Twórcza blokada często bierze się z fałszywych przekonań, które uniemożliwiają nam dalszą pracę. Wydaje nam się, że potrzebujemy bardzo wiele, by skończyć książkę, wydać tekst i go wypromować. Ale to nieprawda. Potrzebujesz motywacji? Chcesz rozbić swoją blokadę? Przeczytaj ten wpis!
Zanim przejdziemy dalej, chciałabym Ci bardzo gorąco podziękować za to, że ze mną jesteś.
Niedawno zrozumiałam, że prowadzę tego bloga już dekadę, a od 4 lat zajęłam się jego wyspecjalizowaniem. To w 2018 roku zamieściłam pierwszy profesjonalny wpis na temat związany z pisarstwem. Do tej pory pod względem popularności bije na głowę inne notki.
Zaczynałam jako dziewczyna, która po prostu chciała spełnić swoje marzenia o byciu pisarką, a teraz naprawdę nią jestem. 21 kwietnia ma premierę Grand Hotel Granit, moja trzecia powieść. Mało tego! W przeciągu tej dekady prawie 3,5 roku spędziłam pracując w wydawnictwie podróżniczym, a resztę tego czasu spędziłam na edukowaniu się z zakresu pisania, wydawania i marketingu książki (oraz każdego innego typu marketingu, zarówno w praktyce, jak i teorii, głównie dzięki blogowaniu, obecności w social media, jak i studiom na Collegium Da Vinci).
I chyba powinnam to wszystko wypunktować w następnym wpisie, bo niebawem kończę 30 lat, a to dopiero początek listy osiągnieć, z których jestem naprawdę zadowolona.
Dążę do tego, żeby pokazać Ci, że jesteś odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu (tj. siedzę sobie spokojnie za biurkiem i wystukuję kolejne litery na laptopie), żeby powiedzieć Ci, jak po kroku spełnić Twoje literackie marzenia.
A Ty jesteś odpowiednią osobą, otwartą na wiedzę, z wyobraźnią, wartościową, która naprawdę ma wszystko, czego potrzeba, by spełnić się nawet jeszcze bardziej niż ja, w dodatku dużo szybciej (bo czytając Fabrykę unikniesz popełniania tych samych błędów, co ja).
I ponieważ jesteśmy właściwymi osobami na właściwych miejscach, proszę, kliknij link poniżej i oddaj na mnie swój głos w konkursie Influencer LIVE Awards. To dla mnie naprawdę wiele znaczy. A dla Ciebie to kwestia kliknięcia, nie trzeba się nigdzie rejestrować.
GŁOSUJĘ NA EMILIĘ Z FABRYKI.
Dziękuję!
To teraz konkrety.
1. Nie musisz korzystać ze specjalnych edytorów tekstowych czy aplikacji pisarskich.
Na konsultacje ze mną pewnego razu umówił się twórca, który pisał w Scrivenerze i bardzo chwalił sobie ten edytor, ponieważ we wspaniały sposób mógł zarządzać tekstem swojej książki. Tworzyć koncepty, spisy, przesuwać partie tekstu, zaznaczać, reorganizować… Janek godzinami rozwodziłby się na temat wspaniałości Scrivenera, gdybym nie przerwała mu pytaniem.
– Janek, skoro Scrivener jest taki genialny, tak dobrze ci się w nim pisze, to po co ci te konsultacje ze mną?
Okazało się, że ponieważ edytor miał tak wiele możliwości przesuwania tekstu, Janek nie mógł zdecydować się na kolejność rozdziałów. Ale to jeszcze był pikuś. Ponieważ Scrivener tak wygodnie pozwalał modyfikować strukturę książki, ona nigdy do końca nie powstała. Jeżeli cały czas zmieniamy kierunek, w jakim podążamy, nie da się dotrzeć do mety. Można się pogubić. I to właśnie przydarzyło się Jankowi, któremu nie pomógł wyjątkowy edytor tekstu, a druga para oczu.
Musiałam dokładnie przeczytać tekst Janka i porozmawiać z nim, by nadać kierunek książce, którą tworzył. Dzięki temu wreszcie dotarł do końca, więc historia ta ma szczęśliwe zakończenie.
Puenta nasuwa się jednak sama.
Nie potrzebujesz wymyślnych narzędzi. Powstaje całe mnóstwo aplikacji, które mają wspierać pisarza, ale to przerost formy nad treścią. Dla mnie szkoda czasu na wyszukiwanie odpowiedniego edytora oraz pieniędzy na pełną wersję czegoś, co jest mi zbędne. Kartka papieru i długopis, Google Documents albo Word.
