Jeżeli tylko wariaci są coś warci, jak twierdzi Alicja w Krainie Czarów, to chcę być wariatką. Czy jako wariatka będę miała VIP-owski dostęp do weny? Zależy, gdzie to nasze wariactwo jest wykalibrowane… Sprawdźmy.
W moim mniemaniu istnieją dwa rodzaje osób, które społeczeństwo określa mianem wariatów.
Pierwsza grupa to osoby chore, których jaźń porusza się po niskich polach świadomości. Towarzyszy im nieustanne cierpienie, gniew, lęk, beznadzieja, żal, poczucie winy, smutek albo i nawet rozpacz. Choroby, które wówczas się pojawiają, nie należą do grona najprzyjemniejszych. Schizofrenia, choroba afektywna dwubiegunowa, depresja i wiele, wiele innych. To są osoby, którym terapia pisaniem bardzo się przyda, bo przetwarzanie swoich trudnych doświadczeń w słowo pisane uwalnia, oczyszcza i usuwa napięcie. Słowem: uzdrawia. Ta grupa najczęściej w pisaniu czerpie ze swojej rzeczywistości, kreując na kartach powieści nieco lepszą wersję rzeczywistości. Nierzadko mają problem z napisaniem zakończenia, bo… Ciężko wymyślić happy end, kiedy jeszcze się nie odkryło, czego tak naprawdę potrzebujemy.
Ja osobiście jestem aktualnie poglądu, że wszystkie choroby biorą się z deficytu miłości. Dlatego nie nazwałabym sama takich osób wariatami, a osobami, które potrzebują ukochania.
Druga grupa to ludzie, którzy nauczyli się już, jak siebie ukochać. Ich jaźń wchodzi w nowe pola świadomości, którym towarzyszą takie emocje, jak radość, spokój, satysfakcja, miłość, ciekawość, spełnienie, zafascynowanie, szacunek, pasja, pewność… I wiele innych. Ci wariaci nie myślą zbyt wiele o przeszłości. Są dobrze zakotwiczeni w teraźniejszości, ale zdają sobie sprawę z tego, że mają ogromny wpływ na przyszłość. Są na tyle odważni, że nie tylko pozwalają sobie tworzyć, ale z ochotą i nadzieją pokazują swoje dzieła światu. Ponieważ nie zastanawiają się nad swoim bólem, gdyż potrafią go uleczyć, mogą poświęcić swój czas oraz energię na fantazjowanie. Ich mózgi wyglądają zupełnie inaczej! Wiemy to nie tylko dzięki najnowszym badaniom fMRI, ale i pokrojonemu w kawałeczki mózgowi Alberta Einsteina, w którym odnotowano dużo większe zagęszczenie neuronów niż u człowieka, który raczej nie ma ochoty na rozmyślanie o efekcie fotoelektrycznym czy tworzenie teorii pola.
Kopernik też był nazywany wariatem, a Galileusz nawet spłonął na stosie. Jezus Chrystus? Bardzo pozytywna postać. Jak skończyła? Ekhm. Chyba wszystkim się to obiło o uszy…
Ludzie, którzy rozwijają swój geniusz, nieważne w jakiej dziedzinie – fizyce i astronomii, filozofii, duchowości, ekologii, sztuce, programowaniu, matematyce, mechanice, etc. – w pewnym momencie przekroczą normę. Nie będą już należeć do większości. A większość nie lubi tego, co inne.
Twórczość jest obcowaniem z naszym wnętrzem. Jeśli o nie dbamy i je rozwijamy, nasza twórczość może się stawać coraz wznioślejsza.
Nie musimy mieć do tego talentu. Nasz mózg wygląda w pewien określony sposób, gdy przychodzimy na świat, ale mózg 10-latka znacznie się różni od mózgu niemowlaka. U niektórych siedemdziesięciolatków mózg wygląda lepiej niż u czterdziestolatków. Połączeń neuronalnych może być z wiekiem coraz więcej, jeśli o to dbamy. I tak, w ten sposób, odkrywając swoje wnętrze, możemy sięgać zupełnie nowych pokładów kreatywności. Mamy bujniejszą wyobraźnię, a nasza twórczość jest dużo bogatsza.
