Kiedy pracowałam w wydawnictwie, bardzo szybko zrozumiałam, dlaczego tylko niektóre książki zostają wydane, a na większość nawet nie zwraca się uwagi. Wiele zależy od poziomu dopracowania tekstu.
Danuta Awolusi zapytała mnie ostatnio, po czym poznaję, że książka jest dobra. Powiedziałam żartobliwie, że po wyjustowaniu, a ona mi na to, że nigdy nie wysyła do wydawcy wyjustowanego tekstu, bo nie lubi. Bez względu na sposób wyrównania w pliku, gołym okiem widać, czy autor przyłożył się do pracy nad tekstem, czy olał sprawę i zaraz po postawieniu ostatniej kropki, z zerową refleksją, wysłał półprodukt do publikacji. Brak strony tytułowej i użyty nieestetyczny font mogą świadczyć o braku doświadczenia autora, zrobić naprawdę złe wrażenie i sprawić, że propozycja wydawnicza odpadnie w przedbiegach. Ale są i inne aspekty, nad którymi warto się pochylić.
Właściwie dopracowany tekst według mnie składa się z ośmiu etapów, które powinien przejść. Nie mówię, że to najlepszy sposób pracy nad książką albo jedyny słuszny. Jednakże do tej pory, kiedy od niego odstępowałam, działy się niekorzystne rzeczy. Np. cofka z wydawnictwa, o której pisałam choćby poniżej.
Przez kilka lat udało mi się wypracować system, który u mnie sprawdza się naprawdę dobrze, dlatego dzielę się nim z Wami. Szczegółowo omawiam go zaś w filmiku u dołu.
I Research
Kiedy już wyśni mi się pomysł na książkę, nie polegam tylko i wyłącznie na tym, co mi się wydaje. Zbieram konkretne informacje, jak najwięcej, żeby zgłębić nowy temat lub poznać go dużo dokładniej. A zatem jeśli chcę napisać książkę o lotnikach w czasie drugiej wojny światowej (nie ja, a Tomasz Betcher, czyli dużo lepszy przykład ode mnie), czytam o samolotach, oglądam filmy o wojnie, docieram do gazet publikowanych w tamtym okresie, może i nawet docieram do żyjących wtedy ludzi i rozmawiam z nimi (to chyba najcenniejsze doświadczenie), konsultuję się ze specjalistami od historii, lotnictwa i XX wieku.
II Konspekt
Kiedy zapoznałam się z materiałami, czas na zrobienie konspektu. Oprócz planu fabularnego uważnie dopracowuję też bohaterów dzięki kartom pracy.
Sprawdzam, ile czasu mogę wygospodarować na pisanie i wyznaczam datę końcową pisania pierwszego draftu, by skupić się na pisaniu i uczynić z książki mój priorytet.
III Pierwszy draft
Pisanie, jak widzicie, to dopiero trzeci etap pracy nad tekstem. Często doradzam rozpoczęcie pisania od zakończenia, a potem stopniowo realizowanie planu punkt po punkcie. W zasadzie jeszcze nie zdarzyło się, bym w trakcie codziennego pisania, pracowała nad napisaniem pierwszej wersji książki dłużej niż miesiąc. Kiedy nie piszę codziennie, jest to maksymalnie trzy miesiące. Nie potrafię skupić się na pisaniu dłużej niż cztery godziny dziennie, ale moim wyznacznikiem raczej bywa objętość tekstu, czyli 10 albo 20 tysięcy znaków dziennie.
Tu nie zależy mi na jakości, pozwalam sobie na robienie byków, nie przywiązuję zbytniej uwagi do brzmienia tekstu, po prostu lecę z koksem, byle do brzegu.
