Jak już kilka osób zauważyło (pozdrawiam z tej strony Weronikę, Boharka i mojego najukochańszego Lorda Fathera), choć datę urodzin ukryłam na Facebooku, niebawem kończę 25 lat. Myślałam, że będzie to smutna rocznica, bo wciąż mam na koncie tylko jedną opublikowaną książkę, ale okazuje się, iż nie ma to w tym momencie dla mnie zupełnie żadnego znaczenia. Jest to zasługa moich najbliższych, których grono powiększyło się w stosunku do zeszłego roku. A jak wiadomo, od takiego przybytku głowa nie ma prawa boleć. Nie pamiętam, kiedy byłam tak spokojna, szczęśliwa i kompletna, jak teraz. Z okazji moich urodzin życzę więc wszystkim Wam tego, co najważniejsze: MIŁOŚCI. I dziękuję, że jesteście.
A teraz powiem Wam, co macie pierdolić, żeby być takimi farciarzami, jak i ja. Przynajmniej w wieku 25 lat.
Pierdolcie zatem:
- Brzydką pogodę.
Było już tak pięknie, kiedy miesiąc temu wygrzewałam się w promieniach słońca z papierosem w ręku, mając pod sobą magiczną panoramę na jedno z piękniejszych poznańskich skrzyżowań i jeszcze słodszą perspektywę kolejnych godzin. Tymczasem końcówka kwietnia, a tu śnieg, grad, zawiane ucho. Można by się załamać, gdyby nie świadomość, że po kwietniu zawsze przychodzi maj, a póki co można grzać się pod kołdrą. I zima ma swoje plusy. - Wstyd.
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Uważam, że poczucie wstydu to coś, co najbardziej nas niszczy. Strach przed działaniem z powodu obawy przed kompromitacją hamuje nas bardziej niż inne czynniki. Nawet, jeśli palniesz głupotę albo puścisz pawia przed setką ludzi, uwierz: to mogło zdarzyć się każdemu. Straciłam bardzo dużo czasu na niepotrzebne rozpamiętywanie krępujących mnie chwil, kiedy powinnam ugryźć się w język, spojrzeć gdzie indziej albo trzymać ręce przy sobie. Niepotrzebnie. Lepiej wyciągnąć wnioski na przyszłość i iść naprzód. - Hygge.
Jasny gwint, żyjemy w Polsce. Nie potrzebujemy dziesięciu koców z Ikei i specjalnych lampek, żeby pokonać stany depresyjne. Wizyta u psychiatry jest sto razy skuteczniejsza niż wypierdalanie hajsu w kosmos. - Wyrzuty sumienia.
Nie da się być idealnym. Możemy próbować i róbmy to, czyniąc dobro i starając się być lepszym z każdym dniem. Ale każdy popełnia błędy i niechcący krzywdzi inne osoby. Kiedy tak się stanie, przeprośmy. Pochylmy głowę ze skruchą. Odpokutujmy nasze winy, o ile się da. Pamiętajmy o tym, co zrobiliśmy źle, by nie powtarzać błędów, ale nie katujmy się bez końca wspomnieniami, których nie zmienimy. - Oglądanie seriali.
Róbmy to tylko po to, by się odstresować i gdy fabuła naprawdę nas zachwyci. Nie traćmy wielu godzin każdego dnia, ślęcząc przed komputerem czy telewizorem, by oglądać wymyślone życie nieistniejących ludzi. Piszmy własne scenariusze. - To, co ludzie o Tobie mówią.
Niektórzy cały czas będą Ci powtarzać, że masz zrzucić na wadze, choć tego samego dnia inni zdziwią się, jak bardzo schudłaś. Kiedy zajmiesz głos w dyskusji, część powie, że trzeba było trzymać buzię na kłódkę, a inni będą mieć pretensje, że nie poruszyłaś danego problemu jeszcze bardziej. Jednym spodoba się Twoja twórczość, drudzy stwierdzą, że jest grafomańska. Kto ma rację? Cóż… Naprawdę będziesz tracić czas na zastanawianie się? Nie lepiej po prostu wzruszyć ramionami? - To, czego ludzie o Tobie nie mówią, a powinni.
