Słyszałeś o tym, że chcieć znaczy móc? Albo że jesteś tym, co jesz? Tu nie chodzi tylko o kalafior, kurczaka czy brukselkę, ale przede wszystkim to, co konsumuje Twój umysł.

O to, co słyszą Twoje uszy i widzą Twoje oczy. Nawet, kiedy nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo Twoja uwaga jest rozproszona.

Polub moją stronę na fejsie i przestań rozpraszać się myślami, że tak Ci głupio, iż jeszcze tego nie zrobiłeś.

Jeśli, dajmy na to, zdarzy Ci się coś spartolić, raz a porządnie, wręcz koncertowo, to ludzie potem mogą Ci przylepić etykietkę ofermy. Takiego, co to nic nie umie, któremu lepiej nie powierzać ważnych zadań, bo to zawali. Jeśli długo będziesz tego słuchać albo nawet im uwierzysz (oby nie, oby nie!), to możesz stać się osobą, która straci pewność siebie i zacznie zawalać coraz więcej spraw. A to, że raz Ci się nie powiodło, nie znaczy, że straciłeś swoją wartość jako człowiek. Nie patrz na siebie w ten sposób, bo to lekcja, która Ci pokazuje, nad czym można jeszcze popracować.

Pamiętam, jak zawaliłam termin ważnej produkcji książki w wydawnictwie, pod sam koniec pracy, wcześniej nigdy mi się to nie zdarzyło, zawsze wszystko na tip-top. Ogarnęła mnie niemoc, nie mogłam posunąć projektu naprzód. Przyczyn było mnóstwo, ale zdawałam sobie sprawę tylko z tych zewnętrznych. Hajs, zgrzyty w zespole i inne standardowe drobnostki bombardowały mnie i w mojej głowie urastały do rangi Himalajów, które muszę zdobyć bez przygotowania, najlepiej na wczoraj i bez tlenu.

Ale to, co mnie hamowało wewnątrz, było moim perfekcjonizmem.

Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, więc powróciły moje stany lękowe, nastroje depresyjne i czułam, że spadam na dno. Dni mijały, a ze mną było coraz gorzej. Chodziło o to, że moje marzenie o idealnej książce, dokładnie takiej, jak chcę, nie będzie zrealizowane. Książka będzie inna, daleka od mojej wizji, a ja nie mam na to żadnego wpływu, choć jestem pomysłodawczynią.

No, ale tak po prostu się zdarza w robocie na etat.

Moje wewnętrzne dziecko nie mogło się z tym zgodzić. Dochodziło do wewnętrznego konfliktu, rozdarcia, cierpienia.

Ale to nie było tak, że coś spieprzyłam, bo byłam beznadziejna. To była lekcja, dzięki której sporo dowiedziałam się o sobie. Jeden z szeregu znaków, które niczym neonowe strzałki w Las Vegas wskazywały mi kierunek: WŁASNA DZIAŁALNOŚĆ. I może jeszcze billboard z napisem: LASKA, PRZYSTOPUJ Z PERFEKCJONIZMEM, BO NIC W ŻYCIU NIE ZROBISZ.

I wiecie co? Nikt z kolegów redakcyjnych, żadna koleżanka z redakcji (no, pisząc żadna, mam na myśli Sikorrę, bo byłyśmy jedynymi kobietami na pokładzie), nie powiedziała mi, że jestem beznadziejna. Ale sama o sobie tak myślałam i karmiłam ten obraz tak długo, aż dostałam okropnej migreny. Poszłam nad jezioro i zaczęłam ryczeć z bezradności.

Na szczęście szykowała się burza, zerwał się wiatr i wywiał mi te wszystkie głupoty z głowy.

Dążę jednak do tego, by potęgą naszych myśli budować taki obraz naszej osoby, z którym się zgadzamy. A na nasze myśli wpływa tak naprawdę wszystko, czym zajmujemy się w trakcie dnia. To, z jakimi osobami się zadajemy, jak wygląda nasza droga do pracy, co scrollujemy w telefonie, jakie posiłki sobie przygotowujemy, czy jemy szybko, czy wolno, a potem jaki serial oglądamy.

