Pisanie jest jak matematyka. Jeśli wiesz, jak wykonać równanie, możesz znaleźć x. Im więcej równań rozwiążesz, tym szybciej i sprawniej będziesz liczyć. Jeśli napiszesz jedną książkę, nie staniesz się bestsellerowym autorem. Ale jeśli napiszesz kilka, Twoje teksty będą coraz lepsze i chętniej czytane. Musisz tylko się dowiedzieć, jak to zrobić.
Ale tak, można nauczyć się pisania. I jestem tego najlepszym przykładem.
Wiem, że przede mną jeszcze długa droga. Tak naprawdę człowiek powinien uczyć się całe życie. Pisarze nie stanowią wyjątku od reguły. Nie rodzisz się pisarzem z całą wiedzą a propos prawidłowego zapisu dialogów. I tego, że prawidłowe pisanie nie wystarczy, bo trzeba nabrać mistrzowskich umiejętności, by zostać należycie docenionym przez czytelnika. Dowiedziałam się tego dopiero po opublikowaniu debiutanckich Piromanów. Jak i wielu innych rzeczy…
Skąd czerpać wiedzę?
Z książek o pisaniu. Maszyna do pisania Katarzyny Bondy czy Pamiętnik rzemieślnika Stephena Kinga, które już polecałam na blogu, to tylko wierzchołek góry lodowej. Zresztą, kiedy czytam klasykę, Hemingwaya, Dickensa czy mojego mistrza, Johna Irvinga, podświadomie chłonę ich umiejętności i potem intuicyjnie znajduję rozwiązania, sama pisząc. Dlatego zasada nr jeden brzmi: bez czytania nie ma pisania!
Po drugie bardzo dużo zyskałam dzięki amerykańskim storytellerom i selfpublisherom. Wczytywałam się w ich blogi, oglądałam występy na TED, pochłaniałam e-booki i newslettery. Jeśli jesteście z angielskim za pan brat, mogę polecić Wam choćby szkółkę Positive Writer prowadzoną przez Bryana Hutchinsona. Dzięki niemu nabrałam odwagi i rozmachu w swoim pisaniu.
Gdybym jednak nie poszła na warsztaty literackie, nie miałabym z kim omówić swoich tekstów. Nikt z moich znajomych nie pisze. A jeśli nawet, to amatorsko, a nie profesjonalnie, jak ja. Dlatego warsztaty w grupie spodobały mi się przede wszystkim dlatego, że od razu uzyskałam feedback od innych autorów oraz od doświadczonego nauczyciela. Dowiedziałam się kilku nowych technicznych rzeczy oraz utwierdziłam się w przekonaniu, że… cóż, jestem zajebista w tym, co robię.
W grupie czy samemu?
Pisarz nie jest zwierzęciem stadnym. Zwłaszcza, jeśli mówimy o zawodowym pisarzu. Musi schować się w swojej norze na kilka miesięcy, by spłodzić książkę pośród kurzu, zarośniętych pleśnią kubków oraz przepoconych dresów. Dopiero potem otwiera drzwi swojego schronu i wtedy… Lgnie do ludzi jak ćpun na głodzie do narkotyków. Bo człowiek potrzebuje towarzystwa innych, tak po prostu.
I tak, lepiej pisze się samemu. Ale praca nad powieścią to nie tylko jej napisanie. To przedyskutowanie konceptu, postaci, redagowanie, wykreślanie… To już zdecydowanie lepiej robić w grupie, po konsultacji z doświadczonymi specjalistami, no bo nawet, jeśli gadasz do siebie, to masz tylko jeden mózg. I do nowych rozwiązań samemu nie dojdziesz, a inna osoba może Ci pokazać coś niezwykłego, na co wcześniej w ogóle nie zwracałeś uwagi.
Dodatkowo w grupie wytwarza się niesamowita energia. Rozmowy o swoich tekstach są jak żywioł! Rodzą zupełnie nowe koncepty, przesuwają nasze horyzonty myślowe i mobilizują do działania jak nic innego. Jeśli jesteś w stu procentach zmotywowany do pisania, siadasz przy komputerze i jesteś w stanie ciurkiem napisać pięć stron, to po takiej grupowej pracy masz 500% motywacji! Przybiegasz z warsztatów prosto do laptopa i zasuwasz, póki nie padniesz na pysk, a potem piszesz dalej! To coś cudownego!
No i nie oszukujmy się, jako pisarze jesteśmy spragnieni pochwał. Będziemy chcieli zabłysnąć na kolejnym spotkaniu poprawionym tekstem lub dalszą jego częścią, więc to dla nas dodatkowa mobilizacja. A gdy ktoś na naszym poziomie pisania wyrazi swój zachwyt… To znaczy dużo więcej niż pochwała z ust mamy, koleżanki czy ukochanego, którzy niewiele wspólnego mają z pisaniem.
Jak nauczyć się pisania?
