Przekonania to pewne założenia, które nie mają nic wspólnego z prawdą, a jednak tworzą nasz świat, często ciemny i pozbawiony sensu. Im więcej kłamstwa w naszym życiu, tym dalej od zdrowia, powodzenia, jasności i harmonii. Jeśli nie chcesz dłużej stosować autosabotażu, weź przekonania pod lupę i zacznij z nimi pracować.
Poniżej przedstawiam trzy wybrane, z którymi ostatnio się zetknęłam. Sama niegdyś żyłam w zgodzie z tymi irracjonalnymi przekonaniami, gdyż otoczona byłam nimi dosłownie zewsząd. Tak powtarzali mi koledzy w szkolnej ławce, to słyszałam, mieszkając w akademiku i dopiero pisząc pierwszą powieść, Piromanów, uruchomiły się we mnie pewne trybiki.
Zaczęłam zadawać sobie różne pytania. Np. dlaczego jeszcze nie zaobserwowałeś mojej strony na Facebooku? Zrób to teraz.
A już zupełnie serio: pierwsze pytanie brzmiało: dlaczego? Drugie: czy warto? A trzecie: może by zrobić dokładnie na odwrót…?
I właśnie w ten sposób przeanalizuję poniższe kłamstwa, które tak często tłuką nam się w głowach.
1. Zrobię z siebie debila
Nie wyślę tej książki do wydawnictwa, bo przecież i tak nikt nie przeczyta… Albo gorzej: przeczyta i będzie chcieć wydać, a potem sąsiadka kupi w księgarni i w czoło się popuka!
Nie wyznam jej uczuć, bo ona najwyraźniej kocha innego, więc będę siedzieć cicho i kisić w sobie emocje, żeby uniknąć kompromitacji.
Nie wystąpię publicznie, bo ktoś na sali może się ze mną nie zgodzić, nagle się okaże, iż cała sala jest przeciwko mnie, więc publika wywiezie mnie na taczce za miasto i ukamienuje!
Nie warto się męczyć, gra nie jest warta świeczki, prawda?
EKHM. HELLO. NOPE.
No właśnie nieprawda.
Wygoda jest wrogiem wolności.
Wynton Marsalis
Ale od początku.
Kładąc na szali chęć zrobienia czegoś oraz swoje ego, prawdopodobnie przegrasz bój. Ego lubi komfort. Łatwe sytuacje, w których szybko otrzyma aprobatę. No i fajnie, bo każdy z nas potrzebuje być docenionym, a niewiele osób lubi, jak je spotyka krzywda (chyba że rozmawiamy o masochistach, ale nie, to nie ta dygresja). I to jest okej. Jeśli na pierwszym miejscu stawiasz swoje delikatne ego, Twoja sprawa. Sęk w tym, że to nie jest jedyna część Twojej osobowości. Dlatego możesz czuć się źle. Że czegoś nie zrobiłeś, a mogłeś. Nie powiedziałeś, a być może Twoje życie wyglądałoby inaczej.
Bałeś się.
Strach jest naturalny. Uczula nas na momenty zagrożenia.
Sedno sprawy stanowi jednak rzeczywisty ogląd sytuacji. Skoro ego i strach utrzymują nas przy życiu, to rzeczywiście, tak jak nam podpowiadają, skok z dwudziestometrowego urwiska na główkę, bez wiedzy, co jest pod taflą wody, może nie być najlepszym pomysłem. I skończyć się brutalnie, paraliżem lub śmiercią. Ale, hej, czy osoba, której chcemy wyznać nasze ciepłe uczucia, na wieść o tym wyjmie zza pleców młotek i ostro nam nim przyfasoli? W najgorszym wypadku może powiedzieć: sorry, nie. A Ty, po krótkim okresie cierpienia, poczujesz się uwolniony, bo będziesz mógł skupić się bardziej na sobie lub innej relacji.
Wszyscy wygrywają.
To samo jest z naszą twórczą działalnością. Bardzo ciężko jest wystawić się na osąd innych ludzi, bo boimy się ich dezaprobaty. Czy to, co napisałem, jest beznadziejne? Na pewno znajdą się osoby, które tak pomyślą, masz to jak w banku! Ale dobry przyjaciel czy nauczyciel nie odetnie Ci skrzydeł, nie zabierze Twojej kreatywnej mocy, spokojnie. Zresztą, spoko loko, Maleficent nawet bez swoich pięknych skrzydeł do bezbronnych nie należała.
Bez konfrontacji z drugą stroną, stosując w nieskończoność uniki, zamykasz się w klatce, w której nie ma szans na rozwój. Sam oddzielasz się od najprzyjemniejszych uczuć: radości, satysfakcji, uznania, miłości. Bojąc się smutku, gniewu czy rozżalenia, skazujesz się nie na życie, lecz na egzystowanie w Mrocznej Puszczy.
