Wymyśliłam dla Was dużo więcej powodów, kiedy zaczęłam pisać tę notkę. Zaczęłam sobie przypominać o niesprawiedliwościach, których doznałam ze względu na płeć, nie tylko z ręki mężczyzn, ale i kobiet. Bardzo ciężko mi się zrobiło na sercu, ale morał taki, że z naszego kobiecego uciśnięcia można zrobić materiał na wiele postów. Chętnie oddam materiał za odrobinę egalitaryzmu.
Wpis ten zaczęłam pisać w zeszłym roku, ale Hipis ze Skursywionych przypomniała mi w komentaruz pod ostatnim wpisem,
że warto dokończyć temat i wreszcie go opublikować. Bo niektórzy uważają, że feminizm jest potrzebny, ale na Bliskim Wschodzie. Że w naszym kraju jest niepotrzebny, od ponad stu lat. A to mylne przekonanie.
Dlaczego potrzebujesz feminizmu w Polsce, 2018 roku?
1. Bo w naszym sejmie jest 460 miejsc, z czego tylko ok. 130 zajmują posłanki.
To mniej niż 1/3! Czy naprawdę myślisz, że kobiety nie chcą zajmować się polityką i stąd wynika ta nierówność? Nie, po prostu są rzadziej zgłaszane na listy wyborcze. Polityk dalej kojarzy się w naszym kraju głównie z postacią mężczyzny, kobiety niestety są stereotypowo postrzegane jako zbyt emocjonalne, by zajmować się władzą. Hilary Clinton udowodniła przecież, że jest to stek bzdur.
Niedługo wybory samorządowe. Wybierajmy mądrze, bez względu na płeć i partię. Spójrzmy na lokalnych liderów i obdarzmy takim samym zaufaniem zarówno mężczyzn, jak i kobiety.
2. Bo robotnicy na nas gwiżdżą, kiedy przechodzimy obok placu budowy.
Nie tylko robotnicy. Ledwo co poznani mężczyźni nie krępują się czynić nam seksualnych aluzji, a zwierzchnicy w pracy czy na uczelni wciąż wykorzystują swoją pozycję i składają niemoralne propozycje, stawiając nas niejednokrotnie pod murem.
Wybór wielu z nas sprowadza się do dwóch opcji: albo idziesz do łóżka z przełożonym i dostajesz awans, albo nie. Czy naprawdę odpowiada nam taka definicja wolności?
3. Bo jogurty z wysoką zawartością białka są reklamowane jako produkty dla mężczyzn.
Kobietom białko najwyraźniej niepotrzebne. Powinny siedzieć w domach i lepić pierogi, opiekować się dziećmi oraz sprzątać, zamiast pakować na siłowni i umacniać swoje ciało. Mięśnie są im niepotrzebne, ważniejsze są duże cycki i poślady.
4. Bo kiedy mówisz, że jesteś feministką, musisz się z tego ostro tłumaczyć.
Słysząc Twoją deklarację, część kobiet mówi ci po prostu, że feminizm jest śmieszny i kończy się, kiedy trzeba wnieść lodówkę na 9. piętro. Zastanawiam się, czy chciałby, żeby ich córki dalej były przyjmowane do pracy tylko dlatego, że są ładne, nie zaś na podstawie wykształcenia i trudno zdobytego doświadczenia. Czy pragną tego, by ich córki nie miały prawa decydować o zachowaniu ciąży, do której doszło w wyniku przemocy na ich ciele i duszy. Bo skoro są przeciwko feminizmowi, to za czym stoją…?
5. Bo boję się biegać samotnie nawet, kiedy na dworze jest jeszcze ciemno.
Wtedy mężczyźni obrzucają mnie przeciągłymi spojrzeniami i zastanawiam się, czy gdyby któryś chciałby mnie zaczepić, zdołałabym uciec. Nie chcę się tak czuć. Nie chcę za każdym razem, kiedy wyjdę z domu, zastanawiać się, czy ten chłopak gapi się na mnie tylko dlatego, bo wyglądam dla niego atrakcyjnie, czy dlatego, że myśli, że gdyby nikogo nie było wokół, mógłby mnie brutalnie przelecieć na najbliższym parkingu.