Komentując Twój wygląd, ludzie często zapominają o Twojej osobowości. Nie zawsze usłyszysz od nich to, czego chciałbyś posłuchać, a często – zupełnie na odwrót. Zamiast słów wsparcia zgarniesz opierdol, zamiast wdzięczności otrzymasz marudzenie. No i trudno. - Się.
Z facetami, kobietami albo oboma płciami naraz, nieważne, w jakiej konfiguracji, jeśli masz chętkę. Rób to z zabezpieczeniem, ale często i gęsto. Seks jest cudowny. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. - Fastfoody.
Uważasz, że nie ma na świecie czegoś pyszniejszego niż frytki z maka albo czisek na bombie? Otóż nie, istnieją rzeczy, które smakują wybitnie o każdej porze dnia i nocy, w każdym stanie umysłu, a nie zawierają trucizn takich jak choćby nadtlenki lipidowe. - Podziały międzyludzkie.
Mój współlokator jest z PiS-u, a sprzeczamy się troszkę tylko wtedy, kiedy jest jego kolej na sprzątanie. Nie sądzę, żeby dzieciak z Aleppo mógł podrzucić mi bombę pod samochód (tym bardziej, że go nie mam), więc nie mam nic przeciwko podzieleniem się z nim skrawkiem mojego kraju. Wpieprzam wołowinę namiętnie jak wytrawny padlinożerca, ale podziwiam wegetarian. Ty tak możesz. - Politykę.
Chore dla mnie jest ekscytowanie się słowami polityków – a jak wiadomo, te przeważnie rzucane są na wiatr. Co innego słowa pisarzy – są przynajmniej solidnie uargumentowane tonami przeczytanej przez nich literatury. - Pacyfizm.
Walcz o swoje ideały. Nie siedź cicho, kiedy ludzie obok Ciebie cierpią. - Obiecanki-cacanki,
że niby całujesz się dopiero na trzeciej randce, podczas gdy próbowałaś z milion razy od 18 roku życia i ani razu ci się to nie udało. (Ech). - Śmianie się z żartów, które Cię nie bawią.
Może nie masz poczucia humoru, ale przynajmniej nie bądź zakłamany. - Przeciętne książki.
Miałam kiedyś taką manię, że gdy sięgałam po jakiś tytuł, musiałam doczytać do końca. Płaciłam przez to kolosalne kary w bibliotece i niszczyłam sobie życie. Na świecie powstało zbyt wiele cudownych tekstów, by przebijać się przez te średnie, jeśli ktoś Cię nie błaga o to na klęczkach. - Odbieranie telefonów i odpisywanie na wiadomości od razu, gdy ktoś się do Ciebie dobija.
Po prostu się szanuj. Nie mam nic więcej do powiedzenia w tej kwestii. - Wkurwianie się na innych ludzi.
Po co, skoro można podejść do nich z uśmiechem? Mogłabym za każdym razem trzaskać drzwiami, gdy ktoś mnie lekceważy, ale to nudne. Grożenie innym lub niekończące się rozmowy, które nie przynoszą żadnych efektów (a wychodzę z założenia, że do trzech razy sztuka), potrafią naprawdę zmęczyć. Szkoda energii. Zamiast wdawać się w jałowe dyskusje, po prostu uśmiechnij się. I rób swoje. Wiem, jakie to trudne. Cały czas się tego uczę. - Martwienie się o brak pieniędzy.
Lepiej odsapnąć i zastanowić się, co zrobić, by je mieć. Pożyczka od współlokatorki? Odpada, wciąż wisisz jej siedemdziesiąt ziko za dodatkowe zajęcia. Kreska w banku? To może być niezłe tymczasowe rozwiązanie. Ale praca, choćby dorywcza, to jest to. To nie jest tak, że musisz wykonywać zawód, w jakim się kształcisz lub związany z Twoją największą pasją, by zarobić szybkie pieniądze. Czasem wystarczy zastanowić się, co robisz dobrze. Albo co w ogóle możesz robić. I nawet, jeśli ta praca w Twoim mniemaniu hańbi (choć wciąż mówię o legalny sposobach na zarabianie!), to po prostu nie umieścisz jej w swojej ce fałce. I włala. - Odkładanie rzeczy na później.
