To, co przydarzyło się czterdziestodwuletniemu Miłoszowi Malczykowi było smutne, straszne i bolesne. I wcale tu nie chodzi o rogi, które pewnego dnia nagle stały się kuriozalnym elementem jego imidżu. Tylko o drastycznie monochromatyczną rzeczywistość, w jakiej musiał egzystować, dopóki rogi nie utorowały mu drogi do innego świata.
Kuba Szczapiński, autor 22 opowiadań, które ukazały się w zbiorze Złe mięso nakładem Wydawnictwa Dygresje, jest łódzkim artystą, animatorem kultury, wielbicielem i promotorem kultury niezależnej. W swoich krótkich utworach prozatorskich trafnie wylicza wady współczesnego świata: zakłamanie, wszechobecny marazm, kult konsumpcjonizmu. Jednocześnie nie traci poczucia humoru. Zmusza do zastanowienia nad poważniejszymi, metafizycznymi tematami, wszystko kwitując błyskotliwą puentą.
Dawno już nie czytałam tak dobrych opowiadań. Ostatnio chyba w zbiorze autorstwa Leore Dayana, Ludzie wolą tonąć w morzu. Niektóre z shortów przypominały mi twórczość Karola Mrozińskiego, Razzmatazz. Nasza literatura cierpi jednak wciąż na niedostatek krótkich form, będących odpowiedzią na problemy przeciętnych Polaków.
Postaci Kuby Szczapińskiego są zwykłymi ludźmi, których czytelnik poznaje raptem w zupełnie absurdalnej sytuacji.
I tak na przykład Miłosz Malczyk, o którym już wspomniałam, bohater opowiadania Polskie rogi, wieloletni pracownik korpo, a dokładniej Fabryki plotek, z trącącego nudą mężczyzny staje się z dnia na dzień playboyem. Z kolei bezimienna postać w trzydaniowym szorcie pt. On przeżywa nieustanne katusze, ponieważ nagle zdała sobie sprawę z pewnej zatrważającej prawdy. Teksty Szczapińskiego można interpretować na różnorakie sposoby, ale najistotniejszy jest fakt, że każdy z nas może w dużej mierze utożsamić się z bohaterami Złego mięsa i pochylić głowę nad drobnymi, męczącymi sprawami, z których składa się cała nasza egzystencja.
Mnie niezwykle ujęło już pierwsze opowiadanie, Ktoś, ponieważ jestem najwyraźniej zatwardziałą kotofilką. Na przemian wesołością i smutkiem napawał mnie tekst o zakochanym w sobie Wiktorze, a do intensywniejszej refleksji zachęcona zostałam w trakcie czytania miniatury O dziadku. W Złym mięsie można się przejrzeć niczym w (krzywym) zwierciadle. Jestem niesamowicie zaskoczona, że tak niewielki objętociowo zbiorek (jedynie 138 stron) może wywołać w człowieku tyle różnych odczuć i zainspirować do własnej twórczości.
Jeśli jesteście fanami twórczości Sławomira Mrożka bądź Witolda Gombrowicza,
pora na spotkanie ze świeższym, współcześniejszym, ale tak samo inteligentnym spojrzeniem na rzeczywistość w wykonaniu Kuby Szczapińskiego. Polecam Złe mięso każdemu miłośnikowi prozy współczesnej z wysokiej półki, która zachwyca zarówno formą, jak i treścią.