Jeżeli nie chcesz się bać, nie oglądaj horrorów, nie czytaj wiadomości o tym, jak do kitu jest na tym świecie. Może i jest, może i nie jest. Czy to nie jest kwestia subiektywna?

Jeżeli chcesz zbudować pewność siebie, otaczaj się ludźmi, którzy dodają Ci skrzydeł, zamiast je podcinać. Zwróć uwagę na to, co myślisz, chwal siebie zamiast krytykować.

To Twój wybór, czy jesteś dla siebie ciągle gadającym farmazony krytykiem wewnętrznym, czy dobrym przyjacielem.

Pewnie, nie od razu się to uda, bo neuroplastyka naszego mózgu działa jak mięsień. Im częściej ćwiczysz, tym trwalsze połączenia między neuronami się wytwarzają. Im w gorszym samopoczuciu jesteś, tym trudniej będzie zbudować nowe ścieżki, które przekierują Cię na bardziej pozytywne wartości.

I to się stanie, tak głosi nauka, jeśli nie ufasz w tej kwestii sobie, zaufaj pani doktor Maurze Boldrini i jej zespołowi z Uniwersytetu Columbia i Instytutu Psychiatrycznego Stanu Nowy Jork.

Wykazują oni, że osoby, które zmarły, mając 79 lat, miały w mózgu tyle samo neuronów, co czternastolatkowie[*]. A zatem szare komórki są dalej produkowane, a co jeszcze bardziej zachwycające, dzięki neuroplastyczności możemy nauczyć nasz mózg konkretnych połączeń między neuronami. Niezależnie od wieku. Zależnie od tego, czy chcemy, a zatem od naszej wolnej woli.

Wystarczy tylko chcieć.

Uwaga, to dotyczy i miłości, i pisania. Totalnie wszystkiego.

Myśląc: o nie, nigdy nie skończę pisać tej książki, jest duża szansa, że nigdy nie skończysz pisać tej książki. Denerwując się, że jesteś niewidzialny/a dla płci przeciwnej (albo tej samej płci, zależy od preferencji, love for all), tylko pogłębiasz ten stan. Co więc zrobić, by wyjść z tego błędnego koła?

Mam trzy sposoby, które praktykuję.

1) Wiara w splątanie kwantowe.

Możecie to nazwać bzdurą, ja nazywam to starożytną mądrością, jak już wspomniałam, kwestia subiektywna. Zakładam, że czas jest nielinearny i istnieje wiele wariantów rzeczywistości. (Tak, ja to z tych, co jak oglądają Dr Strange’a, to mają wrażenie, że to film dokumentalny, a nie fantasy). Skoro wiem, czego chcę (napisać książkę), czynię założenie, iż w przyszłości faktycznie się to stało. No bo skoro tak było w przypadku Piromanów, Hotelu Aurora i dwóch innych, jeszcze nie wydanych, to czemu miałoby być inaczej w tym przypadku? Co mi to daje? Luzuję gumę w gaciach. Moja przyszłość gdzieś już się wydarzyła, moim zadaniem jest krok po kroczku tam dojść, ale w jakimś wymiarze mission complete. Mam spokój duszy i pracuję sobie bez żadnej presji. Po prostu przyciągam swój najlepszy wariant rzeczywistości, taki, co to mnie najbardziej jara. Zbliżam się do niego każdą podejmowaną czynnością. Proste, nie?

Jeśli nie, to spokojna Twoja uczesana/rozczochrana/łysa (równość dla wszystkich, co mają głowę, niezależnie od stanu owłosienia, love for all), mam jeszcze inne metody.

2) Kompostuję.