I jedziesz z koksem.
2. Nie musisz być celebrytą.
Nikt tego nie przeczyta, kim ja jestem, żeby kogokolwiek zainteresować…
Zdarza Ci się czasem tak pomyśleć?
Rozumiem to, uwierz mi.
Moi rodzice nigdy nie pogratulowali mi wydania książki. Kiedy ukazał się mój debiut literacki, tato ledwo rzucił na niego okiem, a mama… Czasem opowiadam tę historię na warsztatach literackich lub podczas prelekcji, ale łamie serce tak bardzo, że ciężko o tym pisać. Na szczęście nie byli dla mnie zupełnie bezlitośni i to ludzie, którzy w środku cieszą się z moich sukcesów (głęboko, głęboko w środku). Wiem, że mnie kochają (o tym, na szczęście, zdołali mnie poinformować niezliczoną ilość razy, zwłaszcza mama, bo tacie zdecydowanie trudniej przychodzi dzielenie się uczuciami, wiecie, knebel patriarchatu, więc w końcu przejrzałam na oczy i to zobaczyłam) i dzięki temu oraz moim cudownym przyjaciołom udało mi się odzyskać wiarę w siebie.
Dalej jednak jestem po prostu Emilią. Dziewczyną, która kiedyś wydrukowała swoje pełne błędów językowych opowiadania (większość bez puenty) i wysłała je do największych wydawnictw w Polsce, po czym spotkała ją długa chwila ciszy i… Nic poza tym.
Ale potem napisałam kolejną książkę.
I ona w sumie też nie zainteresowała wydawców.
Ale potem napisałam kolejną! I tu już nie tylko pojawiły się odpowiedzi na maile, a wręcz telefony od wydawców!
I wciąż jestem po prostu Emilią. Mam swoje wady. Mam swoje zalety. Zdecydowanie nie jestem celebrytką. Kiedy poznaję nową osobę i w rozmowie wychodzi, że jestem pisarką, to albo przewracają oczami (to jest dobry test na sprawdzenie faceta, jak będzie zaciekawiony i przeczyta książkę, to warto przyjąć zaproszenie na randkę!), albo robią minę, że wow, nie wiedzieli, ale odjechane hobby!
Raz jeden przeczytałam tylko w jakimś komentarzu, że wyskakuję z lodówki, ale to była osoba, która nie miała odwagi wstawić swojego zdjęcia w avatar ani wystąpić pod swoim imieniem oraz nazwiskiem, nie biorę więc tego na poważnie.
Uwierz więc w siebie. Możesz być sobą. Możesz pisać, możesz wydawać, możesz się promować, a ludzie będą Ciebie ciekawi, zechcą poznać Twoją twórczość!
Potwierdzone info.
3. Nie musisz pisać na wypasionym komputerze, w wypasionym biurze.
Znam osoby, które nie mogą skończyć książki. Od lat! Swój czas spędzają na wyszukiwaniu takich perełek, jak elektroniczne maszyny do pisania bez dostępu do internetu albo inspirujących wycieczek po Londynie śladami Scherlocka Holmesa. Bycie pisarzem traktują jako styl życia. Chodzą z MacBookiem do Starbucksa, by wrzucić na IG zdjęcia, jak piszą (okej, mi się też zdarzyło, ale ze świętej pamięci Kiano), tygodniami komponują artystyczną stylówkę (kapelusz lepiej filcowany czy może turban w stylu boho?), jeżdżą na targi, żeby powiedzieć znanym autorom: hej, powinniśmy się poznać, jesteśmy kolegami po piórze.
Tylko że nie napisali wciąż ani jednej książki, nie mówiąc już o jej publikacji czy satysfakcjonującej sprzedaży.
Tak, dobrze jest uraczyć się filiżanką aromatycznej kawy w biurze z przeszkloną ścianą i widokiem na góry. Strzelić knykciami wysoko nad głową, poprawić jedwabny szlafroczek i dopiero potem z gracją zasiąść do pisania.
Ale to jest dalszy etap. Chcesz do niego dotrzeć?
Bierz się do roboty!
