Niedowartościowane, zastraszone i pełne traum. Często właśnie takie jesteśmy, kiedy siadamy do napisania debiutu. Długo bijemy się z myślami, zamiast po prostu tworzyć. I myślimy, że wydanie pierwszej książki zmieni nasze życie o 180 stopni. Ale to nieprawda.

Napisanie książki może być formą autoterapii. To, czy skuteczną, będzie zależało od nas i naszych uwarunkowań biologicznych.

Choć dla mnie napisanie Piromanów było sposobem na poukładanie sobie pewnych rzeczy, a ich recepcja u odbiorców pomogła mi w zrozumieniu samej siebie, to w roku premiery nie spłynęło na mnie żadne objawienie, wręcz przeciwnie. Zachłyśnięta pierwszym sukcesem, kolejną iluzją, utrwalałam szkodliwe schematy, w jakich tkwiłam. Świętowałam premierę papierosem i silną tabletką przeciwbólową. I z wierzchu czułam się fajna, a w środku ryczałam z bólu, dosłownie i w przenośni.

Współpracuję z autorami przy powstawaniu ich książek. Przyciskam do napisania ramowego planu zdarzeń, szlifujemy wspólnie warsztat, motywuję i dopilnowuję do dalszego pisania. Ale istnieje grupka osób, które mają duży problem z zakończeniem swojej historii. Dlaczego?

Bo same jeszcze nie wiedzą, jak ma wyglądać ich happy end. Są przeładowane traumą. Chcą ją wykrzyczeć i o niej opowiedzieć, ale napisanie zakończenia je przerasta.

Czy to możliwe, by tych twórców przerażało zakończenie cierpienia?

A może po prostu nie wiedzą, jak położyć mu kres?

Bo wydanie książki wydaje się być idealnym finiszem dla fabuły. Główna bohaterka, z reguły artystka, najczęściej pisarka, rzadziej malarka, przeżywa trudne momenty w swoim życiu, za które najczęściej obwinia rodziców. Wie, co zrobić, by uwolnić się od prób samobójczych, toksycznych relacji, niszczących ją nałogów. Ale zamiast tego skupia się na wydaniu książki, czyli spełnieniu swojego celu pozornego, zewnętrznego. A tam głęboko dalej jest to, z czym się zmaga.

Dochodzimy do połowy historii, to nie jest zakończenie.

Sporo wrażliwych osób, obdarzonych wyjątkowymi twórczymi talentami, rozgrzebuje swoją przeszłość w nieskończoność, tak na terapii, jak i we własnej sztuce. Rany, zamiast się zasklepić, nieustannie krwawią. I jeśli artysta nie zdecyduje, że to już koniec, uwalnia się i rozpoczyna nowe życie, jeżeli nie dowie się, kim naprawdę jest pod tymi wszystkimi traumami, wydana książka może zafundować tylko więcej kłopotów.

To, co z a nami, i to, co przed nami, niewiele znaczy w porównaniu z tym, co tkwi w nas. 

Ralph Waldo Emerson

Trudno opisać przekonującą metamorfozę bohatera, jeśli samej się żadnej nie przeżyło.

I dlatego happy end tak trudno napisać. Wydanie książki ma sprawić, że ludzie nagle zainteresują się główną bohaterką? Zrozumieją, co czuła, jakie piekło przeszła? A może ona, swoją opowieścią, chce uzdrowić świat?

Ale co z nią samą? Przecież ona dalej cierpi i cierpieć będzie, niezależnie od tego, jak wiele osób o niej usłyszy czy zapała do niej ciepłym uczuciem. Spójrzmy chociażby na Taylor Swift, która, uwielbiana przez miliony, dalej walczy z depresją. Na Chestera Benningtona, który osiągnął niewątpliwy sukces, a jednak odebrał sobie życie.

Nie znam tych ludzi, nie rozmawiałam z nimi, a jednak wiem, że jeśli sami siebie nie zaakceptujemy i my, jako autorzy, nie zaczniemy najpierw żyć własną wersją szczęśliwego zakończenia, wydana książka nam nie pomoże.

Prawdziwe życie toczy się w rytmie maleńkich zmian.

Lew Tołstoj

Jak najpierw zacząć dobrze żyć, by potem pisać dobre teksty?

