z innymi obszarami życia? Czy nie lepiej wcielić te wszystkie fantazje z kart książek do rzeczywistości?
To może i trudniejsze, ale czy w związku z tym niewarte podjęcia choćby próby?
Kochać naprawdę, żyć naprawdę, być zdrowym zamiast o zdrowiu marzyć…?
Kiedy wywróciłam się w górach i odzyskałam przytomność, oddychałam. Nie traciłam zimnej krwi. Mojego towarzysza podróży nigdzie nie było widać, obok mnie siedziała obca kobieta. Gdy nadjechała karetka, zastanawiałam się, jak wygląda moja twarz. W szpitalu, gdy zobaczyła mnie lekarka na stażu, widziałam, że jest przerażona. Chwyciła mocno moją rękę.
Potem czekało mnie mnóstwo bólu.
Wciąż w oczach pojawiają mi się machinalnie łzy, gdy wracam do tamtych momentów.
Ale cały czas oddychałam.
I oddycham teraz. Za każdym razem, gdy dzieje się coś złego. To dla mnie prosty, a jednocześnie najpotężniejszy środek wyrażenia troski.
Czasem okazuje się bowiem, że nie wszyscy ludzie mają wobec ciebie dobre intencje. Albo że możesz stracić pracę, choć już myślałaś o awansie. Kiedy indziej trzeba odwołać wakacje, na które czekało się latami, bo dziecko się rozchorowuje. Przyjaciel wpada w nałóg, związek się rozpada, umiera rodzic.
Czytanie i opowiadanie historii to najpiękniejsze, co mogło mi się wydarzyć, spośród nich wszystkich najcenniejszą była jednak opowieść o mnichu, który wypadł za burtę łodzi podczas sztormu. Usłyszałam ją z ust Ajahna Brahma. Na początku mnich szamotał się w wodzie, ale to sprawiało, że zaczynał tonąć. Walka z falami nie pomagała, tylko pogarszała sprawę. Kiedy mnich skupił się na oddechu i odpuścił walkę, woda swobodnie poniosła go w stronę lądu. Dotarł w jednym kawałku na brzeg.
Czegoś takiego nauczyłam się przez lata i chciałabym tę umiejętność przekazywać dalej.
I o tym właśnie był rok 2023.
O dotarciu na brzeg i o spełnianiu kolejnych marzeń.
Dzięki, że ze mną byliście tutaj. Że jesteście.
I że, być może, zostaniecie.
Wasza
__________________________________
Ten blog jest dla Ciebie. Wszystkie treści tworzę, by dodać Ci wiatru w żaglach! Pomóż mi zdobyć i przekazać Ci jeszcze więcej ciekawej wiedzy: wesprzyj tę formę twórczości, stawiając mi kawę. Dobro wraca!