6. Bo kobiety silne nadal stanowią ewenement.
Te, które podróżują samotnie, które stoją na czele państwa lub ćwiczą boks, a ludzie dziwią się ich poczynaniom i zastanawiają, czy z taką delikwentką jest wszystko w porządku. A może jej w życiu nie wyszło, albo chłop się żaden nią nie zainteresował, to robi z siebie nie wiadomo co?
7. Bo kiedy próbujesz porozmawiać z niektórymi mężczyznami na poważny temat, oni i tak cię nie słuchają, wpatrzeni w twoje piersi.
Nie liczy się dla nich Twój intelekt, umiejętności, opinia, talent. I tak będziesz stała niżej od nich, żyjemy w końcu w patriarchacie, możesz sobie gadać, co chcesz, ale i tak nie wygrasz.
8. Bo wciąż zarabiamy mniej niż mężczyźni,
choć pracujemy na tych samych stanowiskach. Ale często przełożeni to nam dokładają o wiele więcej obowiązków i to my musimy zostawać po godzinach.
9. Bo feminizm wciąż nie jest naturalny,
prawicowym mediom zdarza się go przedstawiać jako bandę rozwrzeszczanych i stukniętych kobiet, a Polacy i Polki uważają, że 100 lat temu może był przydatny, ale teraz, to na co to komu?
10. Bo istnieją tacy politycy, którzy nie wstydzą się publicznie powiedzieć i chyba serio tak myślą, że kobietę zawsze się troszeczkę gwałci.
Że są szanowani przez pewne grono odbiorców. I że kiedy kobietę spotyka gwałt, można usłyszeć: sama się o to prosiła.
NIKT. NIE PROSI SIĘ O TO. BY ZOSTAĆ. ZGWAŁCONYM.
Kiedy następnym razem usłyszysz, że Twoja koleżanka śmieje się z feministek, nie bądź bierna. Użyj jednego z powyższych argumentów. Powiedz, że feminizm jest potrzebny. Masz do tego prawo.
Twoja
Zawiodłem się srogo tą twoją analizą (tak, zawiodłEM – jestem tym złym mężczyzną, co to by tylko kobietom życie urządzał). Jest powierzchowna i bardzo stereotypowa.
Ad 1. Ludzie głosują na tych, których znają, a wodzowie partyjni wystawiają na listy działaczy, którzy mają szansę przyciągnąć wyborców. To czysta kalkulacja, a nie patrzenie na płeć. A z drugiej strony zwykłe znajomości. Mieliśmy w kraju dwie premierzyce i nikt o płeć afery nie robił (ew. o brak kompetencji i wzięcie się z nikąd, ale takie same oskarżenia wysuwane są pod adresem Prezydenta Dudy, więc nie o płeć tu chodzi)
W ogóle zawsze fascynuje mnie jak feministki myślą, że kobiety będą walczyć o rzeczy, które przez feministki właśnie uważane są za dobre dla ogółu żeńskiej populacji. Praktyka pokazuje coś wręcz odwrotnego. Pamiętasz słynną klęskę projektu „Ratujmy kobiety”? Za jego odrzuceniem głosowało ok. 45% wszystkich posłów i 40% wszystkich posłanek (dane z sonar.wyborcza.pl, bez uwzględniania nieobecnych i wstrzymujących się od głosu). A zatem poglądy nie wynikają z bycia przedstawicielem konkretnej płci. Z drugiej strony zawsze śmieszą mnie takie, wręcz plemienne odniesienia – chemy, by „naszych” było więcej. Mi jest akurat wszystko jedno czy w sejmie będzie więcej kobiet, mężczyzn, czarnych, rudych, gejów, czy kogo tam jeszcze. Ważne, żeby spełniali interesujące mnie postulaty (na co raczej nie liczę obecnie).
Ad 2. Robotnicy? Zwykłe chamstwo i tyle – co chcesz z tym niby zrobić? Szefowie? Faktycznie to jest problem, który należy rozwiązywać na drodze prawnej.
Ad 3. Ale to tak na serio? Segmentacja rynku to podstawa działań marketingowych. Firmy chcą większego zysku, a tworzenie produktów kobiecych i męskich im to zapewnia. Sami konsumenci chcą produktów męskich i kobiecych (oczywiście statystycznie). A zresztą o czym my tu rozmawiamy – męskie białko w jodurtach problemem pierwszego świata…
Ad 4. Tak jak musisz się ostro tłumaczyć z bycia pisowcem, kodowcem, wolnościowcem, kimkolwiek powiązanym politycznie. Co jest najbardziej widoczne? Protesty, krzyki, przebieranie się za damskie organy rozrodcze. Siłą rzeczy ludzie mają jakieś skojarzenia, ale takie negatywne skojarzenia pojawiają się wszędzie, więc nie trzeba grać pępka świata.