Dlatego, że byliśmy totalnymi wariatami, aby podarować sobie czas na to, co lubimy robić.
Wiecie co?
Dla mnie to nie jest wariactwo, tylko bardzo sensowne działanie.
Obłąkany to jest także ten człowiek,którego społeczeństwo nie chciało wysłuchać,i któremu chciało przeszkodzić w wypowiedzeniu prawd nie do zniesienia. Antoine Artaud
Przez wiele, wiele lat uważano, że rozwój cywilizacji dokonuje się bardzo mozolnie, długofalowo, aż całe społeczności pojmą jakąś nową ideę. Ostatnie badania pokazują jednak, że cywilizacja rozwija się w sposób skokowy dzięki odkryciom konkretnych jednostek. Właśnie dzięki teoriom Alberta Einsteina, w które uwierzyło najpierw 10 osób, potem 100, a potem 1000. Dzięki przemowom Martina Luthera Kinga, który miał sen. I dzięki książkom J.K. Rowling, która podczas podróży pociągiem zobaczyła w swojej wyobraźni chłopca, który potem stał się Harrym Potterem.
Moi kochani wariaci, czyli wrażliwcy.
Nie bójcie się być sobą. Mówcie prawdę o sobie. tak, to będzie bolało, bo w naszym społeczeństwie obecnie jest coraz mniej przyzwolenia na radosny, kreatywny indywidualizm. Ale my wiemy, że choć jesteśmy różni, to jesteśmy tacy sami, jak wszyscy, bo identycznie potrzebujemy miłości i akceptacji. Przytulenia. Aprobaty. Dobrego słowa. Jeżeli będziemy ukrywać ból, którego doznajemy, bo nie zgadzamy się z zastanym światem, nic się nie zmieni.
Przez wiele lat moi rodzice nie godzili się na to, bym pisała. Naprawdę bardzo się starali, bym zajęła się w życiu czymś w ich mniemaniu porządnym. Nie podobała im się moja wrażliwość, zupełnie nie wiedzieli, jak na nią reagować. Mój płacz w najróżniejszych sytuacjach ich zaskakiwał. Moi znajomi również dziwili się moim zachowaniom: często mówiłam (i dalej mówię) rzeczy, których w danej sytuacji nie wypada. Tak, w dużej mierze to zasługa wysokiej wrażliwości i ADHD, ale czy właśnie nie to jest piękne? By wybijać ludzi z rytmu, zmuszać do zastanowienia, dlaczego pewne rzeczy mają miejsce, uczyć akceptacji na najróżniejszych poziomach, niekoniecznie w komfortowych sytuacjach?
Nie od razu odkryłam siebie. Wiele lat starałam się być twardzielką i zamiatać słabości pod dywan. Im więcej ukrywałam się z tym, że cierpię, bo ktoś bezlitośnie napadł na mnie za to, że nie boję się pokazać swojej twórczości, tym większy był ból. Pozwólmy sobie na bycie słabymi. Dajmy sobie prawo do chodzenia na terapię ze specjalistą, biblioterapię, autoterapię, hipoterapię… Tworzenie, uwalnianie emocji, życie w prawdzie, ubieranie się po swojemu, definiowanie się co chwilę w inny sposób. Szukajmy swojej ścieżki, eksperymentujmy. I tak, dale wielu będzie to skrajne dziwactwo. Pozwólmy im nazywać się dziwakami. Bo to my będziemy wówczas żyć naprawdę, a cała reszta dalej będzie oceniać, krytykować i kisić w sobie nieszczęście.
A może naszą postawą kogoś zainspirujemy i zachęcimy do zmiany? Kto wie.
Wariat – człowiek cierpiący na dużą niezależność intelektualną. Ambrose Bierce
Ostatecznie, jeśli będziemy szczęśliwsi, nasze dzieła również.
Tego nam wszystkim z całego serca życzę!