Nie mam na myśli takich banałów jak umycie kibla czy kupno kiecki na dancing. Chodzi mi raczej o bardziej istotne dla Twojej egzystencji. Po co planować założenie firmy na za dziesięć lat, skoro nie wiadomo, czy jeszcze wtedy będziesz żył? Jeśli chcesz coś zrobić, zastanów się, jak zrobić to w szybszym terminie. Odkładanie wymarzonych wakacji na emeryturę też jest niewskazane. Jak z Twoim reumatyzmem zdobędziesz Rysy? Postaraj się, by każdy Twój dzień był wypełniony zarówno ciężką pracą, jak i przyjemnościami. Ani jednego, ani drugiego nie odkładaj na później. Później może być czarna dupa, a nie w czasy na Bahamach. Albo płacz i zgrzytanie zębami ludzi, którym wynajmujesz mieszkanie, bo zwlekałeś z opłaceniem rachunku za internet. Humor sytuacyjny mode on! - Ludzi, którzy nic nie dają w zamian.
Kiedy po jakimś czasie zaczyna do Ciebie docierać, że byłaś naiwniarą w stylu Orgona ze Świętoszka i dałaś się ojebać jakiemuś Tartuffe’owi może nie z hajsu, a własnego czasu lub uczuć, po prostu ucieknij. Masz błogosławieństwo całego świata, a przynajmniej tej lepszej części. - Marazm
Czy wiesz, że to, iż nic się nie dzieje w Twoim życiu, jest najczęściej Twoją winą? Zrób coś nowego, spotkaj się z innymi niż zwykle ludźmi, sięgnij po świeżą literaturę i wyjdź ze swojej komnaty żalu. Nie trzeba wiele, by zacząć żyć. Na każdym rogu czekają na Ciebie wspaniałe możliwości. Czasem wystarczy choćby przejrzeć Facebooka i wziąć udział w niebanalnym przedsięwzięciu. - Roztkliwianie się nad przeszłością
W Trainspotting 2 mamy do czynienia z tymi samymi ćpunami, co w części pierwszej tego wspaniałego filmu w reżyserii Danny’ego Boyle’a. Główna postać żeńska w bezpardonowy sposób informuje Rentona i Simone’a, że żyją przeszłością, skąd biorą się wszystkie, dosłownie wszystkie ich problemy teraźniejszości. Ty masz zrobić inaczej. Jeśli chcesz ćpać, ćpaj codzienność, ale nigdy nie roztkliwiaj się nad przeszłością. Nigdy. Masz zbyt wiele do zaoferowania światu, by boleć nad tym, co stało się wczoraj. A film, obie jego części, serdecznie polecam. - Odpowiedzi wielokrotnego wyboru (A, B czy C).
W szkole rzadko kiedy uczą prawdziwie przydatnych rzeczy. A to, co starają Ci się wbić do głowy, nie zawsze ma przełożenie w zetknięciu z rzeczywistością. W życiu nigdy nie ma do wyboru opcji A lub B. To tylko ułuda. Sekret tkwi w odpowiedziach otwartych. Im większe pole do popisu ma Twoja wyobraźnia, tym szybciej wyjdzie z opresji. Pamiętaj: liczba wyborów, jakie możesz podjąć, jest nieograniczona. Wystarczy włączyć mózg. - Bycie w cieniu, jeśli chcesz błyszczeć.
Nie każdemu psu na imię Burek. Jeśli czujesz, że wykonywanie poleceń innych sprawia Ci przyjemność i zapewnia komfort psychiczny – to też jest ok. Ale jeśli długotrwałe skrywanie się w cieniu innych osób po prostu Cię męczy, daj sobie z tym spokój. Po skończeniu osiemnastu lat jedyne, do czego jesteś w pewien sposób zobowiązany, to prawo kraju, którego jesteś obywatelem, a i od tego są wyjątki. Ty nic nie musisz. Ale możesz – i masz do tego święte prawo – pragnąć. Chcieć od życia więcej i więcej. Dlatego rób to, na co masz ochotę, nie krzywdząc innych. Błyszcz światłem własnym, nie odbitym. Zasługujesz na to. - Udawanie, że czujesz się ok, kiedy nazywają cię dorosłą.