Ad 5. Fakt, bezpieczeństwo to problem. Ale co tu pomoże feminizm? Raczej kursy samoobrony. W każdym razie zgadzam się, trzeba tępić, a gwałcicielom ucinać fujary.
Ad 6. Kobiety w biznesie i polityce często są bardziej zadziorne i władcze, niż mężczyźni. Na czele wielu instytucji stoją kobiety. Jeżeli chcą, to mogą, a jeżeli nie chcą – czy misją feminizmu jest przekonywanie niechętnych, żeby zaczęły? Nie rozumiem tego. Równe warunki w dostępie do stanowisk wystarczą – dalej zaczyna się bezpośrednia praca kobiet, które chcą coś osiągnąć i tyle. Wasza siła zależy tylko i wyłącznie od każdej z was.
Ad 7. W takim razie odpuść sobie takie jałowe rozmowy i dobieraj sobie dyskutantów na swoim poziomie. To nie kwestia płci.
Ad 8. Czy chodzi o to, że w jednej firmie dwie osoby na tym stanowisku zarabiają mniej? Jeżeli tak, to poproszę o badania, chętnie poczytam. Jeżeli chodzi o ogólne wynagrodzenie, to czynników może być wiele – jedne firmy zatrudniają więcej kobiet, inne mężczyzn, a do tego poszczególne przedsiębiorstwa różnią się pod względem poziomu płac.
Ad 9. A jak właściwie definiujesz feminizm?
Ad 10. Do tego podstarzałego polityka gimnazjalistów się odwołujesz? Równie dobrze można cytować Kononowicza (oczywiście z zachowaniem proporcji intelektualnych)
Na koniec muszę odnieść się do obrazka z napisem „MeToo”. Hejtowanie gwałcicieli? Jasne. Paranoja oskarżająca mężczyzn o molestowanie w związku z pomyśleniem o spojrzeniu w stronę kobiety (wyolbrzymione specjalnie)? Nie. Przykładem Szwecja, gdzie ruch feministyczny jest bardzo silny. MeToo doprowadziło do zniszczenia życia wielu niewinnym osobom, a nawet do samobójstwa. Wszystko należy robić z rozsądkiem. Do poczytania tu: http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,23386875,metoo-po-szwedzku-co-poszlo-nie-tak.html
W kraju mieliśmy TRZY premierzyce 🙂
Po pierwsze, nie uważam, że mężczyźni są źli i nie mam zielonego pojęcia, dlaczego insynuujesz coś takiego w pierwszym zdaniu swojego komentarza. To jest bardzo NIE OK, bo feminizm to równość i wzajemny szacunek między wszystkimi płciami.
Po drugie, dziękuję Ci za szczegółową odpowiedź na mojego posta, która jest bardzo OK. Po długości komentarza widzę, że temat Cię poruszył, nawet, jeśli zupełnie się ze mną nie zgadzasz, bo, jak napisałeś, tekst jest powierzchowny i stereotypowy. To Twoja opinia, ja się nawet z powierzchownością zgodzę, bo do głębokich osób nie należę, więc nawet pasuje.
Czy stereotypowa? Nie do końca wiem, co masz na myśli, więc rozwiń, proszę i napisz, dlaczego, dobrze?
1. Może i tak. Ja widzę to inaczej. Nie pamiętam w ogóle projektu „Ratujmy kobiety”, ale dzięki za przedstawienie sytuacji.
2. Nie traktowałabym robotników jako „chamstwo”, ponieważ uważam, że jest to zawód taki jak każdy inny. Uważam, że Twoje słowa są bardzo krzywdzące dla ludzi, którzy pracują na budowie i wykonują bardzo ciężką pracę. Widzisz, za mężczyznami nie krzyczą i nie gwiżdżą, więc to nie jest kwestia tylko i wyłącznie kultury osobistej. I uważam, że trzeba głośno mówić o tym, że to nie przystoi, może prędzej czy później do takiego robotnika dojdzie. A szefowie, zwierzchnicy, przełożeni? Tylko i wyłącznie do sądu? Po czynie dokonanym i zniszczonej karierze? A skąd dowody? Bardzo Cię proszę, zrozum, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Im więcej o tym mówimy publicznie, tym mniej osób się na to porwie, jeśli zmieni się ich świadomość myślenia dzięki publicznej nagonce.