Prawda zaś będzie Twoją mapą do Rivendell. A tam są dużo lepsze widoki.
Nie wyjdziesz na debila, chyba że sam za takiego się uważasz. Ale ci, co mają w pogardzie zdanie innych ludzi, ich twórczą pracę lub uczucia, są w dużo gorszej sytuacji od Ciebie. Pamiętaj też o tym, że największa odwaga to działanie pomimo strachu. Wtedy dowiadujemy się, że nie obieranie stylu chowającego emocje macho, a wrażliwość i wyciągnięcie ręki pomimo ewentualności odrzucenia, oznacza bycie prawdziwym bohaterem.
Przestań przeglądać się w ludzkich twarzach w poszukiwaniu dowodów na to, że jesteś niewystarczająca. Zawsze je znajdziesz, bo to poszukiwanie stanie się Twoim celem. Prawdziwe poczucie przynależności i własnej wartości to nie są rzeczy, które negocjujemy z innymi. Prawda o tym, kim jesteśmy żyje w naszych sercach. Aktem odwagi jest ochrona naszego dzikiego serca przed nieustanną oceną innych, a zwłaszcza przed naszą własną.
Brene Brown
2. Nigdy już nie będę szczęśliwy
To bardzo smutne przekonanie. Wynika wszak, w moim obecnym rozumowaniu, nie tyle z automatycznego powtarzania przekonań innych ludzi (jak w przypadku powyżej), a własnej nieświadomości i, tak naprawdę, zapominalstwie.
Bo po pierwsze, jeśli uważasz, że nigdy już nie będziesz szczęśliwy, to co to znaczy? Co to w ogóle jest dla Ciebie szczęście? I czy kiedykolwiek je odczuwałeś? Jeśli tak, to co to było? Wymień kolejne sytuacje, opisz je, wróć do przeszłości. Przypomnij sobie każdy detal tego wydarzenia, a potem zastanów się: skoro tak było, to co stoi na przeszkodzie, by nie mogło być tak jeszcze kiedyś? A może od zawsze czułeś, że coś jest nie do końca okej, coś zgrzytało i w istocie nigdy nie odczuwałeś pełni szczęścia?
Może Ty w ogóle nie wiesz, co to jest szczęście?
Moje pojęcie szczęścia zmieniło się przez lata i od jakiegoś czasu uważam, że pogoń za szczęściem to pułapka. Kolejna ułuda narzucana nam przez postaci, które tworzą chciwe korporacje. Bądź piękna, kup nasze serum na zmarszczki, zdobądź go i bądź szczęśliwa. Tylko czy facet, który patrzy tylko i wyłącznie na Twoją twarz, zamiast duszy, to na pewno dobry partner…? Albo jedź na naszą wycieczkę, zobacz te same piramidy co sto tysięcy innych turystów, i bądź szczęśliwy, mogąc wrzucić fotkę na fejsa z Gizy. Tylko czy lajki zastąpią prawdziwą przyjaźń…?
Szczęście naprawdę jest napojem gazowanym. Wypijasz haust i wydaje ci się, że nigdy nie miałeś w ustach nic równie przyjemnego. Lecz za chwilę odczuwasz znacznie większe pragnienie i chociaż pociągasz łyk za łykiem, żaden nie kryje już w sobie rozkosznej świeżości i zwalającej z nóg intensywności pierwszego haustu. Jedyne, co ci zostaje, to blednące wspomnienie pierwszego wrażenia, więc starasz się je odnaleźć, kupując podwójną ilość butelek familijnych albo zgrzewek po sześć lub dwanaście sztuk.
Philippe Ségur
A po drugie, może wcale nie szczęście jest w życiu najważniejsze.
Kontrowersyjna opinia, prawda?
Jeżeli jednak szczęście ma polegać na gonieniu za pożądaniem (czyli chcę i koniec, ma być właśnie tak, jak sobie życzę, bo jak nie, to foch!) czy otumanieniem (tu potrzymam bliską osobę za rękę, tam się napiję browarka, trochę kasy w pracy zarobię i za nic w świecie nie będę się pakować w sytuacje dla mnie niekomfortowe), to ja się z takiego szczęścia naprawdę wypisuję.
Dla mnie liczy się harmonia. Otwartość na nowe doświadczenia, bez względu, czy miłe i radosne, czy trudne i bolesne. Ruch, zmiana, podróż ku nieznanemu, w której liczy się wszystko, a nie to, co wybiórczo sobie nazwę jako szczęście.
Naprawdę uważasz, że już nigdy nie będziesz szczęśliwy?
Świetnie.
Czas na zdefiniowanie siebie i swoich wartości na nowo.
Szczęściem się jest.
Edward Stachura
3. Jestem samotna
Och, kochanie, choćbyś bardzo tego pragnęła – nie ma absolutnie takiej opcji.
