Bywam tchórzem. Wymyślam milion powodów, by nie wykonać ważnego telefonu. W nocy budzę się z lękiem, że gdzieś w ciemności czai się zło. Ale potrafię też wypiąć klatę i skonfrontować się z przeciwnikiem, którym najczęściej jest mój własny mózg. Kiedy zaś chodzi o konkurs spełniania własnych marzeń, powinnam stać na podium. Jak zdobyłam odwagę?

Część osób, w tym Mufasa z Króla lwa, powiedziałoby, że odwaga to nie jest brak lęku, wręcz przeciwnie. Odwaga to działanie pomimo cały czas odczuwanych lęków, które świadczą o naszym intelekcie. Cóż. W naszej zachodniej cywilizacji wychodzi na to, że lęk stawia się na pewnym piedestale. Skoro się boję, to znaczy, że jestem mądry, bo wiem, jakie są konsekwencje mojego czynu. I czy w takim wypadku nie łatwiej byłoby być po prostu głupim, naiwnym? Żeby nie wiedzieć i zrobić coś po prostu, bez drżenia o to, czy się uda, czy nie?

Kiedy chodziłam do podstawówki, jednocześnie uczęszczałam do państwowej szkoły muzycznej. Każdy semestr kończył się egzaminami, których szczerze nienawidziłam. Przed surowym jury musiałam wykonać kilka utworów fortepianowych. W sali byli oni, którzy pozjadali wszystkie rozumy, no i ja. Mała, początkująca Emilka z drżącymi palcami. Między nami wyrastała przepaść pełna lęku. A ja za każdym razem w nią wpadałam. Nie cierpiałam być oceniana. Dalej za tym nie przepadam.

Czy to właśnie wtedy poradziłam sobie ze strachem? Podczas niezliczonych egzaminów, koncertów, konkursów, recitali? Przyzwyczaiłam się do presji nakładanej na mnie przez nauczycieli i rodziców?

Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie. Musiałam zdobyć się na odwagę, by mając dziesięć lat powiedzieć wszystkim, że to koniec. Nie chcę już przez to przechodzić. Że to dla mnie zbyt wielki stres. Uwielbiam grać, ale występy nie są dla mnie. Mówiono mi, że to ogromna szkoda, że to zmarnowane sześć lat. Że rujnuję sobie przyszłość i te wszystkie starania moich rodziców, by zadbać o moją edukację oraz talent.

Więc im uwierzyłam i przez kolejne dwa lata ciągnęłam chodzenie do szkoły muzycznej. I miłość do fortepianu zmieniła się w paskudny wstręt. Straciłam jakikolwiek zapał, nikt już nie mówił, że mam talent.

Pierwsza lekcja odwagi ściśle wiązała się dla mnie z asertywnością.

Od momentu, kiedy zrozumiałam, że mam problem z mówieniem ludziom nie, do teraz, kiedy wciąż nad sobą pracuję, ale widzę już spory postęp, minęła… dekada.

W Shantaram Gregory’ego Davida Robertsa bohaterowie rozmawiają o tym, co jest najcenniejsze w życiu. Didier odpowiada, że pieniądze, ale Lin ma inne zdanie w tej kwestii. Mówi, że dla niego największym skarbem jest wolność odmowy. Jeśli masz tyle wolności, to nie potrzebujesz wiele więcej.

I muszę przyznać, że to bardzo pasuje do mojego życia. Pamiętam, jak zrezygnowałam z pracy w wydawnictwie. Nie miałam pieniędzy, ale byłam wolna, tzn. nie musiałam spędzać 8 godzin dziennie, poświęcając swój czas innym ludziom, tylko po prostu pisałam. Ale zdarzały się potknięcia. Kiedyś podesłano mi klientkę, o której wiedziałam, że będzie bardzo problematyczna, bo jej ego było większe niż PGE Narodowy. Proponowała jednak bardzo dużo pieniędzy. Gdybym jej nie przyjęła, nie tylko ja bym nie zarobiła, ale i firma, jaka mi tę klientkę zaproponowała. Zgodziłam się, bo ZUS i mieszkanie same się nie opłacą, a w tym okresie w działalności miałam niesamowitą posuchę.

Żałuję.

Na zleceniu i tak nie zarobiłam, bo okazało się, że klientka wygenerowała dużo więcej kosztów niż początkowo zakładałam. Współpracę wspominam katastrofalnie, projekt rozciągnął się w czasie, a ja stałam się uosobieniem wkurwu.

Dzisiaj, kiedy intuicja podpowiada mi, że to nie jest osoba, z którą chcę współpracować, słucham jej. I nawet gdyby ktoś mi miał zaproponować miliony milionów, nie ma opcji, serio.

Co innego z trudnymi klientami. Bo tacy zdarzają się zawsze. Nawet, jeśli są wspaniałymi osobami.

Kiedyś pokornie robiłam wszystko, czego taki klient sobie życzył.

Klient nasz pan, podpowiadają mi często koledzy, ale to nie jest prawda.

Nikt nie jest moim panem.

Ktoś może czegoś ode mnie wymagać, jasne. Daje mi za to pieniądze, jasne. Ja zatem jestem zobowiązana wykonać pracę jak najlepiej, ale moje działanie to także czas (absolutnie bezcenny!) oraz moje wyjątkowe umiejętności. Wiem, że jestem specjalistką, jeśli chodzi o rynek wydawniczy. Znam branżę od podszewki. I stąd właśnie moja pewność siebie, która daje mi odwagę, by powiedzieć klientowi: będzie po mojemu, bo ja mam rację, nie Ty. Właśnie po to do mnie przyszedłeś. Bym zrobiła to za Ciebie, bo umiem to lepiej niż Ty!