3. Rozumiem marketing doskonale. Jogurt to tylko przykład. Widziałam w Carrefour niedawno drożdżówki, tylko takie słone, coś w stylu pizzy, wiesz, o co chodzi, co nie? I były podzielone: dla niej. Oraz: dla niego. W tej samej cenie, acz dla niej była mniejsza. Seriously?
4. Ej, ja się nie tłumaczę z bycia Emilią, ja po prostu nią jestem. Tak samo, jak jestem kobietą, pisarką, blogerką, córką, przyjaciółką, partnerką życiową oraz okularnicą, chrześcijanką i biegaczką. Nigdy nikomu się z tego nie tłumaczyłam. Z feminizmu też nie chcę, ale co i rusz ktoś mnie pyta, dlaczego. Kiedyś w sumie szydzono z tego, że mam bloga, ale większości już przeszło i mi gratuluje. Chcę, żeby z feminizmem było podobnie, by to było naturalne jak to, że mam nos i oczy.
5. Co mi pomoże kurs samoobrony na pięciu kolesi podczas zbiorowego gwałtu? Feminizm uczy SZACUNKU do drugiej płci. Że druga osoba też jest człowiekiem, tak samo ma godność i uczucia. Nie jest przedmiotem, który można wykorzystać i porzucić bez żadnych konsekwencji. Feminizm edukuje i wychowuje.
6. No czyli myślimy tak samo.
7. Każdy człowiek, z którym rozmawiam, nieważne od liczby punktów IQ czy EQ, religii, państwa, wykształcenia, jest rozmówcą, od którego mogę się czegoś nauczyć, więc nie zamierzam ograniczać grona moich dyskutantów.
8. W mojej firmie tak było, w której ja pracowałam. Poza tym 361 stron dla Ciebie do uważnej lektury, bardzo proszę, wedle życzenia: http://www3.weforum.org/docs/WEF_GGGR_2017.pdf
9. Równość między płciami, wzajemny szacunek między nimi, wzajemna pomoc, miłość.
10. Nie ma już gimnazjum, a ludzie dalej za Korwinem. Może nie w Twoim środowisku (zazdro), ale w moim są takie osoby.
A propos #metoo – powiem Ci tak. To nie paranoja. To nagminne zjawisko. Ja sama byłam kilkukrotnie molestowana i dopiero, kiedy wybuchło metoo… Nawet nie chcę o tym mówić. Jeżeli piszesz, że #metoo doprowadziło wiele osób do samobójstwa, to zastanów się, od kiedy krąży #metoo. Bo ja Ci powiem, co więcej, dam sobie za to rękę i stopę obciąć, że molestowanie (hmmm…. od kiedy istnieją gwałty) miały czas doprowadzić do zdecydowanie większej fali samobójstw. NIEPORÓWNYWALNIE WIĘKSZEJ.
I daj spokój w ogóle, wiadomo, że każda skrajność jest złem i trzeba się kierować zdroworozsądkością. Aurea mediocritas, bro.
Ale mega mega mega dzięki za fajniutki komentarz i polemikę.
Na koniec ja pozwolę sobie zadać pytanie.
Czyli co.
Czyli uważasz, że feminizm nie jest potrzebny, tak?
Ostrzegam na starcie, że się rozpisałem, ale czytanie chyba ci nie przeszkadza 🙂
Przepraszam za początek poprzedniego komentarza, faktycznie podszedłem do tematu zbyt „bojowo”. To wynika z faktu, że jedyne feministki, z jakimi przyszło mi do tej pory mieć styczność często podnosiły temat wypowiadania się mężczyzn na temat praw kobiet (oczywiście w negatywnym świetle). Głównie w kwestiach politycznych. Kurczę, widzisz, wszystko przez łatwe szufladkowanie. Tutaj chyba dostajesz odpowiedź na pytanie dlaczego musisz tłumaczyć się z feminizmu. Na takich samych zasadach osoby, którym bliskie są ideały tradycyjnego patriotyzmu muszą tłumaczyć się z niektórych tępawych narodowców, przeciwnicy rządów PiS-u z części („część” podkreślam) rozkrzyczanej, nieszanującej niczego bandy kodowców, wolnościowcy i konserwatyści z Korwina. Bez zdefiniowania (co łaskawie uczyniłaś w odpowiedzi) czym konkretnie dla ciebie jest feminizm, trudno rozpocząć w ogólę dyskusję. Bo wynika z tego, że dla każdego to pojęcie może znaczyć coś innego.