4. Nie musisz być najmądrzejszy i wiedzieć absolutnie wszystkiego.
Być może marzysz o wydaniu poradnika, ale czujesz, że nie masz wystarczającego poziomu wiedzy. Sięgasz więc już po trzydziestą książkę na temat tego, o czym chcesz napisać. Wydał ją Twój kolega z branży, podczas gdy Ty dalej nic nie napisałaś. W pewnym momencie trzeba powiedzieć sobie po prostu: stop. Przestaję myśleć. Zaczynam działać.
To nieprawda, że musisz posiąść całą wiedzę na świecie, albo i z zaświatów, jeśli chcesz napisać nową Księgę Duchów (swoją drogą, lektura godna polecenia), żeby napisać wartościową książkę. Daj sobie na research pół roku, może rok. Zrób jego plan i trzymaj się go. A potem załóż klapki na oczy, by skupić uwagę na pisaniu, niczym więcej.
Dasz radę.
5. Nie musisz czytać absolutnie każdego poradnika o pisaniu.
Jest ich coraz więcej. I czasem jest to zabawna sprawa.
Młodzi twórcy chcą podnieść swój splendor, pisząc e-booki o tym, jak napisać książkę. I to jest ich pierwsza książka.
Czujesz ten absurd?
Jest kilka wartościowych podręczników pisania, które osobiście gorąco rekomenduję.
Ale większością naprawdę się nie przejmuj. Więcej zyskasz dzięki czytaniu dobrej literatury, Hemingwaya czy Tokarczuk, to w zależności, na co masz dzisiaj apetyt.
I, przede wszystkim, z samego pisania.
6. Nie musisz prowadzić TikToka.
Ja nie mam. Może to błąd, jestem starą dziadówą, trudno. Z Instagramem też wystartowałam późno, ale nie żałuję, miałam lepsze zajęcia – pisałam książki i prowadziłam bloga.
Media społecznościowe obecnie to jest swojego rodzaju must have, wydawcy chcą, by autorzy byli obecni w Internecie. Spora część ludzkości jest już świadoma, że obecnie jedną nogą stoimy jeszcze na Ziemi, lecz drugą wkraczamy do metaversum. Warto rozbudowywać swoją grupę odbiorców dzięki social mediom, ale nie za wszelką cenę, bo to bestia, której nie da się nasycić.
Wybierz te media społecznościowe, które Ci odpowiadają, nie więcej niż trzy. I skup się na nich. Nie musisz być wszędzie, i na TikToku, i na Twitterze, na Ask.fm czy OnlyFans. Nie rób nic wbrew sobie.
To Ty decydujesz, w co grasz i na jakich zasadach.
Tylko Ty.
7. Nie musisz mieć wspierającej rodziny i grona zagorzałych kibiców Twojej twórczości.
Oczywiście, że rozkwitamy najpiękniej w otoczeniu pełnym miłości. Ale nie każdy ma takiego farta.
Znałam kiedyś pewnego autora, który zaczął dzielić się swoją twórczością dopiero po trzydziestce. Jako kilkuletnie dziecko pod poduszką trzymał nóż, by móc obronić się w razie potrzeby przed przemocą ze strony domowników. Literatura ocaliła jego duszę i koiła krwawiące serce. Sprawiła, że przez lata ciężkiej fizycznej pracy nie zatracił swojej wrażliwości. I w końcu znalazł ludzi, którzy bezwarunkowo go pokochali. Oraz opublikował niejedną książkę!
Często narzekamy, że rodzina nas nie wspiera. Chcielibyśmy usłyszeć, że robimy dobrą robotę, ładnie coś napisaliśmy, jesteśmy utalentowani i po prostu damy radę. Ale tych słów nie słyszymy znikąd. Sami musimy je sobie wyszeptać przed zaśnięciem i powtórzyć je rano, patrząc w lustrzane odbicie, które nie zawsze nam się podoba.
Trudno jest dostrzec w sobie potencjał, jeśli inni go w nas nie widzą, ale ten potencjał jest.
Paradoksalnie, to w samotności mamy najwięcej czasu, by wydobyć go na światło dzienne. Jak rzekł Budda, lepiej podróżować samemu, niż w towarzystwie głupca.
Lecz i samotności można mieć dosyć, więc jeśli szukasz pisarskiego wsparcia, odwiedź grupę wsparcia Kobiety piszą. Nie tylko dla kobiet! Jest z nami już 1500 piszących dusz!
8. Nie musisz rzucać wszystkiego, by zostać wybitnym pisarzem.
Taki Jakub Małecki na przykład? Lata pracował w banku, pisząc na boku kolejne utwory. Najpierw zapewnił sobie komfort materialny, a potem oddał się realizacji największego życiowego marzenia.