Dokładnie tak, jak powiedział Neil Gaiman w Master Classie, robię sobie pudełko z nawozem dla mojej duszy. Chcę znaleźć miłość? Wspieram się w przekonaniu, że ją znajdę (albo że nawet już znalazłam, biorąc pod uwagę sposób nr 1, bo można te metody naturalnie łączyć). Do mojego kartonika, które może być folderem na kompie albo notatnikiem, wrzucam komedie romantyczne, ciekawe podcasty o budowaniu związków, ładne sukienki, które może kiedyś kupię, piosenki o zakochaniu i wiersze o miłości. Przede wszystkim staram się kochać siebie, więc robię to, co uwielbiam. Np. listy miejsc, które chciałabym odwiedzić, pomysłów na randki, planuję wycieczki do odległych krain… Czuję wtedy, że mam dużo miłości i jestem gotowa się nią dzielić. Nie wychodzę z pozycji: o rety, potrzebuję drugiego człowieka, żeby mnie utulił. Mam taki dobry humor, sama się tak utuliłam dzięki mojemu kompostowi (nie pasuje mi ta nazwa teraz, jakoś tak paskudnie zaczyna mi pachnieć, kompost, tulenie, no nie bardzo, wiem), że chcę tulić.

Jest też trzecia wersja, najłatwiejsza.

3) Wynotowuję to, czego chcę.

Czytam to sobie, na głos, rano albo wieczorem, żeby moja uwaga się sfokusowała na danych celach. Podświadomość nigdy nie śpi. A mózg jest po prostu genialnie skonstruowany. Nad jego estetyką można by debatować, jasne, niby orzech, ale jakiś taki obślizgły, ni to gąbka, ni to meduza. Ale póki działa, jest doskonale. Trzeba sobie tylko uświadomić, że to my nim sterujemy, nie on nami, i brawo my. Wrzucamy na niego nowy software, czekamy, aż się zainstaluje po kilku dniach powtarzania, i wtedy sam nam przypomina różnymi myślami, co powinniśmy robić. I dźwiga nasze ciało do tego, byśmy faktycznie realizowali nasze założenia. Skoro faktycznie chcesz pisać, zrobisz wszystko, by móc pisać. Bo zakoduje Ci się to jako Twój priorytet.

Konsumuj mądrze, z uwagą. Chcieć znaczy móc i zostało to naukowo potwierdzone. Odsuń od siebie niepotrzebne rzeczy, jeśli możesz.

A jeśli nie możesz, to przynajmniej nie przywiązuj do nich tak wielkiej uwagi, bo wzmacniasz ich niekorzystny wpływ na Ciebie, utrwalając niepomyślne dla Twojego rozwoju ścieżki między neuronami. Nie podlewaj swoją energią cudzych przekonań na Twój temat. Po co Ci to? Wtedy masz mniej czasu i ochoty na robienie fajnych rzeczy, takich, jakie Cię interesują, jakie faktycznie Ci służą.

Na koniec wyznam Ci, że mam dzisiaj imieniny, tak, dzisiaj Emilii, więc jeśli wpis Ci się podobał, to postaw mi imieninową kawę.

I ruszaj działać, bo czas nie stoi w miejscu i dobrze byłoby, żebyś Ty też nie stał(a), bo trochę szkoda Twojego istnienia na takie stanie. Świat na Ciebie czeka, a ja czekam na Twoje teksty, więc zapraszam na kontakt@fabrykadygresji.pl, jeśli chcesz coś przegadać. Postaram się pomóc.

Twoja

_____________________________________________________

[*] Human Hippocampal Neurogenesis Persists throughout Aging https://www.cell.com/cell-stem-cell/fulltext/S1934-5909(18)30121-8

 

3 inspirujące refleksje, które zmotywują Cię do tworzenia w trudnych momentach

3 powody, dla których Ty, jako bloger, potrzebujesz wydania książki!

3 pytania, które powinieneś sobie zadać, by uwolnić wewnętrzną moc

 

 

Chcesz? To znaczy, że możesz. Tylko zrób dobry kompost

by Emilia Nowak time to read: 7 min
2

Chcesz napisać książkę, która będzie się dobrze sprzedawać? Dołącz do Załogi Fabryki Dygresji!

Razem pokonujemy literackie sztormy. Niestraszna nam twórcza blokada czy góra lodowa w postaci nieuczciwego wydawcy. Jeżeli potrzebujesz motywacji oraz profesjonalnej wiedzy o pisaniu, wydawaniu i marketingu książki, która poprowadzi Cię prosto do wymarzonego celu, jesteś w dobrym miejscu! Zapraszam na pokład! 

 

Dziękuję za zapis, a teraz sprawdź swoją skrzynkę mailową i potwierdź subskrypcję!