Muszę też sprostować kilka rzeczy. Mówiąc o robotniczym chamstwie nie chodziło mi o nazwanie konkretnej grupy społecznej. Napisane przeze mnie zdanie było skrótem wyrażającym myśl: „Komentarze robotników pod adresem przechodzących kobiet? Zwykłe chamstwo (jako określenie danego zachowania)”. Szanuję każdą pracę i nie o to mi chodziło. W sprawie drożdzówek i wszelkich produktów przypisanych do płci – moim zdaniem robienie nieproporcjonalnie dużych wideł z maleńkiej igiełki. Kup sobie „męską” drożdżówkę i gwiżdż na podziały 🙂
Sprawa facetów gapiących się na piersi podczas rozmowy – też według mnie kwestia kultury. Czy jeżeli ktoś zwraca uwagę takiemu delikwentowi, to od razu może się nazwać feministką (względnie feministą)? Czy niezbędne jest przypinanie sobie takiej łatki do walki ze wspomnianym zachowaniem? Nie byłbym tego taki pewny. Zresztą to odnosi się do jakichś zakorzenionych genetycznie i ewolucyjnie zachowań. Piersi są elementem atrakcyjnym seksualnie i przyciągającym. Założę się, że gdyby wszyscy mężczyźni dobrze wyposażeni w większym stopniu obnażali swoje muskuły, to i więcej kobiet miałoby problemy ze skupieniem uwagi na rozmówcy. Trochę nierówność, ale cóż. Przyznam szczerze, że nie spoglądam.
Co do zarobków – niestety nie mam czasu na poważną analizę dokumentu, przejrzałem pobieżnie. Jedyny problem jaki się pojawia w mojej głowie, to ewentualne rozwiązanie całej sytuacji. Przyznam się, że lubię wolność i brak zakazów, a przy okazji i nakazów. Więc jak rozwiązać mniejsze zarobki kobiet? Zmuszać pracodawców do płacenia tej samej stawki każdemu na tym samym stanowisku? A jeżeli niektórzy faceci w danej firmie mają różne stawki, to do której dopasować kobiecą? Ja po prostu dogłębnie nie lubię narzucania komuś czegoś, co można załatwić bez udziału państwa.
W sprawie Korwina – prawdą jest, że się z niego wyrasta (mówię jako były korwinista). Ale zaręczam ci, że ludzie myślący nie fascynują się tym dziadem, tylko wizją wolności, którą oferuje (jego głupawe wypowiedzi i poglądy to raczej wybryki starego pryka, których nikt nie bierze na poważnie). Niestety jest to jedyny jakkolwiek znany myśliciel wolnościowy w obecnej polskiej polityce.
Odpowiadając na ostatnie pytanie – wszystko zależy od zrozumienia sensu tego pojęcia (Alleluja, klamra kompozycyjna, wracamy do początku komentarza). Jeżeli przez feminizm masz na myśli dążenie do wzajemnego szacunku i tolerancji, to w porządku. Ale jeżeli zaczynają się refleksje, że kobieta nie różni się od mężczyzny (oczywiście bez odniesień o wyższości któregokolwiek – różnić się a dominować to zupełnie coś innego), a samo sugerowanie, że jakieś zachowania czy rzeczy mogą być typowo kobiece lub męskie to seksizm – wtedy nie znajdziemy nici porozumienia. Od jednolitej, bezpłciowej masy wolę społeczeństwo, które się pięknie różni. Hej, nie wszystkie stereotypy są złe!
No i czułam, że się dogadamy. Szufladkować jest łatwo, zresztą świat, w którym żyjemy bardzo nas do tego zachęca. Wpychanie ludzi w konkretne przegródki może i jest proste i przyjemne, ale niestety często również bardzo krzywdzące. Wszędzie nam krzyczą, żebyśmy wygłaszali swoje opinie, oceniali, ale ja nie jestem do tego przekonana. Trudno jest nie oceniać tak naprawdę, jednak bardzo się staram. Faktycznie, bez operowania tym samym kluczem definicji, można się pogubić, zatem cieszę się, że mnie do zdefiniowania feminizmu przydusiłeś. No ubolewam tylko, że nie wszyscy myślą tak jak ja (co w sumie też jest trochę skrótem myślowym i nieprawdą ;P, w zasadzie różnorodność też jest ciekawa). Chodzi mi o to, że wiesz, gdyby padało gdzieś hasło feminizm i budziło od razu w ludziach skojarzenie takie jak: aha, szacunek, to mniej chyba byłoby kłótni w tym temacie.