Nie wszyscy są tak cierpliwi. Inni mają po prostu ADHD.
Ja na przykład jestem bardzo impulsywna. Pamiętam, kiedy jednego dnia zrezygnowałam z pracy, bo wymyśliłam, że uda mi się utrzymać z bloga i będę sobie pisać książki, a nazajutrz rwałam włosy z głowy, bo miałam kredyt do spłacenia na swoich barkach i zero perspektyw na cokolwiek, co mogłabym włożyć do lodówki. Wolność i szczęście zastąpił atak paniki.
Ta historia ma happy end, jak widzicie, wciąż żyję.
Rzucając pracę z dnia na dzień, raczej nie zginiesz. Skoro tego chcesz, to świetnie. Czujesz, że to nie jest dobry moment? Okej, poczekaj na lepszy.
Każdy ma swoją drogę, którą wybiera zgodnie z tym, co mówi mu serce.
Słuchaj przede wszystkim siebie, a zajdziesz naprawdę daleko.
9. Nie musisz mieć niebywałego szczęścia.
Bo co to jest tak naprawdę, to całe szczęście?
Nie przypadkiem mikstura pomysłu na siebie, ciężkiej pracy, dobrych ludzi wokół, wiedzy oraz odrobiny bezczelności i pokory zarazem?
A może szczęście to miłość i nic więcej człowiekowi już w życiu nie powinno być potrzeba?
Nie musisz być mitycznym herosem, Chłopcem, Który Przeżył czy innym wybrańcem losu, by opublikować z sukcesem swoją książkę. Mamy XXI wiek. Erę druku cyfrowego. (I kryzysu papieru, no ale mniejsza). Żyjemy w rzeczywistości VUCA, świecie, gdzie nic nie jest pewne, wszystko zmienia się w zastraszającym tempie, więc wydawcy też nie są w stanie przewidzieć, która książka stanie się bestsellerem i witają debiutantów z otwartymi ramionami.
Oczywiście, debiutantów z dobrymi propozycjami wydawniczymi, więc warto mieć pewne podstawy i świadomość, żeby nie musieć przeżywać katuszy braku odpowiedzi ze strony wydawcy.
By uniknąć tortur wydawniczej ciszy, trzymaj rękę na pulsie. Zapisz się na newsletter i otrzymaj info o kolejnej edycji warsztatów pisarskich on-line oraz uzyskaj rabaty na pomoce naukowe.
10. Nie musisz pisać bezbłędnie.
Przemek Semczuk powiedział mi kiedyś, że jedynym złym tekstem jest tekst nienapisany. Bo nie da się go poprawić, w przeciwieństwie do tekstu napisanego.
Perfekcjonizm to choroba.
Zrobione jest lepsze od doskonałego.
Nawet najlepszym zdarzają się potknięcia.
Nigdy nie będzie idealnie, wystarczy, że będzie.
Jako twórca, zostaw jakąś robotę redaktorowi. Skup się na wymyślaniu i pisaniu, to i tak już roboty po uszy!
(Nie, ten paragraf nie zwalnia Cię ze znajomości ortografii i interpunkcji).
Na koniec przypominam, że wciąż możesz oddać na mnie swój głos w konkursie.
Zatem zrób to. KLIK, GŁOSUJĘ!
I naprawdę nie musisz być superbohaterem, by napisać, wydać i wypromować swoją książkę, a nawet zrobić to 19 kolejnych razy, jeśli tego właśnie pragniesz.
Nic nie musisz.
I dużo, naprawdę dużo możesz.
Nie mówię, że wszystko, bo pewnie astonautą w wieku 50 lat nie zostaniesz, ale… W sumie, skoro udało się to pięćdziesięciojednoletniej Sian Proctor, to serio, wszystko jest możliwe.
Cuda zdarzają się każdego dnia, a wydanie książki nie jest jednym z nich. To po prostu coś, co jest jak najbardziej w zasięgu Twoich możliwości bez specjalnego przygotowania.
Just do it.
Twoja
_______________________________
Ten blog jest dla Ciebie. Wszystkie treści tworzę, byś mógł rozwinąć skrzydła. Pomóż mi zdobyć i przekazać Ci jeszcze więcej ciekawej wiedzy: wesprzyj tę formę twórczości, stawiając mi kawę. Dobro wraca!