Demokracja-sracja. Przepraszam bardzo, ale nie wierzę w to, co się odpiernicza w mediach. Wybór, jaki został nam zaproponowany w drugiej turze wyborów, jest mniej więcej taki, jak pomiędzy wiewiórem a tryprem. Czyli żaden, bo obie te choroby to po prostu rzeżączka.
Kiedy byłam dzieckiem, wiadomo było, na kogo głosowali rodzice. Na prawicę, czyli nie na komunistów. To było dla mnie transparentne, jasne i uczciwe. Okazuje się wszak, że moje dorosłe poglądy są lewicowe. Bo nie jem mięsa, mam się za feministkę, lubię ekologię, wierzę w ludzi niezależnie od ich płci czy orientacji seksualnej… Chciałabym dobrze. W miarę możliwości nie szkodzić, a pomagać. Dlatego tak się ucieszyłam, kiedy na polską scenę wkroczył Szymon Hołownia. Człowiek, którego spotkałam we własnym mieście na spotkaniu mojej branży: Influencer Live Poznań. Autor dwudziestu książek. Wegetarianin. Z wykształceniem średnim, jak moje, Anny Przybylskiej czy Dawida Podsiadło. Jednym słowem: swój. I on nikomu nie mówił, co robić i jak robić, tylko robił. Zamiast tylko kłapać dziobem jak inni kandydaci na prezydenta, zakasał rękawy i wziął się do roboty. Naprawdę mnie to ujęło.
Ale coś mi się wydaje, że część Polaków nie dorosła jeszcze do tego, żeby się wziąć do roboty. Że to kłapanie dziobem jest dla nich wygodniejsze, więc będą też głosować na tych, co tylko gadają. Bo boją się zmian. Albo nie ufają innym kandydatom. Może myślą, że Szymon Hołownia to drugi Paweł Kukiz, który odpiernicza, byle tylko dostać się do sejmu. Nie wiem, może być milion powodów. Motywacje tych, co głosowali na kogoś innego, nie są gorsze niż moja.
Mój ból wcale nie jest większy czy gorszy niż Twój.
Ale tak oto w drugiej turze spotykamy się ze wspaniałym wyborem. Możesz wybrać Andrzeja Dudę, słodką Princessę, która daje 500+ i prowadzi Tik-Toka, robi umizgi do antyszczepionkowców i na drugie imię powinien mieć nie Sebastian, a Konformizm. Albo zagłosować na Rafała Trzaskowskiego, uroczego Kit Kata, z którym fajnie byłoby iść na dancing w Sopocie, ale póki będzie cicho, bo jak się odezwie, to jakoś tak agresywnie, niezbyt sympatycznie. Niestety ten wybór jest bez znaczenia, bo i za wafelkiem, i za batonikiem stoi ten sam koncern, firma Nestle.
Tylu posłów się już naprzechodziło z PO do PiS-u i z powrotem, że głowa mała. Według mnie to jedna partia, która musi się ze sobą publicznie kłócić, żeby cały czas być przy, brzydko mówiąc, korycie.
Divide et impera, czyli dziel i rządź. Żadna nowość, już starożytni Rzymianie wiedzieli, jak ogarnąć poddanych. Naród skłócony to naród słaby.
Kilka sezonów Żony idealnej i 4 sezony Sprawy idealnej dały mi niezły ogląd na to, jak wygląda demokracja. Do tego jeszcze parę cwanych filmów, np. Big Short czy Pralnia i już wiadomo, że światem nie rządzą politycy, tylko pieniądze. I nie jest to żadne przełomowe odkrycie, że ktoś z nas drwi nieustannie, dzień w dzień starając się z ludzi uczynić konsumentów. Nic nowego. Po prostu mi się to nie podoba. A ponieważ podobno w demokracji istnieje wolność słowa, wykorzystam to i napiszę, co mi się jeszcze nie podoba.
To, że mając dwa pozorne wybory, będące tak naprawdę jednym, obrażamy drugą stronę. Czyli obrażamy samych siebie.
Mam taką koleżankę, z którą chodziłam do podstawówki. Za każdym razem, kiedy udostępniałam post Szymona Hołowni w moim instastory, dostawałam od niej wiadomość, typu. pajac, błazen, debil, itd. Zero konstruktywnej krytyki, same puste wyzwiska. Jak, przepraszam, miałoby mnie to skłonić do zmiany mojego głosu?