Z tym kupowaniem drożdżówki, z jej różnymi gabarytami… Opowiem Ci jeszcze jedną historyjkę.
Kiedyś ludzie na mnie krzyczeli. Kiedy chcieli mnie do czegoś nakłonić, podnosili na mnie głos. Np. nauczycielka pianina krzyczała na mnie, że źle układam palce. Zatem, by przestała na mnie krzyczeć, układałam te palce dokładnie tak, jak ona tego chciała. I myślałam, że to jest w porządku. To, że się nie tłumaczę, dlaczego gram taki sposób, że nie sprzeciwiam się… Pani była starsza i mądrzejsza, więc na pewno miała rację. Ale pani też potem krzyczała dużo więcej razy. Tak, że zamykałam się w sobie, denerwowałam i jako dzieciak przez pewien okres byłam strzępkiem nerwów, dopóki rodzice nie zauważyli, ze coś jest nie tak i nie przenieśli mnie gdzie indziej.
Kolejna historia – koleżanka ze szkoły. Musiałyśmy chodzić w te miejsca, w które ona chciała, jeść to, co ona chciała, bo jak nie, to podnosiła głos. I znowu, byłam pokorna wobec niej, ale ona dalej i dalej na mnie krzyczała. Nie rozumiałam, dlaczego.
No i dopiero niedawno się nauczyłam, że najlepszym sposobem zmiany takiej sytuacji jest krzyczenie jeszcze głośniej. Albo odpowiedni dobór argumentów, który do takiej osoby dotrze.
Jeżeli wszystkie kobiety będą pokornie reagowały na takie nierówności, wzruszały ramionami i wybierały produkt dla mężczyzn (wiesz, już nie chodzi o te drożdżówki, nie? tylko o dużo więcej), to dalej nic się nie zmieni. Dopiero jak jedna z drugą się wezmą pod boki, zaczną krzyczeć, trąbić na ten temat i pisać petycje, a za nimi jakieś 100 innych, no to coś drgnie. Mam nadzieję, że trochę lepiej wytłumaczyłam, czemu te mniejsze a droższe drożdżówki mnie tak zdenerwowały.
W kwestii zarobków – okej, nie chodzi o to, żeby państwo to regulowało. Tylko znowu, żeby szefowie zaczęli wreszcie rozumieć, że tak nie powinno się traktować kobiet. Muszą zmienić myślenie i ogólnie państwo może tu pomóc, ale tylko doraźnie. Dlatego feminizm (nie utożsamiam go z polityką, tylko właśnie kulturą) może ich nauczyć większego szacunku i zrozumienia dla odmiennej płci.
Z tym Korwinem to jest tak, że ja miewam czasami takich zabawnych kolegów, co to niby się z niego śmieją, a potem idą na wybory i głosują dla niego. Dla zwały, tak mówią, żeby było śmiesznie. Mnie to nie śmieszy. A wiem, że duża część ludzi właśnie tak podchodzi do tematu. I wiem, że to nie świadczy o wysokim IQ. Ale tak jest i mnie to wkurza.
Z ostatnim akapitem zgadzam się w 100%. Nie ulega wątpliwości to, że się różnimy. Fizycznie. Psychicznie. I okej. Powiem więcej: piękne to jest. Fascynujące. Ale trzeba przy tym pamiętać, że w kwestii egalitaryzmu jest jeszcze sporo do zrobienia.
Ogólnie sztama i wielkie dzięki za zaangażowanie w dyskusję.
Uściski i serdeczności!
Ja robotnikom wystawaiam środkowego palca ( no co traktujmy wszystkich jak oni nas).
Na PKP niechby się tylko okazało, że chłopy zarabiają więce.
A co do reszty.
Nie wyobrażam sobie życia bez wolności. A kobiety są wolne m.in. dzięki sufrażystkom, feministkom.
Ostatnio dyskutowałam na temat przepuszczania kobiet.