IV Pauza
Dla mnie tekst musi odleżeć. Jak dobry ser. Wyjmuję go z szuflady po trzech miesiącach (minimum), kiedy przestanę go postrzegać jako mój własny tekst, a zyskam bardziej niezależne spojrzenie. Słowem: gdy zacznę widzieć, ile byków zrobiłam. W międzyczasie albo rozpoczynam research do innej książki, albo po prostu żyję. Na przykład dodaję ciekawe posty na Facebooka, więc zaobserwuj, bo tam to się dzieje!
V Redagowanie
Siadam do rzeźbienia. Wyrzucam duże partie tekstu (przy Granicie wyleciały 4 arkusze wydawnicze, czyli ok. 160 000 znaków ze spacjami), pozbywam się również mniejszych. Zwracam uwagę na bogactwo języka, czytam na głos, przepuszczam wszystko przez siebie i własne doświadczenia. Dopiero, kiedy czuję, że jestem naprawdę zadowolona, kończę ten etap.
VI Zbieranie feedbacku
Zasięgam opinii profesjonalnego redaktora, konsultuję się też z moimi piszącymi i sporo czytającymi przyjaciółmi, którzy mają dużą styczność z różnymi językami, nie tylko polskim (np. Anią czy Julitą). Wszystkie ich opinie zbieram i rozważam. Czy na pewno mają rację? Czy faktycznie powinnam zmienić dany fragment, dopracować jeszcze bardziej jakąś postać albo usunąć cały wątek? Jeśli zgadzam się z nimi, stosuję się do ich wskazówek. Jeśli nie, dyskutujemy na ten temat. Czasem one mnie przegadają i udowodnią swoją rację, innym razem uda mi się wybronić.
VII Nanoszenie uwag
Przeglądam tekst po raz ostatni przed wysłaniem do wydawcy. Podrasowuję tytuły rozdziałów, sprawdzam, czy naniosłam odpowiednio wszystkie uwagi, ustawiam eleganckie światła między wierszami i zapisuję wersję pliku do wysyłki.
VIII Wysyłka
Jeżeli tworzę akurat cykl, to wysyłam książkę bezpośrednio do wydawcy, z którym już współpracowałam. Jeśli to coś innego, szukam wydawcy. Robię to z listą Wydawnictwa, bo mam uporządkowane w jednym miejscu firmy, które są godne zaufania. Czekam 3 albo 6 miesięcy, w zależności od preferencji firmy. Prędzej czy później ktoś się odzywa. Na szczęście debiut literacki mam już za sobą. 😉
Czasem może się wydawać, że pisanie książki to coś, co zwyczajnie może przerosnąć człowieka. Braki odpowiedzi ze strony wydawców też potrafią solidnie zdemotywować. Ale jeśli postępujemy według planu i małymi kroczkami, systematycznie zmierzamy do celu, dajemy sobie na wszystko czas i potrafimy być dla siebie łagodni, nie ma opcji: będzie dobrze! I dużo szybciej, niż się człowiekowi wydaje, kiedy dopiero myśli o rozpoczęciu pracy. Potem, kiedy już się na końcu, poziom zadowolenia wzrasta, pojawia się ulga, a ile radości jest w trakcie!
Czy i u Was etapy pisania wyglądają podobnie? Dajcie znać.
Ściskam mocno!
Ja jestem typem autora, który siada do pisania kiedy ma jakiś przebłysk. Czasem w notatniku w telefonie zapisuję fragmenty na później. Z tego staram się skleić książkę. Po za tymi momentami nawet jeżeli włączę Worda to siedzę i gapię się w laptopa jak sroka w gnat i nic nie napiszę. Mam pustkę w głowie
Justowanie, przykładanie się, redagowanie, skracanie… Nic to nie pomoże. Wydawnictwa w większości przypadków nawet nie zaglądają do przesłanych propozycji. Jeśli nie masz znanego nazwiska i jesteś debiutantem, nawet najbardziej przykładnie napisana książka odpadnie w przedbiegach.
Rozumiem, że Twój komentarz jest poparty wieloletnią pracą w wydawnictwie na stanowisku redaktorki inicjującej?