Poprzez czytanie, praktykę, rozmowę i udoskonalanie.
Musisz przeczytać kilka, kilkanaście, kilkaset książek, by załapać, o co chodzi w wielkim pisaniu. Potem pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Kolejnym etapem jest dyskusja nad tekstem. Pokaż go profesjonalistom i nie załamuj się, gdy usłyszysz krytykę. Przecież jeszcze nie wydałeś książki i nie stałeś się pośmiewiskiem. To jest Twój czas na dalszą pracę z tekstem! Zadawaj pytania, redaguj, wykreślaj, przerabiaj. To czas na udoskonalanie tego, co stworzyłeś. Bo zawsze może być lepiej!
Warto mieć też swojego mistrza. Przewodnika po literackim świecie. Nieobligatoryjnie oczywiście, ale mi w pisaniu bardzo pomaga John Irving. Poprzez lekturę jego powieści, czytanie wywiadów oraz literackich porad, mam świadomość, że kiedyś, dzięki ciężkiej pracy, na pewno zbliżę się do ideału. Od nastoletniej pisarki fanfiction o Harrym Potterze, poprzez maleńki debiut i publikacje opowiadań w czasopismach, aż na półki w Empiku.
Tego życzę sobie i Wam!
PS
Pamiętaj, żeby zapisać się na newsletter, by otrzymywać porady literackie, a także garść motywacji i informacje o promocjach!
Mądrze napisane 🙂 Szczególnie zgadzam się z tym, że trzeba przede wszystkim czytać 🙂
Czytanie bardzo pomaga w pisaniu, chociaż teraz zauważam, że i tak wile błędów przechodzi do druku.
Kojarzę poradniki Bondy czy Kinga 🙂 trudny temat.
Nie aż tak, jakby się mogło wydawać. 🙂
Tak, też mi się wydaje, że pisanie to umiejętność jak każda inna. Oczywiście w kontekście warsztatu, bo że są ludzie wybitnie utalentowani w tym kierunku to osobny temat 🙂
Bez czytania nie ma pisania – madre slowa 🙂
Czytać, czytać, czytać! 🙂 Zawsze warto na początku naszej „twórczości” poprosić kilka osób o opinie 😉
Żałuję, że nie czytałam książek zbyt dużo… teraz jak czas nie pozwala to by się chciało… niestety…
Kto by pomyślał, że pisanie to wielka sztuka, mnie pisanie sprawia wielką przyjemność!
Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga, no i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że już się spotkałyśmy – warsztaty z Powstaniem Wielkopolskim w tle? Serdecznie pozdrawiam i zostaję z blogiem na dłużej,
Asia
Cześć, Asia!
Tak. Byłam tam. Byłaś u Bojarskiego czy u Chutnik? Bo ja u Semczuka. Kojarzę, że była jakaś Asia Nowak, ale nie mogę dopasować niestety buzi do nazwiska… ;(
Jezu, jak tu w ogóle trafiłaś, w te internetowe czeluści?! 😀
Ciekawy wpis, ale cały czas rozpraszała mnie okładka Twojej książki z boku, której muszę się przyjrzeć bliżej po najbliższej wypłacie. Z pisaniem jest też trochę jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina, ale po przerwie może sprawiać problemy.
Trening czyni mistrza, ot co! Ale trzeba mieć skąd czerpać wiedzę. Od siebie polecam Narratologię Pawła Tkaczyka 🙂 o tym, jak porwać swoją historią czytelnika lub słuchacza
Dzięki wielkie za rekomendację 🙂
Czyli jest i dla mnie nadzieja 😀
Też uważam, że po pierwsze: czytanie, a potem to już tylko trening. Jak ze wszystkim! Najpierw teoria, a potem dużo praktyki.
Wlaśnie piszę swoja książkę. Może zapoznam się z pozycjami literatury, które zaproponowałas….Ciekawy artykuł
Cześć, Patrycjo!
Powodzenia w pisaniu! Jaka tematyka?
Pozdrowienia!
Zawsze myślałam, że pomaga czytanie – ale zapomniałam, że najpierw trzeba zbudować sobie trochę pewności siebie, bo mi tysiące lektur pomogło tylko porzucić pisanie – zbyt wielu mistrzów pióra spotkałam (a ilu jeszcze szukam) żeby wierzyć, że kiedykolwiek napiszę coś tak dobrego jak oni. Kreśląc jakiekolwiek słowa od razu myślę „To jest napisane w stylu X, a ja nie lubię jego książek. To jest głupie. B napisałby to lepiej, a C napisałby to tak, ale jak to zmienię będzie zbyt podobne do D, a fabułę to ma w ogóle jak ta głupia G…” i tak w kółko. Obawiam się, że literatura pożarła mi duszę.