Generalnie dawno nikt mnie nie przypuszczał jako pierwszej.
I nawet mnie to nie rusza.
Oj byłby płacz gdyby znowu trzeba było zajmować się gromadą dzieci ( no tak antykoncepcji by zabronili), pracowałby tylko mąż ( zero spełnienia zawodowego), szybko kazaliby wyjść za mąż ( powodzenia potem gdyby okazał się ch…em ).
Wolę feminizm.
A słowo feminizm tak boli bo rycerzyki nie rzadko doznali kastracji bo pokonały ich silne kobiety.
Mnie wkurza to, że jako kobieta, zajmująca się trochę technicznymi sprawami, jestem czasem traktowana przez facetów z góry.
To temat rzeka, ale faktycznie tak niekiedy jest. Zgadzam się z punktami. Znam wiele kobiet, które podróżują samotnie, są na odpowiedzialnych stanowiskach czy wykonują zawody typowo męskie.
Bardzo ważny temat wpisu, wolność jest podstwaową wartością w naszym życiu. Chcę, aby moje dziewczynki dorastały w świecie, gdzie czują się pełnowartościowym obywatelem, gdzie mogą w pełni wykorzystać swoje możliwości.
Zawsze jak słyszę słowo feminizm to pojawia się mała czerwona lampka i czytając część punktów już przypominam sobie dlaczego 🙂
Mam zupełnie inne zdanie.
Jeśli chodzi o emocjonalność kobiet, z żadną kobietą nie pracowało mi się nigdy tak dobrze jak z mężczyznami. To samo dotyczy prywatnych znajomości. Wieczne humorki, zmiany nastrojów, mściwość, złośliwość, często zupełnie nie wiadomo, o co chodzi delikwentce, bo łazi naburmuszona od rana do wieczora, do tego ciągłe gadanie o urodzie, ubraniach, zdjęciach na instagramie, co zawsze będę uważać za próżność. Nie chciałabym uogólniać, ale zdecydowana większość kobiet, z którymi pracowałam czy też znajomych, tak właśnie się zachowuje, co wpływa niekorzystnie na atmosferę w pracy/życiu.
Mężczyźni z reguły nie bawią się w żadne gierki, jeśli coś im nie pasuje to mówią wprost.
Śmieszne, że użyłaś za przykład akurat ciężko pracujących fizycznie mężczyzn, ale tak, pogwizdywanie i żałosne komentarze często się zdarzają. No i co? Masz czas się tym przejmować? Bo mi to jest zupełnie obojętne, świadczy to czyjejś kulturze osobistej, nie mojej.
Jeszcze nie słyszałam, żeby jakiś facet przejmował się zaczepkami kobiet, które w ogóle go nie interesują, a przecież zdarza się to nagminnie. I tu właśnie wychodzi to ciągłe analizowanie zupełnie nieistotnych spraw przez kobiety.
Z bezpieczeństwem to wiadomo, ale feminizm nie ma tu nic do rzeczy.
To może kobiety w ogóle nie powinny wychodzić z domu, coby ustrzec się przez spojrzeniami mężczyzn?
Nigdy nie zdarzyło Ci się zawiesić wzroku na przystojnym facecie?
A jeśli tak, to analizowałaś później, że mógł się przez Ciebie poczuć nieswojo?
Nie wiem dokładnie, jak wygląda sprawa z zarobkami, nie chce mi się szukać wiarygodnych statystyk, ale uważam, że mężczyźnie zapierdzielającemu fizycznie po 12 godzin dziennie należy się większa płaca, niż kobiecie siedzącej za biurkiem w korpo.
Moim zdaniem w Polsce jest jeszcze silne przekonanie, że kobiety mają swoje miejsce, a mężczyźni swoje.
Feminizm skończył się po nadaniu praw kobietom. Mam wrażenie, że później zamienił się w on walkę kobiet o bycie ponad mężczyznami. Współczesne feministki zachowują się tak, jakby panowie byli złem tego świata i same chcą zdominować wszystko. Czemu nie potrafią przyznać, że nie muszą być we wszystkim najlepsze?! Przecież właśnie dlatego jest rozdzielenie na płci- by lukę, której nie potrafią wypełnić jedni, mogli zapełnić drudzy i to się nazywa harmonią wszechświata. Feminizm XXI wieku to walka o dominację a nie równouprawnienie.