Trzeba chcieć i działać. Naprawdę mieć dosyć poprzedniego stanu życiowej niepewności, lęku, bólu i rozdarcia. Bo jeśli tylko udajemy, jesteśmy w naszym cierpieniu tak rozsmakowani, w opowiadaniu o naszych boleściach, jeżeli uzależniamy się od grup wsparcia, bo czerpiemy z tego korzyści (łatwiej jest otrzymać od innej osoby wsparcie, niż samej otoczyć się troską i stać się swoją najlepszą przyjaciółką), no to, mówiąc krótko, dupa blada.

Najlepszym testem, by sprawdzić, czy faktycznie pragniemy zmiany, czy też w pewien sposób rozkochaliśmy się w naszym nieszczęściu, to… samotność.

Potrafisz ze sobą wytrzymać w ciszy? Przez dwa tygodnie nie mówić o sobie, nie spotykać się z innymi ludźmi?

Samotność jest dobra.

Samotność to nie to samo, co osamotnienie.

I w tłumie ludzi możesz być osamotniony, wiesz o tym przecież doskonale. Znasz ten stan lepiej, niż ktokolwiek inny.

Poczuj siebie. Poznaj swoje zalety. Obcuj z wyobraźnią. Wymyśl dla siebie dobre zakończenie i bądź dla siebie łaskawy.

Ten proces może trwać długo. Rok, dwa, trzy. To nie jest praca na pięć minut. Nie tak się pisze powieść i nie tak się pisze historię własnego życia. A o to drugie tu przede wszystkim chodzi. Żebyś żył dobrze i w prawdzie, bo na to zasługujesz.

Życie bywa zabawne; jeśli odrzucasz wszystko prócz tego, co najlepsze, bardzo często to dostajesz.

Somerset Maugham

Wiem, że się da i jest to znacznie prostsze, niż myślisz.

Przez ostatni rok pracuję nad sobą z tabelką dobrych nawyków. Widzę, jak wiele się zmieniło, kiedy zachowuję regularność, małymi kroczkami, dzień za dniem. Bo każdy dzień się liczy. I jest to chyba moje największe odkrycie ostatniego czasu. Tak jak dzięki systematycznej pracy można napisać książkę w trzy tygodnie, tak i w trzy tygodnie można zmienić stosunki z rodzicami, przyjaciółmi, partnerem czy partnerką. Zgubić nadprogramowe kilogramy a nawet część obciążeń psychicznych. Ale trzeba się wspomagać. Np. wizytami u specjalisty, rozmową z przyjacielem, inspirującym dziełem kultury. Szukać dla siebie idealnego rozwiązania, próbować, ponosić porażki, bo one najbardziej uczą. I mieć świadomość, że po trzech tygodniach trzeba pracować dalej, nie zapominać, bo doświadczymy gigantycznego efektu jo-jo, który przełoży się na wszystkie dziedziny naszej egzystencji.

To nie jest wbrew pozorom trudne, jeśli działa się po troszku, ale każdego dnia. Widzę efekty nie tylko u siebie, ale i u moich podopiecznych, czyli rozwijających się twórców, i u piszących znajomych. Dwa lata temu byli ludźmi z zupełnie innym mindsetem. Teraz kwitną.

Niezależnie od tego, w co wierzysz, uwierz w siebie, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi.

Tylko Ty możesz sprawić, że Twoje życie się zmieni.

Zrób to.

A potem podziel się swoją inspirującą historią, czekam pod mailem kontakt@fabrykadygresji.pl

Ściskam mocno!

Chcesz? To znaczy, że możesz. Tylko zrób dobry kompost

O tym, jak Amy Tan sprawiła, że prawie wyrzuciłam cały Granit do kosza

Czym są afirmacje, czy zawsze działają i dlaczego warto spróbować?

 

Wydanie książki nic nie zmieni, ale za dwa lata Twoje życie może wyglądać inaczej

by Emilia Nowak time to read: 5 min
1

Chcesz napisać książkę, która będzie się dobrze sprzedawać? Dołącz do Załogi Fabryki Dygresji!

Razem pokonujemy literackie sztormy. Niestraszna nam twórcza blokada czy góra lodowa w postaci nieuczciwego wydawcy. Jeżeli potrzebujesz motywacji oraz profesjonalnej wiedzy o pisaniu, wydawaniu i marketingu książki, która poprowadzi Cię prosto do wymarzonego celu, jesteś w dobrym miejscu! Zapraszam na pokład! 

 

Dziękuję za zapis, a teraz sprawdź swoją skrzynkę mailową i potwierdź subskrypcję!