Odwaga w biznesie, tak jak i w życiu, jest okraszona mnóstwem porażek.

Prawdziwej odwagi nie zdobyłam wtedy, kiedy byłam do czegoś przymuszana. Ona nie wypływała z tego, że chciałam dobrze przed kimś wypaść.

Właśnie wtedy, kiedy odkryłam, że pragnę zajmować się rzeczami, z którymi czuję się dobrze i faktycznie zaczęłam to robić, odwaga zaczęła płynąć obfitym strumieniem.

Oczywiście, wcześniej musiałam wiele razy dostać po tyłku i ostro się wkurwić, żeby zobaczyć, iż to ja muszę coś zmienić. Jeśli dam sobie ludziom wchodzić na głowę, zadepczą mnie. Czy to jednak oznacza, że trzeba pokazywać siłę?

I znowu pewnie wiele osób powiedziałoby, że tak. Że trzeba się napiąć, urosnąć, podnieść głos, by dać do zrozumienia, kto tu rządzi.

Mnie taka szarpanina nie sprzyjała. Obfitowała w migreny. Chyba mam uczulenie na kortyzol…

Akurat mi pomogły dwie zupełnie inne rzeczy.

Po pierwsze, akceptacja własnej słabości. Jestem tylko człowiekiem. Choć minęło wiele lat, w duszy wciąż jestem tą samą, małą Emilką, która miała wyjść przed jury i zagrać utwór. Warto więc pamiętać, że może się nie udać. Daję sobie prawo do popełnienia błędu. Do oblania egzaminu. Po prostu tak się zdarza. Ale trzeba żyć dalej, następnym razem wypadnie się lepiej albo spróbuje czegoś innego. To naprawdę nie koniec świata.

Po drugie, przestałam patrzeć na innych ludzi i zaczęłam robić swoje. Nie liczy się to, co sądzi komisja, tylko ja sama. Jeśli podoba mi się, jak zagrałam etiudę, jeśli wykonanie przyniosło mi radość, to znaczy, że misja wykonana. Komuś również się to spodoba, a innej osobie nie. Nie się zadowolić wszystkich.

Po trzecie, uwierzyłam. Choć od dziecka wierzyłam w Boga, to kilka lat temu zaczęłam intensywnie doświadczać Jego obecności. Dodaje mi to wiatru w skrzydła. Ale Bóg, Wszechświat, Kosmos, Quantum, Magia… To nie dla wszystkich. Tak samo istotne jest to, że wierzymy w siebie. W to, że po prostu damy radę, bo dlaczego nie? Nawet, jeśli w głowie słyszymy: jesteś durna, nie potrafisz tego załatwić, nie podołasz… To wciąż tylko myśli. Musimy je kontrolować i uwierzyć, że naprawdę będzie dobrze. I bez względu na wynik, musimy wierzyć, że po wszystkim sami będziemy się sobą potrafili zaopiekować. Przytulić, pogratulować albo pocieszyć.

Bo bliscy są ważni, ale jedyną osobą, z którą spędzamy całe swoje życie, jesteśmy my sami.

Reasumując: wierzę w siebie. Mam nadzieję, że pójdzie dobrze. I potrafię siebie ukochać, bez względu na rezultat.

Znacie skądś te trzy czynniki? Jeśli tak, to chyba nie przypadkiem…

Realizuję moje twórcze marzenia, ponieważ są one częścią mnie, a zatem stanowią moją prawdziwą naturę.

Jeśli nie będę ich spełniać, to tak, jakbym wyrzekła się siebie i powiedziała całej przyrodzie, Bogu, Wszechświatowi: walcie się, mam Was gdzieś. Właśnie dlatego piszę. Bo mi zależy. Także na sobie.

(Jeśli to rozumiesz, pokaż to, dając łapkę w górę Fabryce Dygresji na Facebooku i/lub dołączając do Załogi poprzez newsletter).

Dołącz do Załogi Fabryki Dygresji!

Jeśli potrzebujesz motywacji, dzięki której wreszcie ukończysz swój tekst, szczegółowych porad na temat wydawania oraz marketingu książki, dobrze trafiłeś!
W gratisie też pierwsze strony mojego e-booka 7 grzechów głównych debiutanta!
* pola wymagane

A Ty? Dlaczego tworzysz bądź wypowiadasz bunt przeciwko własnym marzeniom?

Odwagi!

Twoja

PS Szukasz książki o odważnych dziewczynach? Sprawdź moją najnowszą powieść pt. Hotel Aurora!

 

Hotel Aurora książka Emilia Teofila Nowak szara godzina

W drodze do oświecenia. Depresja czeka też na górze, czas na odwyk

Jak przestać się bać?

10 typów toksycznych ludzi. Trzymaj się od nich z dala za wszelką cenę!

Jak zdobyć odwagę?

by Emilia Nowak time to read: 6 min
0

Chcesz napisać książkę, która będzie się dobrze sprzedawać? Dołącz do Załogi Fabryki Dygresji!

Razem pokonujemy literackie sztormy. Niestraszna nam twórcza blokada czy góra lodowa w postaci nieuczciwego wydawcy. Jeżeli potrzebujesz motywacji oraz profesjonalnej wiedzy o pisaniu, wydawaniu i marketingu książki, która poprowadzi Cię prosto do wymarzonego celu, jesteś w dobrym miejscu! Zapraszam na pokład! 

 

Dziękuję za zapis, a teraz sprawdź swoją skrzynkę mailową i potwierdź subskrypcję!