Witam Pania pieknie. Zaczalem wlasnie studiowac Pani bloga poniewaz ukonczylem swoja ksiazke i zaczalem rozgladac sie tu i tam. W pierwszym zamysle myslalem poprostu o udostepnieniu jej w sieci jako ebooka dla chetnych, napisalem tekst dla siebie jako ze odeszla moja ukochana pisarka Joanna Chmielewska a glod na powiesci w jej stylu wemnie narastal. Teraz jednakze poprawiajac tekst doszedlem do takiej mysli czy by nie sprubowac go wydac. Co by mi Pani radzila? W jaki sposob, do kogo zwrocic sie w wydawnictwie? Do kogo kierowac maszynopis? Czy faktycznie wyslac go emailem? Pozdrawiam! Wspanialego dnia.
Dzień dobry!
Wszystko zależy od tego, na czym Panu zależy, wydają tę książkę. Ma Pan do wyboru trzy drogi: wydanie tradycyjne, usługowe i self-publishing. Każda z tych dróg ma swoje wady i zalety. Jako autor, który jeszcze wcześniej nie publikował, trudno będzie Panu z marszu dostać się do wydawnictwa tradycyjnego. Nie jest to jednak niemożliwe. Zależy w ogromnej mierze od stopnia dopracowania tekstu. Zanim zgłosi się Pan do kogokolwiek, potrzebuje Pan zdecydowanie rzetelnej oceny napisanej przez Pana książki. Poza tym powinien Pan odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chcę wydać tę jedną książkę, czy zostać pisarzem i publikować następne? Czy mam ochotę się promować, spotykać z czytelnikami i odwiedzać biblioteki, czy usatysfakcjonuje mnie publikacja książki w małym nakładzie i kilkuset czytelników w zasięgu lokalnym?
Zapraszam do kontaktu pod adres mailowy fabrykadygresji@gmail.com
Dziękuję za komentarz i „studiowanie mojego bloga” – bardzo miłe jest to, co Pan napisał!
Również serdecznie pozdrawiam!
Bardzo ciekawy artykuł. 🙂
I ja uważam, że czytanie bardzo pomaga w tym, by dobrze pisac 🙂 Tym bardziej jeśli się jest wzrokowcem 😀
Bardzo interesujący wpis. Czytanie bez wątpienia dodaje inspiracji nie tylko względem rozwiązań fabularnych, ale także sposobu pisania. Samemu piszę (a przynajmniej próbuję pisać) fantastykę i co jakiś czas próbuję spojrzeć na teksty o pisaniu, a wśród mych marzeń jest wydanie książki. Nawet stworzyłem bloga, by móc pokazać tą pisaninę ludziom, choć do zbyt wielu dzięki temu nie dotarłem.
Kiedyś wgryzę się w ten wpis głębiej i pewnie spojrzę na inne twoje wpisy 🙂
Ryszard Kapuscinski kiedys powiedzial, ze zeby napisac jedno wlasne zdanie trzeba przeczytac tysiace cudzych… To tak fajnie reasumuje to, czym jest pisanie i jak robic to coraz lepiej.
Ja również myślę, że pisania można się nauczyć 😉 Często jeśli komuś nie idzie to używa wymówek, że się nie ma talentu, predyspozycji i że się nigdy nie umiało… A właśnie wystarczy trochę poczytać, poznać pewne schematy, bo dobre pisanie jest oparte na schematach. To nie jest tak, że to taka magia. Zdanie jest dobre, fajne z jakiegoś powodu i czasem dla ćwiczenia fajnie sobie tekst rozebrać na części pierwsze i pewne schematy ponazywać i powielać 🙂
Wszystko można zrobić, warto też skorzystać z pomocy innych
Ależ oczywiście, że pisania można się nauczyć. Trzeba tylko chcieć, a ja jestem na to przykładem. W podstawówce pisanie czegokolwiek było dla mnie koszmarem, ale jak już złapałam o co chodzi zaczęłam nie mieć większych problemów. W gimnazjum i liceum pisałam bez żadnych problemów, a moje prace były chwalone. Na studiach otworzyłam bloga. Pierwsze teksty to była porażka, nie wiedziałam jak pisać, po co, jak powinny wyglądać posty. Nadal uważam, że się uczę i pewnie za kilka lat stwierdzę, że to co teraz tworzę jest słabe, ale cieszę się z tego co jest i jak się rozwijam.
Do wielkiego pisania jeszcze mi daleko, więc chetnie sięgnę po polecane przez Ciebie pozycję. Ale w tym wypadku chęci i ciagłe doskonalenie dają efekty. Choć… uważam też, że by być wielkim autorem trzeba miec do tego talent.
Oczywiście, że pisania można (a raczej trzeba!) się nauczyć. Talent jest ważny, ale bez szlifowania warsztatu na nic się nie zda. Dobry tekst, podpisuję się 🙂
Marzę o napisaniu własnej książki. Na razie dużo czytam i piszę na blogu. Jak mam jakiś pomysł to go zapisuje, ale zdecydowanie muszę być bardziej zorganizowana i systematyczna 🙂