Przypomina mi to spory dzieci z rodzicami. Kiedy rodzice drą się na dzieci, jakim cudem dziecko ma posłuchać rodzica, kiedy ten się po prostu nad własną pociechą znęca? Dureń z ciebie, głupek, idiota…! Jak można szanować kogoś, kto używa wobec ciebie takich słów? Który nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego jest tak, a nie inaczej? Na spokojnie, z troską i miłością?
Rozmawiałam też ostatnio ze znajomą farmaceutką. Są klienci, którzy przychodzą do apteki i awanturują się, kiedy wystawiona przez lekarza recepta jest nieaktualna. Winią za to farmaceutkę i wyżywają się na niej. Kiedy zaś ktoś przychodzi z pokorą, prosi o pomoc w rozwiązaniu problemu albo dobór innego leku, moja znajoma stara się pomóc ze wszystkich sił, bo klient po prostu jest miły.
To, że ja głosuję na Y, nie znaczy, że chcę, by wyborca Z poszedł smażyć się w piekle. Nie uważam tej drugiej strony za mojego wroga albo za głupka. To po prostu ktoś, kto ma inne poglądy, ale z kim mogę się dogadać.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. A kto się przezywa, sam się tak nazywa.
Zakładając, że zagłosowałabym na Rafała Trzaskowskiego, dlaczego miałabym obrażać wyborców Andrzeja Dudy? To może być moja babcia, która lepi najlepsze pierogi na świecie. Dobra, może nie moja, bardziej Twoja, bo moje obie są już niestety świętej pamięci. Albo ciocia, która pożycza mi najlepsze sukienki i przynosi własnoręcznie robiony syrop z cebuli za każdym razem, gdy się przeziębię. Kurde, chciałabym mieć taką ciocię… No, nieważne, chodzi mi o to, że to ktoś o dobrym sercu, który po prostu został przekonany przez propagandę tej drugiej strony. No i tyle.
Szczerze powiedziawszy, na chwilę obecną jestem mega zdołowana. Tym, że nie idę głosować na kogoś, a raczej przeciw komuś. Najbardziej racjonalnym wyborem, jednocześnie płynącym prosto z mojego serca, jest dopisanie na karcie trzeciego kwadracika z nazwiskiem Taylor Swift i tam właśnie postawienie krzyżyka.
Nie rozumiem, jak można nie głosować. Nie rozumiem, czemu ludzie głosują na innego kandydata, niż ten, którego ja preferuję. Nie rozumiem tych głupków, nie potrafię się z nimi dogadać!
Sęk w tym, że jeśli ktoś tak mówi, to jak na dłoni widać, iż to nadawca takich słów ma problem z rozumem. Skoro czegoś nie rozumie, niech się douczy. Może czas rozwinąć empatię, by choć trochę wczuć się w położenie drugiego człowieka? Może prawdziwa sztuka to dogadanie się z każdym, bez względu na politykę czy statut społeczny albo religię? Bo bycie ponad takimi niskimi tematami pokazuje naszą prawdziwą wielkość?
Wybory nie odbywają się raz na 5 lat. Wybory odbywają się każdego dnia.
To moment, kiedy spotykasz się z drugim człowiekiem. To, jak traktujesz biedaka na ulicy, który do ciebie podchodzi. Nawet, jeśli nie dasz mu pieniędzy, czy dasz mu kilka sekund twojego cennego czasu, by przyjąć życzenia dobrego dnia? To, jak traktujesz swoje dziecko, kiedy prosi cię, byś się z nim pobawił. Czy odeślesz go do gry na tablecie, czy znajdziesz chwilę, by zobaczyć jego najnowszy rysunek?
To wybór, kiedy stajesz ze sobą twarzą w twarz. Ta chwila, gdy wyłączasz wszystko. Laptopa, telewizor, radio. Czy potrafisz wtedy być sam ze sobą, bez innych ludzi, jedynie z własnymi myślami? Czy potrafisz się wtedy pokochać takiego, jakim jesteś?
Jak często głosujesz sam na siebie?
Jak często decydujesz się postawić za swoimi najbliższymi?
Ten wybór naprawdę należy tylko do Ciebie. Głosując szczerze wobec siebie, budzisz się w innym, lepszym świecie. Prawda wyzwala.
Kiedy wybierasz siebie i życie w prawdzie, masz zagwarantowaną wolność. Nieważne w jakim ustroju. Bo i w demokracji, jak widać, można być niewolnikiem.
Twoja