Nieprawda, za każdym razem masz ochotę podbiec do najbliższego okna, otworzyć je na oścież i wydrzeć się: nie chcę być kurwa dorosłaaaa!
I tak miał właśnie brzmieć ten punkt. Ale, tak w zasadzie, nie mam pojęcia, dlaczego kilka dni temu zapisałam powyższe zdania. Przeżyłam ćwierć wieku. Zrobiłam w życiu kilka fajnych rzeczy. Mnóstwa nie zrobiłam, ale chcę. Nikt nie jest w stanie mi niczego zabronić, a odpowiadam sama za siebie od bardzo długiego już czasu. I choć czasem mam ochotę skryć się przed całym światem, tak naprawdę wolę wychodzić mu naprzeciw. Dorosła stałam się więc już dawno temu.
I wcale nie czuję się z tym źle.
Dochodze do wniosku, ze staralas sie tez cos przekazac swoim sposobem na zycie „czego Ci wolno a czego nie”. Osobiscie wiem iz chodzi tu tylko i wylacznie o czyjes „gusta”. Jednakze dobrze znac swoje mozliwosci i z nich korzystac ^^ Po za tym czytajac tekst poczulam sie staro hahaha ale jak to napisals p….to! 😀 Obys miala wiecej dobrych chwil i cieszyla sie dalej tym co masz, ciekawe co napiszesz majac 30 😛 pozdrawiam!
Punkt ósmy wytłuścić i dać wielkimi literami! Taka moja drobna sugestia 😛
A, no i wszystkiego najlepszego, przede wszystkim.
Jak to powiedziała Marilyn Monroe w „Pół żartem, pół serio” – „ćwierć wieku, to zmusza do myślenia”.
Hej, gdzie kupię Twoją książkę?
Książkę Dziejaszka to nie wiem, ale moje albo na tej stronie (Sklep Fabryczny) albo po prostu, w necie, w księgarni (np. Empik). 🙂
Ja to byłam hygge zanim było hygge i kocyków nigdy dość 😛
Ale muszę przyznać, że prawdopodobnie ignoruję większość rzeczy o których piszesz już o lat. Zwłaszcza politykę 😛
Hygge chyba niestety mam we krwi po tylu latach spędzonych w Skandynawii, ale poza tym jednym punktem lista idealna! Sama zacznę ignorować wiele z wymienionych tu rzeczy!
To jest długa, ale trafna jak cholera lista 😀 Szczególnie z tym pierdoleniem przeciętnych książek. Matkoboskoczęstochosko, ostatnio trafiam tylko na takie – a im bardziej ludzie roztkliwiają się nad jakąś pozycją, a ja później sięgam po nią z nadzieją, tym większe rozczarowanie później. Tracę wiarę w literaturę – o polskiej nawet nie mówię, bo smutek i żal. Więc skoro tak źle, to na cholerę się zmuszać, by doczytywać do końca? Cieszę się, że i ja się pozbyłam tego nawyku – tylko mi życie uprzykrzał 😀
Mówiąc inaczej mieć wyjebane.
A tak swoją drogą sądzę, że ludzie starsi od ciebie nawet połowę tych rzeczy nie pierdolą bo się boją.
No ja się podpisuję pod wszystkim . Chrzanić hygge, złe emocje najczęściej wywoływane przez innych (wstydzisz się za siebie, bo próbujesz się widzieć oczami innych… a oni wszyscy mają zeza! Move on!), brak forsy i marazm… Życie jest piękne, ok? Trzeba się cieszyć małymi rzeczami i walczyć o te wielkie! Dorosłość to taki wymysł XXI wieku, bo jakoś trzeba wytłumaczyć się ze smutku. Ale smutek to nic złego… jeśli równoważysz go szczęściem! Pielęgnuj wewnętrzne dziecko, yo! xDDD
Wybacz, poniosło mnie 😀 Ale notka świetna i bardzo w punkt. Poza tym Wszystkiego Najlepszego!!!!
Przy lekturze tego wpisu nieźle się uśmiałam. Hygge – zgadzam się. Co to u licha jest?! Wszyscy się z feng shui śmieją, a hygge to już dla nich wielce co innego. 😀 Jaki jest morał z tego wpisu? Pierdolić wszystko bez mrugnięcia okiem. Pozdrawiam! 😀