Począwszy od tego, że zawsze jesteś ze swoją głową – a w nawiązaniu do poniższego obrazka, są tam co najmniej trzy osobowości…
Pamiętam, że kiedy byłam w niskich nastrojach depresyjnych, nie potrafiłam zostać sama. Każda samotna noc znaczyła noc nieprzespaną. Z szaf wysypywały się metaforyczne trupy, a stany lękowe były niczym zapałki. Boleśne rozwierały powieki, by uniemożliwić ich zamknięcie choćby na sekundę. Stąd bardzo chętnie nocki zarywałam, chodząc na imprezy, otaczając się tłumem fałszywych przyjaciół lub zapraszając do własnego łóżka nieodpowiednich partnerów.
W trakcie lektury Dorosłych dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców Lindsay C. Gibson zauważyłam, że poczucie ciągłego osamotnienia to objaw typowy dla ludzi, którzy mają niewyjaśnione problemy z rodzicami. I nawet w związku mogą czuć się osamotnieni!
No ale właśnie, tu jest różnica. Poczucie osamotnienia a samotność.
Dlaczego samotność ma być niby zła? Teraz patrzę na to zupełnie inaczej. Będąc w samotności, czyli stanie lub miejscu, w którym mogę się świetnie bawić sama ze sobą (czy to sformułowanie brzmi jak podtekst? ;)), mam sporo pola do rozwoju. Mogę o siebie zadbać na sto różnych sposobów i poświęcić pasjom, znaleźć sposób na sprostanie wyzwaniom, wybrać najlepszą dla siebie ścieżkę, znaleźć energię, by skonfrontować się z wewnętrznymi demonami czy uzależnieniami (to właśnie podczas jednej z samotnych nocy definitywnie zerwałam z nałogiem palenia papierosów). Samotność to błogosławieństwo! Tak samo jak czas spędzany z innymi ludźmi, jedno wcale nie jest lepsze od drugiego. Pomiędzy jednym a drugim powinna jednak istnieć równowaga.
Poczucie osamotnienia to inna para kaloszy. Dziurawych i śmierdzących.
Dziękuję, nie noszę. Pójdę boso!
Co ciekawe, poczucie osamotnienia, oprócz tego, że jest kolejną iluzją, może przejawiać się w nieustannym pragnieniu obcowania z innymi ludźmi. Wydzwaniamy do przyjaciół i toczymy z nimi kilkugodzinne dyskusje, mieląc w kółko te same tematy, których mamy już szczerze dosyć. Chodzimy w dziwne miejsca (np. na spotkania z pisarzami) i gdy tylko przychodzi czas na pytania od publiki, zgłaszamy się i raczymy zgromadzonych pełną bólu, bardzo długą i obfitą w niesmaczne szczegóły historią naszego życia. Albo nakładamy na siebie dodatkową iluzję, mówimy ludziom naokoło: ja nienawidzę ludzi!, ludzie mnie drażnią!, pokazując, jak bardzo sami nie lubimy siebie, a przecież tak desperacko potrzebujemy ciepła drugiego człowieka…
Postaci zawsze dostają to, czego potrzebują, a nie to, czego chcą.
Neil Gaiman
A ponieważ i my jesteśmy postaciami w naszych indywidualnych historiach (literatura to życie, co nie?), to raz, że sami sobie wybieramy, czy żyjemy w horrorze, czy komedii romantycznej. Dwa, że mamy dokładnie nie mniej i nie więcej, niż możemy udźwignąć. A zatem zamiast lamentować w nieskończoność, że jesteśmy samotni, może powinniśmy spojrzeć na to jak na formę nauki? Zadać pytanie: dlaczego czuję się sam?
Dotrzeć do sedna sprawy, poznać odpowiedź, przepracować lekcję.
I wtedy zmieni się perspektywa, a z nią rzeczywistość.
Na zakończenie chciałam się z Wami podzielić buddyjską sutrą o słoniu. Tak zresztą zaczynają się Niksy, ciekawy debiut literacki Nathana Hilla.
Pewnego razu król zebrał kilku ślepców wokół słonia i kazał im opowiedzieć, jaki jest słoń. Jeden z nich dotknął kła i powiedział, że słoń jest podobny do ogromnej marchwi. Inny dotknął ucha i stwierdził, że jest jak wielki wachlarz; któryś dotknął tułowia i powiedział, że jest podobny do tłuczka. Jeszcze inny, który dotknął nogi słonia rzekł, że jest on jak moździerz; a ten który uchwycił ogon, stwierdził, że słoń jest podobny do liny. Żaden z nich nie był w stanie określić królowi prawdziwego kształtu słonia.
Pamiętaj, że nie jesteś ślepcem i w każdej chwili masz wpływ na to, co i w jaki sposób widzisz. Warto też nie polegać tylko i wyłącznie na zmyśle wzroku.
Pozdrawiam czule!
Funkcja trackback/Funkcja pingback